fot. Konsulat Generalny RP w Ałmaty

Polskie ślady w Kazachstanie – to temat relacji byłego polskiego ambasadora w tym kraju. Niezwykłe odkrycia, egzotyczne pejzaże i pełna wzruszeń opowieść, której fragment nadesłał nam pochodzący z Łeby ambasador Władysław Sokołowski…

Polskie doły na dungańskim cmentarzu

W 2005 roku, w dzień Wszystkich Świętych odwiedziliśmy z żoną miejscowość Masanczi, położoną w przygranicznym z Kirgizją rajonie (powiecie) kordajskim, w obwodzie żambulskim (ok. 270 km od Ałmaty). Do 1961 r. wieś nosiła nazwę „Karakunuz” („Czarne Żuki”). Masanczi jest aułem, centrum okręgu wiejskiego, zamieszkałym przez ok. 10 tys. mieszkańców. W wyjeździe towarzyszył mi p. Mariusz Metelski, wykładowca j. polskiego na Uniwersytecie w Biszkeku.

Przyczyną mego wyboru Masanczi dla odwiedzenia polskich grobów była niepotwierdzona informacja z dwóch źródeł, iż znajdują się tam miejsca pochówku zmarłych z chorób i głodu żołnierzy formowanej na terenie ob. pdn. Kazachstanu, Kirgizji i Uzbekistanu, armii gen. W. Andersa.

fot. Konsulat Generalny RP w Ałmaty: Stolica Kazachstanu

Do Masanczi przyjechaliśmy przed 13-tą. Ponieważ do spotkania z akimem pozostało ponad godzinę czasu, pojechaliśmy na cmentarz, który w 2001 r. odwiedził p. M. Metelski. Wrażenie straszne. U wjazdu zniszczona brama, zamknięta na kłódkę. Między wiszącymi skrzydłami bramy spora przestrzeń, przez którą udało się przejść na teren cmentarza. Podeszliśmy nad wielkie wyrobisko ziemi, jakieś 70×30 m, czarne po wypaleniu trawy. Zobaczyliśmy miejsca nowych pochówków, kopczyki, oznaczone kamykami. Wnętrze wyrobiska o głębokości 1,5-2 m było puste. Zszedłem do niego od strony zachodniej, dostrzegając kości, wyraźnie końskie, bo z kopytem. Podszedlem do wyrobionej ściany. W pewnym miejscu wyraźnie widać było poziomo ułożone kości, mniejsze, być może ludzkie…

Z cmentarza podjechaliśmy do wiejskiego szpitala. Kilka otoczonych niewysokimi szpalerami róż, budyneczków przypominających raczej zarząd kołchozu, niż miejsce troski o chorych. Obok czynnych budynków, dwa jakby zostawione bez opieki. Pomyślałem, że jeden z nich, to stary szpital, w którym byli polscy żołnierze. Potem dyrektor szpitala wyjaśnił, że stary drewniany budynek został rozebrany, a w jego miejsce zbudowano nowy, murowany. Dyrektor, skromny i życzliwy nam człowiek, obiecał mi odnaleźć pielęgniarkę, która pracowała w szpitalu w latach czterdziestych, obecnie mieszka w mieście Tokmak w Kirgizji.

Po spotkaniu z dyrektorem wiejskiego szpitala, Elbiekiem Ibrajewem w Masanczi, udałem się do akimatu na zaplanowane spotkanie z: akimem okręgu wiejskiego, Iskarem Isupowiczem Noy i miejscowym „aksakałem”, powszechnie szanowanym starcem,  Łaachunowem Chija.

fot. Władysław Sokołowski: Łaachun Chija - dungański aksakał i polski ambasador

Łaachunow, ur. w 1930 r. i w czasie wojny zatrudniony w miejscowym kołchozie w charakterze rachmistrza potwierdził, iż w latach 1941-1944/45 we wsi przebywali Polacy, głównie żołnierze i oficerowie Wojska Polskiego, a także oddzielne rodziny. Według jego informacji, część z nich zmarła w miejscowym szpitalu, część odeszła z tworzoną armią w 1942 r., a także w 1943 r., a rodziny wyjechały do Polski pod koniec wojny. Ustalenie dat przybycia Polaków do Masanczi zajęło nieco czasu, ponieważ akim wspominał o latach 1939 i 1940, ale „aksakał” upierał się, że to było w końcu 1941 r.

Opowiedział on, że zmarłych (w nieznanej liczbie, lecz znacznie powyżej 100), chowano na miejscowym cmentarzu lub też na jego obrzeżach, w zbiorowych mogiłach, tzw. „polskich dołach”. Twierdził on, że w Masanczi stacjonował pułk Wojska Polskiego. Nie jest on w tej kwestii, moim zdaniem, wiarygodnym źródłem historycznym, bo opiera swoją opinię na obserwacji, że podczas swej obecności w budynku kołchozu był świadkiem spotkania polskiego pułkownika z salutującymi mu oficerami. To przecież mógł być oficer inspekcyjny z innej miejscowości, czego kilkunastoletni chłopiec nie wiedział, a słysząc, że to pułkownik, mógł uznać, że we wsi stacjonuje pułk. Pan Ch. Łaachunow wspominał też o przesiedlonych tu rodzinach, wymieniając jedno zapamiętane nazwisko: Magiera. Powiedział, że jako rachmistrz kołchozowy zapisywał wszystkie nazwiska pracujących tam osób, w tym również Polaków, ale poza Magierą żadne nie pozostało w jego pamięci. Oczywiście, żadne dokumenty kołchozu nie przetrwały.

fot. Władysław Sokołowski

Pan Ch. Łaachunow wskazał dwa miejsca pochówków. Jedno z nich znajduje się obok meczetu (miejscowy imam, prawdopodobnie po odkryciu tam masowego grobu, zabronił jakichkolwiek prac ziemnych), w pobliżu skromnego pomnika dla bohaterów wojny i ofiar represji politycznych. Drugie zaś – na obrzeżu pobliskiego, muzułmańskiego cmentarza. Znajduje się tam wykop ziemny o wymiarach ok. 70×30 m, otoczony fundamentem pod ogrodzenie oraz murem z białej cegły od strony drogi. Według wcześniej zebranych informacji pana M. Metelskiego, zmarłych Polaków chowano w miejscu obecnego wykopu (czego dowodem mają być wykonane przez niego w 2001 r. zdjęcia pokazujące kości i resztki odzieży oraz koparkę, wydobywającą ziemię), według zaś pana Ch. Łaachunowa, poza wykopem. Ciała przywożono ze szpitala, położonego przy tej samej drodze, w odległości 150 do 300 m. Stary, drewniany budynek szpitala już nie istnieje. Żyje natomiast pielęgniarka, opiekująca się chorymi żołnierzami. Mieszka w pobliskim mieście Tokmok, stolicy obwodu czujskiego Republiki Kirgiskiej. Dyrektor szpitala, jak wspomniałem, obiecał ustalić jej adres, a p. M. Metelski nawiązać z nią kontakt.

Należy dodać, iż mieszkańcy Masanczi, to w przeważającej większości muzułmanie-sunnici, potomkowie przybyłych tam z zach. Chin w 1877 r., Dunganów. Jadąc tam, nie wiedziałem, oczywiście, niczego o pochodzeniu mieszkańców tej wsi. Teraz dowiedziałem się, że nazwa „Dunganie” (według nazw własnych też: lochuej, chuej), tłumaczona jest jako „naród, który powrócił” i pochodzi z tureckiego. Otrzymali ją po przesiedleniu na teren Imperium Rosyjskiego. Etniczną ojczyzną Dunganów są Chiny, a przede wszystkim prowincje Chańsu i Szeńsi. Wielu Dunganów żyje w mieście Siań i w Xinjiang-Ujgurskiej Republice Autonomicznej. Na świecie żyje 8,6 mln Dunganów, z czego większość w Chinach (99,2 %), w krajach b. ZSRR ok. 70 tys., w Kirgizji 37 tys., w Kazachstanie, wg oficjalnych danych z 1999 r. także 37 tys., a w obwodzie Żambulskim zaś 30 tys.

Z historii stosunków rosyjsko-chińskich można dowiedzieć się, że w 1758 r. po likwidacji Chanatu Dżungarskiego, na terytorium Wschodniego Turkiestanu powstała nowa prowincja chińska – Xinjiang („Nowa Ziemia”). Po kolejnych wielkich powstaniach, w 1867 r. powstał Sułtanat Ilijski, a zimą 1976/77 roku (w przeddzień Nowego Roku), ok. 4 tys. aktywnych uczestników powstań przeciw Imperium Tsin z bohaterem narodowym Bijanchu na czele, uciekając przed represjami, po przejściu trudnych górskich przełęczy, dotarła do Siedmiorzecza. W Masanczi stoi pomnik, poświęcony wielkiemu wodzowi Dunganów. Nosząca za czasów carskich nazwę Nikołajewka, dungańska wieś otrzymała nazwę „Karakunuz” („Czarne Żuki”), która przetrwała do 1961 r.. Nazwę „Czarne Żuki” nadała wiosce rdzenna ludność, zajmująca się koczowniczym wypasem owiec, bydła i koni, podczas, gdy Dunganie, prawdopodobnie o nieco ciemniejszej karnacji zajmowali się „grzebaniem w ziemi, jak żuki”. Kolejna fala uciekinierów przybyła razem z Ujgurami w okresie od 1881 r. do 1884 r. (po zawarciu rozejmu pokojowego w Sankt-Petersburgu, zgodnie z którym Kraj Ilijski został zwrócony Chinom). Ogółem przesiedliło się ponad 15 tys. osób dungańskiego pochodzenia.

Język dungański stanowi chińską gałąź grupy języków chińsko-tybeckich. Język kazachstańskich Dunganów ma dwa narzecza: biszkekskie i tokmakskie (w zależności od miejsc osiedlenia w Kirgizji, Biszkeku i Tokmak). Pierwszego narzecza używają etniczni uciekinierzy z Chańsu i Xinjiangu, drugiego natomiast – natomiast z Szeńsi. Prawie połowa kazachstańskich Dunganów posługuje się własnym językiem. Zwraca wysoki poziom wykształcenia Dunganów w Kazachstanie: większość z nich ma wykształcenie średnie, a wielu wyższe, np.. tylko we wsi Sortobe w obw. żambylskiego mieszka 300 osób, które ukończyły studia).

Powszechna jest tu legenda o pochodzeniu Dunganów na zachodnich granicach Chin. Chiński cesarz zaprosił 300 Arabów do obrony granic imperium. Ci zaś wzięli za żony Chinki, co dało początek narodowi. Naukowcy zaś odnajdują więź między Dunganami i ludnością średniowiecznego miasta Tangut.

W Masanczi, w trakcie krótkiego przejazdu z Kordaju i pobytu we wsi miałem możliwość zorientowania się i potwierdzenia, ze tradycyjne zajęcie Dunganów, to rolnictwo z małym nawodnieniem, przy czym sztuka irygacji Dunganów ma bardzo wysoki poziom. W odróżnieniu do nie uprawianych rolniczo terenów, położonych za Grzbietem Żetnżoł, na północy doliny Czujskiej znajdują się wielkie pola uprawne. Hoduje się tu rośliny zbożowe, arbuzy, melony, dynie, rozwinięte jest ogrodnictwo i sadownictwo. Bydło i ptactwo utrzymywane jest w niewielkim zakresie.

W Kazachstanie i Kirgizji można zauważyć wiele barów (kafe), z napisami „dungańskaja kuchnia”. Kuchnia ta ma wiele technologii, z których główne, to: łan – smażenie w oleju, co dze – duszenie warzyw z mięsem. Powszechnie stosowany jest olej i przyprawy. Najbardziej popularne potrawy, to: łagman  (zniekształcone dungańskie słowo: „lumjan”), tj. makaron z mięsem i przyprawami, a także manty i bozy, przygotowywane na parze. Ciekawe, że mięso kurze i gęsie również przygotowuje się na parze. Szczególnie smaczny jest dungański płow „dwafan”, z mięsem i przyprawami. Do spożywania posiłków używa się specjalnych, głębokich piałek („uan”) i talerzy („dezy”). Herbatę natomiast pije się z małych filiżanek, obowiązkowo podawanych dwiema rękami. Używane są również tradycyjne chińskie pałeczki do jedzenia.

Moi rozmówcy podkreślali silne przywiązanie do tradycji i fakt, że przez blisko 130 lat zdołali zachować swoją tożsamość w skomplikowanych warunkach imperium carskiego i Związku Radzieckiego. W sprawie cmentarza stwierdzili jednoznacznie, iż w ich tradycji religijnej i kulturowej jest pozostawienie mogił bez opieki po to, aby „wchłonęła je ziemia”. Cmentarz stanowi więc rozległe pole (ok. 30 ha), porośnięte wypalanymi chwastami, z widocznymi nielicznymi kopcami nowszych pochówków.  Przy wskazanym miejscu pochówku polskich żołnierzy i pod wspomnianym pomnikiem złożyłem wiązanki kwiatów i zapaliliśmy białe i czerwone znicze.

Moi rozmówcy, a przede wszystkim akim I. Noy, zapewniali o gotowości do współpracy w zakresie upamiętnienia zmarłych Polaków, sugerując np. postawienie pomnika. Nie było deklaracji dot. jakichkolwiek prac o takim charakterze na samym cmentarzu. Obiecał natomiast kwerendę w miejscowym archiwum i muzeum w poszukiwaniu danych o obecności Polaków w Masanczi. Przewiduje też włączenie młodzieży szkolnej do gromadzenia informacji od osób starszych o polskich żołnierzach. Chętnie przyjął moją propozycję współpracy w tym zakresie, a także ofertę nawiązania kontaktów z polską miejscowością lub gminą, gdzie mieszkają muzułmanie.

Dr Władysław Sokołowski

Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Kazachstanu i Republice Kirgiskiej w latach 2004-2007.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.