1. Polska transformacja ustrojowa miała rewolucyjny charakter tak w sferze politycznej (odzyskanie suwerenności, wolność słowa i organizowania się, wolne wybory, likwidacja policji politycznej, fundamentalna reforma samorządowa na poziomie gmin, wycofanie wojsk radzieckich) jak i gospodarczej (stawianie gospodarki z głowy na nogi w obszarze wymienialności złotego, prywatyzacji, swobody gospodarowania, otwarcia gospodarki na świat, konkurencyjności i efektywności). Mniej rewolucyjny charakter miały natomiast zmiany personalne oraz w wymiarze sprawiedliwości, ochronie zdrowia, edukacji czy służb specjalnych i wojska. Był to skutek rozmów „Okrągłego Stołu” oraz braku koncepcji w wielu obszarach funkcjonowania państwa, czemu dziwić się nie należy bo byliśmy pionierami przechodzenia od socjalizmu do demokratycznego kapitalizmu. Ale warto wyraźnie podkreślić, że „reformatorzy” wywodzący się z poprzedniego systemu wspierali dokonujące się zmiany i byli jedną z gwarancji bezkrwawego charakteru dokonującej się rewolucji. Rzecznikami takich rozwiązań byli wówczas także bracia Kaczyńscy.

2. Zgadzam się z autorem, że wszyscy których zmiany dotknęły bezpośrednio lub pośrednio (rodziny, bliscy), głównie w postaci utraty pracy, przeżyli największą traumę. Lecz był to konieczny koszt reform. Należało wyeliminować nieefektywne firmy, w tym PGR-y, a te które były nastawione na eksport do ZSRR traciły z dnia na dzień rynek zbytu.

Z drugiej strony miliony uzyskały szansę skorzystania z nowych możliwości i z powodzeniem je wykorzystały. W Słupsku na bazie upadłej państwowej„Alki”, zatrudniającej ponad 4 tys. osób powstało ponad 50 dobrze prosperujących firm obuwniczych.

Szok przeżyli mieszkańcy mojego rodzinnego Mielca w którym WSK zatrudniające ponad 20 tys. osób zbankrutowało. Dzisiaj jednak, po bez mała 30 latach mądrej polityki centralnej i lokalnej Mielec jest miastem w niczym nieustępującym miastom zachodnioeuropejskim (bez bezrobocia, z nowoczesnym przemysłem, świetną infrastrukturą i usługami). Nie wszystkim miejscowościom i ludziom tak się powiodło. Bo do tego potrzebna jest konsekwencja, kwalifikacje i wysiłek ludzi. Jeżeli możemy być dumni i mówić o sukcesie polskiej transformacji to zasługa w tym zarówno reformatorskiego kursu zapoczątkowanego przez rząd T. Mazowieckiego jak i umiejętności odnalezienia się w nowej sytuacji ogromnej rzeszy Polaków.

3. Czy zawiodła solidarność z tymi, którzy przeżyli największy szok i doznali w związku z nim psychicznego urazu utrudniającego odnalezienie się w nowej rzeczywistości ustrojowej? I tak i nie. Nie jest prawdą, że przestała działać pomoc społeczna czy, że nie było odpraw dla tracących pracę. Ale było tego bez wątpienia za mało. Społeczeństwo organizowało się na nowo. Pojawiły się też egoizmy grupowe i indywidualne. Wolność ma to do siebie, że wymaga odpowiedzialności, ale także uruchamia zachowania niemoralne i przestępcze. Coś za coś. Zapewne za mało było dialogu, empatii i zwykłej ludzkiej solidarności. Widocznie nie umieliśmy jej w większym stopniu z siebie wydobyć. Nałożyła się na to brutalna walka polityczna, w niepotrzebnej np. konkurencji Mazowieckiego z Wałęsą w wyborach prezydenckich. A pojawienie się Stana Tymińskiego z za oceanu i pokonanie przez niego w I turze Tadeusza Mazowieckiego było sygnałem skali frustracji i niezadowolenia liczącej się części społeczeństwa. Dzisiaj wyraźnie widać, że ludzie często przedkładali i przedkładają bezpieczeństwo nad wolność i co nie zawsze było i jest dostrzegane. A trzeba mieć to na uwadze, bo inaczej przegrywa się wybory.

4. I tym tropem poszedł Jarosław Kaczyński adresując swoje przesłanie do tej części Polaków, która słabo odnalazła się w nowej gospodarczej, społecznej i politycznej rzeczywistości, a dodatkowo jest podatna na różne spiskowe teorie, jak w przypadku katastrofy w Smoleńsku, roli i znaczenia inwestorów zagranicznych czy charakteru naszej obecności w Unii Europejskiej. Wydawało się, że wzrost gospodarczy, poprawa warunków życia potwierdzana w licznych sondażach, wzrost poziomu wykształcenia, otwarcie granic wzmocnią liberalno-demokratyczne nastroje wśród ludzi. Niestety tak się nie stało i nie dzieje. Podział wśród Polaków na proeuropejskich demokratów (30%) i nacjo-narodowych pseudokatolickich autokratów (30%), przy obojętności na sprawy publiczne pozostałych, jest mocno zakorzeniony w naszej historii. I dzisiaj też daje znać o sobie.

5. Nie wierzę w możliwość ogólnonarodowej solidarności i merytorycznego dialogu w perspektywie dekady, dwóch dekad(?) na co liczy w swoim pięknym, idealistycznym przesłaniu pan Wawrzyniec. Mamy czas walki! Pokazały to wybory samorządowe i pokazuje stan przygotowań do obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości. Marzy mi się, za Platonem, przywództwo ludzi mądrych, odpowiedzialnych, uczciwych. I nie jest prawdą, że takich ludzi w Polsce nie ma. Ale mam też świadomość, że powszechne prawo wyborcze oraz współczesne techniki komunikowania się dają potężne atuty populistom, demagogom, cwaniakom, ludziom bez skrupułów, żądnych władzy i popularności. Zresztą w innych okresach historycznych i w innych krajach też tak bywało i bywa.

Najwolniej bowiem zmienia się ludzka świadomość. Niestety Kościół nie wykorzystuje swojej potężnej pozycji, aby działać w duchu ewangelicznego przesłania dla uśmierzania nastrojów. Odwrotnie podkręca je i staje się stroną tego podziału. Osobiście mocno boleję z tego powodu. Obyśmy ponownie nie doprowadzili do jakiejś klęski (moralnej, gospodarczej, militarnej, autorytarnej) z której dopiero solidarnie będziemy się podnosić.

Jan Król, 29.10.2018.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.