Unia Europejska zwiększyła limity połowu dorszy oraz śledzi na Bałtyku w przyszłym roku. Jednocześnie obcięto limit połowu łososia. Polscy urzędnicy przyjęte rozwiązania uważają za dobre, ale wśród rybaków zdania są podzielone.

Zgodnie z ustaleniami, unijni rybacy, w tym polscy, będą mogli w przyszłym roku złowić o 15 proc. więcej dorszy na Bałtyku Wschodnim, a na Zachodnim – o 13 proc. Jeśli chodzi o śledzie, to o jedną trzecią zwiększone zostały połowy zachodniego stada – tam, gdzie najwięcej łowi polskich rybaków. Ograniczone zostały połowy łososi, choć nie tak drastycznie jak proponowała Komisja Europejska. Bruksela chciała zmniejszyć połowy stada centralnego o 79 proc., ministrowie rolnictwa zgodzili się tylko na redukcję o 50 proc. Połowy szprotów zostały zmniejszone o 22 proc.
Decyzję o zmianie limitów kwot połowowych na Bałtyku podejmowali wspólnie ministrowie rolnictwa państw UE na spotkaniu w Luksemburgu. Przewodniczył im polski minister Marek Sawicki.
– Z tej dyskusji i tego trudnego kompromisu jestem zadowolony – powiedział PAP sekretarz stanu w resorcie rolnictwa Kazimierz Plocke. Podkreślił, że kompromis państw UE w sprawie kwot połowowych jest „satysfakcjonujący”, biorąc pod uwagę wyjściowe propozycje Komisji Europejskiej. Podkreślił konieczność stworzenia wieloletnich programów ochrony gatunków ryb, zwłaszcza łososia. – Przed nami olbrzymia praca, którą musimy wykonać jako administracja ze środowiskiem rybaków – dodał.
Różnie na temat limitów wypowiadają się polscy rybacy. W rozmowie z Radiem Gdańsk, prezes Związku Rybaków Polskich z Ustki Grzegorz Hałubek powiedział, że według niego „zwiększenie kwoty dorsza o 15 procent oznacza zagładę polskiej floty rybackiej”. Zapowiedział także kolejne protesty. Natomiast wiceprezes Zrzeszenia Rybaków Morskich – Organizacji Producentów z Władysławowa Jacek Schomburg, za kluczowe uważa wypracowanie dobrego systemu wykorzystania przyznanych Polsce kwot połowowych.