Klarowny i czytelny zapis. Ale! Ale pojawia się życie i problemy gdy jedna z władz uzurpuje sobie prawo do wyłączności. I tak się dzieje od lat pięciu pod rządami PiS wybranymi przez około 20% dorosłych obywateli.W takiej tylko proporcji suweren zaufał aktualnie rządzącym.

Na pierwszy ogień poszedł Trybunał Konstytucyjny, a za nim sądy. Autonomia wymiaru sprawiedliwości została zakwestionowana. 30-tysięczny tłum, który demonstrował z początkiem tego roku na ulicach Warszawy w „Marszu Tysiąca Tóg”, z udziałem sędziów reprezentujących prawie wszystkie kraje europejskie oraz najważniejsze stowarzyszenia sędziów, pokazał, że nie ma zgody na zdławienie niezawisłości sędziów. Walka trwa.

Marsz Tysiąca Tóg wygenerował 18 mln zasięgu w mediach społecznościowych i odbił się szerokim echem w mediach zagranicznych

Więc pojawił się nowy wróg dla rządnych pełni władzy pisowców. Mianowicie Senat RP na czele z marszałkiem prof. Tomaszem Grodzkim w roli głównej. W tej Izbie PiS nie uzyskał większości i cierpi z tego powodu bardzo. Sięgnął zatem wraz z uległymi mu dziennikarzami, a raczej tak zwanymi dziennikarzami do bezprecedensowego ataku wpierw na osobę marszałka, a następnie na sprawowany przez niego urząd, sytuujący go wedle Konstytucji w roli trzeciej figury w państwie polskim.

Zaczęło się od pseudo donosu jakoby wymuszał łapówki od swoich pacjentów (jest wybitnym torakochirurgiem). Nawet CBA zamieściło na swojej stronie ogłoszenie, że poszukuje pacjentów Profesora, którzy wręczali mu kopertówki. Zdarzył się też przypadek, że ktoś proponował zapłatę w wysokości 5 tys. zł byłemu pacjentowi Profesora za słuszne doniesienie. Prof. Grodzki dzielnie stawia czoła tym pomówieniom w których pomawiający nawet nie odróżniają łapówki od opłaty za prywatną wizytę u lekarza, których wysokość ma charakter umowny. Co więcej, nikt z oskarżających nie kwestionuje jakości świadczonej przez Profesora pomocy. To dodatkowo dowodzi nikczemności tych donosicieli.

Gdy te zarzuty okazują się słabe, sięgnięto do arsenału politycznego poprzez zakwestionowanie prawa marszałka do wyjazdu na konsultacje do Komisji Europejskiej w sprawie tzw. ustawy „kagańcowej”, czy zaproszenia przedstawicieli Komisji Weneckiej do stolicy. Rządowi szermierze wyznaczeni do walki z marszałkiem uznali, że marszałek wkracza na teren polityki zagranicznej zastrzeżonej dla rządu. A szczyt bezczelności zaprezentował niejaki wiceminister sprawiedliwości, nomen omen, Warchoł Marcin kiedy odmówił przedstawicielom Komisji Weneckiej (będąc jej członkiem z ramienia rządu) merytorycznej rozmowy, a w zamian zaproponował zwiedzanie Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych dla uświadomienia im jakiej tradycji polscy sędziowie są spadkobiercami.

Otóż marszałek Grodzki nie wkroczył na teren polityki zagranicznej tylko na teren praworządności i podziału władz gwarantowanych Konstytucją, która takie prawo marszałkowi nadaje. Ponadto jest coś takiego jak dyplomacja parlamentarna polegająca na kontaktach z odpowiednimi instytucjami krajów z którymi posiadamy stosunki dyplomatyczne, nie mówiąc już o UE, której jesteśmy członkiem.

Nie zazdroszczę marszałkowi Grodzkiemu sytuacji w jakiej się znalazł. Sam zapewne snuje różne refleksje nad sensem swojej zgody na objęcie tak zaszczytnej funkcji. Ale cóż walka trwa, a ja wierzę w czyste sumienie Tomasza Grodzkiego i życzę mu, aby nie opuścił pola walki i zwyciężył!

Jan Król, 15.01.2020.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.