– Turysta wędrujący z aparatem w głąb Zatoki Gdańskiej musi pamiętać że pod nim jest lodowata głęboka na kilka metrów woda i może zrobić ostatnie zdjęcie w życiu – mówi ratownik z Gdyni, który społecznie patroluje wybrzeże. Spacer po zbyt kruchym lodzie grozi śmiercią – przekonują policjanci, którzy w ostatnich dniach musieli zawracać turystów oddalonych nawet 600 m od brzegu. Od kilku dni po zamarzniętej zatoce spacerują setki osób. Robią sobie zdjęcia i cieszą się z atrakcji. Wreszcie, we wtorek omal nie doszło do tragedii. W Sopocie, 1200 m od brzegu, pomiędzy Kolibą i Grand Hotelem do wody wpadła 16-latka. Dziewczyna spacerowała po lodzie, który pękł. W ostatniej chwili uratowali ją przechodnie i strażacy…
Zdjęcie nie przedstawia zatoki, a zamarznięty brzeg bałtyckiej plaży. Widoki malownicze, jednak lód nie sięga daleko – szerokość lodowego pasa to kilka, kilkanaście metrów. Jeśli ktoś spaceruje rozważnie (nie kusi losu, podchodząc do samej krawędzi) nic stać mu się nie powinno.
Niebezpiecznie jest wszedzie, nawet kilka m od brzegu. Dziewczyna miała dużo szczęścia, bo mogła utonąć. Co robiła 1200m od brzegu???