Komisja Europejska może nawet o 80 procent zmniejszyć limit poławianych na Bałtyku łososi. Ekolodzy alarmują, że populacja tych szlachetnych ryb jest u nas coraz mniejsza. Zupełnie innego zdania są rybacy.

Łosoś jest jedyną Bałtycka rybą, której limit połowowy wyznaczany jest nie w tonach lecz w sztukach. W tym roku wszystkie kraje nadbałtyckie mogą łącznie odłowić ponad 265 tysięcy sztuk łososi. Polsce przypadło prawie 16 tysięcy sztuk. Zdaniem ekologów i naukowców wszystkie kraje nadbałtyckie znacznie przekraczają przyznane im limity połowowe, przez co populacja łososi atlantyckich w Bałtyku dramatycznie się zmniejszyła. Międzynarodowa Rada Badań Morza doradza Komisji Europejskiej, aby ta w przyszłym roku ograniczyła limity połowowe łososi, aż o 80 procent. Jak łatwo przewidzieć propozycja naukowców wywołała prawdziwą burzę wśród rybaków.
– Apele ekologów i naukowców o ratowanie łosi nie mają żadnego sensu, ponieważ ryb tego gatunku jest w Bałtyku pod dostatkiem – mówi Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich. W Bałtyku dużo jest jedynie sztucznie rozmnażanych troci. I choć wyglądem przypominają one łososie, są innym gatunkiem ryb – podkreślają naukowcy. Nasi rybacy zapewniają jednak, że… nie są wstanie odróżnić łososia od troci.
– Polscy rybacy celowo mylą obie ryby, ponieważ trocie, w przeciwieństwie do łososi, mogą łowić bez żadnych ograniczeń – mówi Kornel Łabęcki, ichtiolog. Nieoficjalnie wiadomo, że ograniczenie połowów łososi na Bałtyku jest już przesądzone. O wysokości przyznanego limitu zdecyduje jednak wkrótce Komisja Europejska.