Słupscy samorządowcy chcą połączyć schronisko dla bezdomnych ze schroniskiem dla zwierząt. Choć pomył brzmi jak niewybredny żart, w rzeczywistości połączenie palcówek ma nie tylko pomóc czworonogom. Opieka nad zwierzętami będzie także formą terapii dla osób bezdomnych.
Funkcjonowanie słupskiego Schroniska dla Zwierząt od dawna budzi w mieście wiele emocji. Zdaniem miłośników zwierząt przepełnione schronisko już dawno odstaje od europejskich standardów. Choć rozwiązaniem powinna być budowa nowego, dwukrotnie większego schroniska, w budżecie miasta od lat nie ma – i na razie nie będzie – na ten cel pieniędzy. Gdy w mieście rozgorzała dyskusja czy właścicielem schroniska nadal powinien być ratusz, władze Słupska wpadły na pomysł, aby prowadzenie placówki przekazać bezdomnym.
– Połączenie palcówek ma nie tylko pomóc czworonogom. Opieka nad zwierzętami będzie także formą terapii dla osób bezdomnych – mówi Krzysztof Sikorski, zastępca prezydenta Słupska.
Bezdomnym pomysł się podoba, bo będą mieli zajęcie i mogą zarobić. Dobre chęci mogą bezdomnym nie wystarczyć – mówią obecni opiekunowie zwierząt. – Prowadzenie schroniska to przede wszystkim mnóstwo obowiązków – mówi Jerzy Szyszko, kierownik Schroniska dla Zwierząt w Słupsku. – Bezdomni nie dadzą sobie rady, tu trzeba być o szóstej rano na nogach i tak do wieczora – dodaje.
Roczne utrzymanie schroniska dla zwierząt kosztuje budżet miasta blisko 700 tys. zł. Duża część tej kwoty przeznaczana jest na pensje dla dziewięciu pracowników schroniska. Gdyby opieką nad zwierzętami zajęli bezdomni pieniądze trafiałyby do Towarzystwa Pomocy Brata Alberta, które prowadzi schronisko i noclegownię dla bezdomnych.
Ostatnią przeszkoda w przejęciu schroniska dla zwierząt jest statut Towarzystwa Pomocy Św. Brata Alberta. Pozwala on opiekować się jedynie bezdomnymi ludźmi, a nie zwierzętami.
