Jak grom z jasnego nieba spadły na rządzących i opinię publiczną ujawnione nagrania, tym razem rozmowy(ów?) Leszka Czarneckiego, właściciela Getin Banku i innych powiązanych z nim firm z przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) Markiem Chrzanowskim. Otóż pan Czarnecki został poproszony przez pana Chrzanowskiego na rozmowę w cztery oczy dotyczącą restrukturyzacji jego banku. I to podczas tej rozmowy padła „propozycja nie do odrzucenia”, rozumiana niedwuznacznie jako propozycja korupcyjna. Marek Chrzanowski zasugerował, tonem nie znoszącym sprzeciwu, zatrudnienie wskazanego przez niego prawnika, niejakiego Grzegorza Kowalczyka z Częstochowy, za wynagrodzeniem sięgającym (wg Leszka Czarneckiego) kwoty 40 milionów złotych, wypłacanych w ciągu trzech lat. W zamian za to szef KNF-u zobowiązywał się do wsparcia banku przed zakusami doprowadzenia go do upadłości i przejęcia za przysłowiową złotówkę przez inny bank, najprawdopodobniej państwowy, o co zabiega przedstawiciel prezydenta Dudy w KNF, niejaki z kolei pan Zdzisław Sokal, pełniący jednoczenie ważną funkcję prezesa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG).

Treść rozmowy(ów?) jak i okoliczności w jakich się odbywała jest ogólnie dostępna więc nie jest rolą komentatora szczegółowo ją opisywać. Idzie natomiast o wydobycie złowrogiego charakteru takiego procederu dla wiarygodności systemu bankowego i instytucji go nadzorujących. Co więcej po tej rozmowie panowie udali się do prezesa NBP Adama Glapińskiego w trakcie której szef KNF, , chciał uwiarygodnić swoją „ofertę” wobec swojego protektora.

Na szczęście Leszek Czarnecki nie dał się złowić na ten haczyk, a raczej hak. Rozmowę nagrał, mimo „szumideł”, gdyż jedno z trzech urządzeń nagrywających, które miał ze sobą, nie zawiodło i „szumidła” pokonało. Wyobrażam sobie, że ujawnienie tego skandalu zachwiało mocno dobrym samopoczuciem prezydenta, premiera, prezesa NBP, a i chyba samego prezesa, bo takiego ciosu zapewne się nie spodziewali.

Ale od razu powstaje pytanie ile takich rozmów odbywają przedstawiciele ekipy rządzącej z zależnymi od nich, w różnym zakresie, przedsiębiorcami i innymi interesariuszami? Na ile M. Chrzanowski działał w pojedynkę, a na ile pozostaje częścią, trybem jakiegoś szerszego układu? Jakie kolejne rewelacje zostaną ujawnione, co zapowiada pełnomocnik L. Czarneckiego mecenas Roman Giertych, swego czasu polityczny partner J. Kaczyńskiego?

Drugą kwestią do której chciałbym się odnieść jest zakończony protest policjantów, który w szczytowym okresie, tuż przed obchodami 100-lecia odzyskania niepodległości, doprowadził do ich 30% absencji w pracy na podstawie uzyskanych zwolnień lekarskich (odrębną sprawą jest, że tak masowo zwolnienia można pozyskiwać). Wcześniej przez dłuższy okres policjanci prowadzili „strajk włoski” i nie pobierali mandatów za wykroczenia.

Od zawsze uważałem, że policja winna być wynagradzana na poziomie wojska, albo i lepiej. Nie powinna w zamian być uprzywilejowana w rekompensatach za chorobowe, a obowiązujący system emerytalny (po 25 latach służby i 55 lat życia) nie winien być zmieniany. Dobrze płacić za dobrze wykonywaną pracę. To dewiza, która przyświecać powinna wszystkim systemom wynagradzania, także w policji. Żelazną także zasadą w kierowaniu policją musi być nie wykorzystywanie jej do walki politycznej. Niestety ta formuła dowodzenia policją zawiodła (wojskiem zresztą też). Kolejni komendanci różnych szczebli, zmieniani jak rękawiczki, wysługują się kolejnym ekipom, bo takie też jest wyobrażenie o sprawowaniu cywilnego nadzoru nad tą formacją u rządzących. Doprowadziło to w rezultacie do buntu policjantów, tak z powodów finansowych jak też z powodu dostrzegania, że policjanci traktowani są instrumentalnie w politycznych grach rządzących. Aktualnie brakuje około 5000 policjantów i po raz pierwszy brak jest chętnych do tej służby. Ta sytuacja skonsolidowała bardzo środowisko i zaczynają mówić otwarcie o sytuacji w jakiej się znajdują (nieopłacane nadgodziny, uboga infrastruktura techniczna, korzystanie z prywatnych telefonów w celach służbowych, przemęczenie, upadek autorytetu dowódców). Funkcjonariusze z Suwałk, politycznym mateczniku policyjnego nadzorcy czyli wiceministra Jarosława Zielińskiego, opisali jak są przymuszani do ochrony jego prywatnego domu przez 24 godziny na dobę, jak są angażowani do obsługi różnego rodzaju okolicznościowych imprez, jak otrzymują polecenia aby ubierać się po cywilnemu i zakładać ciemne okulary, a w uszach mieć słuchawki od smartfonu żeby odgrywać, przy zwierzchniku, rolę funkcjonariuszy do niedawna BOR (Biura Ochrony Rządu), a dziś SOP (Służby Ochrony Państwa) w sytuacji w której taka ochrona wiceministrowi nie przysługuje. Panie ministrze! Policja to nie folwark, a policjanci to nie pańszczyźniani chłopi!

W obydwu przypadkach z całą mocą ujawnione zostały kolejne poważne patologie drążące nasze państwo. Czy kiedyś uda się nam je pokonać? W taki oto sposób „dobra zmiana” znalazła się na ostrym zakręcie z którego może wypaść. A jak sprawy potoczą się dalej? Pożyjemy zobaczymy. „Tylko koni żal”.

Jan Król, 20.11.2018.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.