W tych wyborach o ostatecznym wyniku zadecydowały: wielkie transfery społeczne, upolitycznienie telewizji publicznej, determinacja obozu rządowego, pójście na starcie wyborcze opozycji politycznej w trzech komitetach wyborczych oraz duża frekwencja wyborcza. Nie wspominając o samej Konfederacji, która raczej z kilkunastoma posłami znajdzie się w Sejmie RP. W takich okolicznościach ordynacja wyborcza z d’Hondtem już przy poziomie 42 % dawała zwycięskiemu ugrupowaniu samodzielną większość w Sejmie RP. Wszystko wskazuje na to, iż (no niestety) PiS będzie dysponował większością parlamentarną. W Sejmie wystarczającą, a w Senacie chyba nieznacznie.

Gdyby podsumować zwyczajnie wyniki wyborcze Zjednoczonej Prawicy oraz Konfederacji „Wolność i Niepodległość”, to okazałoby się, że daje to prawie 50 % poparcia wyborczego. A ściślej na PiS głosowało 43,6 % obywateli oraz 6,4 % obywateli na Konfederację. Ale analogicznie, drugie 50 % głosów oddano na opozycję parlamentarną, przede wszystkim na Koalicję Obywatelską 27,4 %, Lewicę-SLD 12,0 % oraz PSL (Kukiz) 9,1 %. Te dane wyborcze podano 14 października br. o poranku (tj. o godz. 6.00). Chyba nie należy spodziewać się większych zmian w ostatecznych wynikach wyborczych. Niestety, fakty te poświadczają zjawisko rozbicia politycznego współczesnej Polski „pół na pół”!

Frekwencja wyborcza zaskoczyła wszystkich. Wynik ponad 61 % należy uznać w polskich realiach za imponujący. W krajach skandynawskich, i nie tylko byłby, on o 20-25 % wyższy. O wysoką frekwencję wyborczą apelowały wszystkie komitety wyborcze. Najgłośniej i z naruszeniem zasady fair play przez ugrupowanie rządzące – bo Wam zabiorą liczne świadczenia społeczne. Przy okazji warto przypomnieć, iż obecna frekwencja wyborcza jest taka sama jak w 1989 roku. I tak bywa, że po blisko 30 latach Polacy z 40-kilku procent w latach 90 ubiegłego wieku, doszli do w miarę przyzwoitego poziomu ponad 60 % frekwencji wyborczej. Ale, ale – te blisko 40 % to nadal stanowi duże wyzwanie wyborcze. Gdyby opozycji politycznej udało się dotrzeć do tej części społeczeństwa, prawdopodobnie nie byłoby w ogóle zwycięstwa PiS. Obozowi J. Kaczyńskiego dopisało w dużym stopniu szczęście. Nie jest też tak, iż zadecydowały głównie transfery finansowe. Partii rządzącej udało się chyba w pełni zmobilizować swój elektorat. Tutaj tkwi główna przyczyna jej sukcesu. Ale monopol polityczny przechodzi mimo wszystko do przeszłości. Opozycja parlamentarna będzie z bliska i profesjonalnie patrzeć władzy rządowej na ręce.  

Na Wieczorze Wyborczym w Gdańsku nie było stypy politycznej. Przybyło nadspodziewanie wiele osób, i samych kandydatów i sympatyków z ich sztabów wyborczych. Oczekiwano pomimo znanych realiów, lepszych wyników wyborczych po stronie Koalicji Wyborczej. Na spokojnie i z pewną nadzieją wysłuchano krótkich przemówień liderów politycznych w regionie. Nikt nie wyrażał żalu z racji nieobecności posła Sławomira Neumanna. W tej kwestie prawie wszyscy oczekują zmian personalnych. Z uwagą wysłuchano marszałka Mieczysława Struka, szefa Regionalnego Komitetu Wyborczego Koalicji Obywatelskiej oraz wicemarszałka Bogdana Borusewicza. Ich podziękowania i wyrazy szacunku dobrze oddawały stan rzeczywistości. „Walczyliśmy o to, ażeby w Polsce były szanowane wartości demokratyczne”, te słowa marszałków, właściwie oddawał stan ducha i umysłów zebranych sympatyków Koalicji Obywatelskiej. Ale, podkreślmy, z nadzieją i sympatią przyjęto poniekąd wyraziste wskazania na przyszłość. To znaczy – walka o zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 2020 roku oraz w wyborach samorządowych i parlamentarnych 2023 roku. W Gdańsku sięgano – już wczoraj, tak daleko w przyszłość! I tak trzymać.    

Jan Kulas

(14.10.19, godz. 8.10)