Tylko służby medyczne, kurierzy, sprzedawcy czynnych punktów sprzedaży, służby mundurowe mają pełne ręce roboty i są najbardziej narażeni na spotkanie z tym niewidocznym intruzem. Nie wszystkie fabryki stanęły. Pracują te produkujące jedzenie, stacje benzynowe i magazyny budowlane. Nie wszystkie inwestycje zostały wstrzymane. Ale najbardziej optymistyczne prognozy przewidują spadek PKB od kilku do kilkudziesięciu procent. Wszystko zależy od tego jak sytuacja będzie się rozwijała, a tego nikt dokładnie nie wie. Wirus uderzył najpotężniejszych i najbogatszych: USA, Chiny, Europę. Niewiele wiemy co dzieje się w ubogich krajach Południa, zamilkły media o sytuacji w obozach dla uchodźców, w których było i tak dramatycznie przed pandemią.

„Jak tu żyć panie premierze?” Teraz to pytanie sprzed laty nabiera dopiero aktualności. Tylko, że żaden premier nie ma dobrej odpowiedzi. Uruchamiane są różne instrumenty pomocowe dla służby zdrowia, dla tracących pracę, dla stających na granicy bankructwa firm. Ale w pewnym momencie możliwości finansowe państw i rządów wyczerpią się. Może pojawić się groźba galopującej inflacji, niepokojąco wysokiego bezrobocia, wzrostu podatków, ograniczenia konsumpcji czyli spadku poziomu życia. Może wzrosnąć przestępczość, przemoc w rodzinach, liczba depresji, samobójstw i zgonów spowodowanych tym, że potencjał organizacyjny służby zdrowia nastawiony jest głównie na walkę z koronawirusem.

Jedyny pozytyw tego nowego, choć mającego swoje precedensy, doświadczenia ludzkości polega na tym, że odżywa środowisko naturalne, delfiny pojawiły się w kanałach Wenecji, wszyscy obserwują zwiększoną liczbę ptaków, a powietrze stało się czystsze. Może wreszcie zrozumiemy, że nie jesteśmy panami tej ziemi, a jeżeli będziemy ją nadal dewastować to wystawi nam jeszcze wyższy rachunek.

Lepiej radzą sobie w tym nietypowym czasie ludzie mieszkający na wsiach lub w domach na obrzeżach miast. Mają więcej przestrzeni, mniej patroli policji, straży miejskiej i SANEPID-u oraz więcej zajęć w ogrodzie czy przy uprawie pól. Nieźle radzą sobie osoby z zainteresowaniami intelektualnymi, o ile są na emeryturze bądź mają jakieś oszczędności. Oni czytają, piszą, nadrabiają zaległości w obejrzanych filmach. Najgorzej znoszą sytuację mieszkańcy blokowisk, samotni, rodziny wielodzietne, cierpiący na poważne schorzenia, przyzwyczajeni do pracy w ruchu. Cóż, trzeba zmieniać przyzwyczajenia i nawyki, a z tym nie jest tak łatwo.

A w Polsce mamy jeszcze jeden kłopot – wybory prezydenckie. W zaistniałej sytuacji powinny być odroczone na podstawie wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, co przewiduje Konstytucja, a urzędujący prezydent winien zaprosić wszystkich swoich rywali i w takim gronie wypracować sposób postępowania, który zaproponowaliby parlamentowi i rządowi. Niestety tak się nie stało, bo mamy malowanego prezydenta, który jak złodziej próbuje ukraść drugą kadencję za namową i przy pomocy, swojego politycznego mocodawcy, czyli Jarosława Kaczyńskiego. W związku z tym mamy to co mamy. Siłowe przepychanie przez parlament możliwości korespondencyjnego głosowania, wyposażenie marszałek Sejmu w możliwość przesunięcia terminu wyborów, faktyczne odsunięcie Państwowej Komisji Wyborczej od ich organizacji i powierzenie tego zadania rządowi. Jednocześnie pojawił się projekt zmiany Konstytucji proponujący przedłużenie kadencji Andrzeja Dudy o dwa lata. Jednym słowem burdel. Do wyborów niespełna trzy tygodnie, a niezgodnie z Konstytucją zmieniane prawo wyborcze może ujrzeć światło dzienne na trzy dni przed zarządzonymi na 10 maja wyborami. Tak nie można kierować państwem w dobie nietypowego lecz poważnego kryzysu, ale ciągle okazuje się, że 30. procentom wyborców to nie przeszkadza, a kolejne 30 procent ma to wszystko w nosie.

Może jeszcze nie dojdzie do tych wątpliwych, korespondencyjnych wyborów, które wprowadzane w tym trybie, czyli na wariackich papierach, naruszałyby wszystkie zasady prawdziwie demokratycznych wyborów, a więc: powszechności, bezpośredniości, tajności i równości. Pomijam kwestię narażenia na zarażenie tym groźnym wirusem tysięcy osób zaangażowanych w ich przeprowadzenie.

Lecz jeśli zostaną ogłoszone to wszyscy opozycyjni kandydaci, a więc Małgorzata Kidawa-Błońska, Władysław Kosiniak-Kamysz, Robert Biedroń, Szymon Hołownia i Krzysztof Bosak powinni zrezygnować z udziału w nich i zaapelować do swoich zwolenników o nie wzięcie udziału w tej farsie. Na placu „boju” pozostałby wówczas obecny prezydent i pozostali, szemrani kandydaci.

Jan Król, 21 kwiecień 2020.

1 KOMENTARZ

  1. Na starość zamiast mądrzeć, niektórzy głupieją. Szczęście, że przyrodzie nic nie to nie szkodzi.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.