Dzięki mądrości ówczesnych polityków i przy pewnej neutralności Kościoła udało się w 1993 roku zawrzeć tzw. kompromis aborcyjny dopuszczający w trzech przypadkach (gwałt, nieodwracalne uszkodzenie płodu, zagrożenie życia kobiety) możliwość przerwania ciąży.

Ale, pomimo, że takie rozwiązanie odpowiada, według dostępnych badań, większości Polek i Polaków to oczywiście nie zadowoliło dwóch skrajnych nurtów. Czyli tego, który domaga się całkowitego zakazu oraz tego, który chciałby aborcji na życzenie. I każdy z nich powołuje się na wolę większości, którą nie dysponuje. Kolejny więc raz zwolenniczki i zwolennicy obydwóch tych poglądów ruszyły do ataku przygotowując odpowiednie projekty ustaw.

Wydawało się, że projekt liberalizujący obecne rozwiązania (skądinąd zawężająco stosowane) ma małe szanse przejścia do dalszego procedowania w Sejmie ze względu na układ sił w parlamencie z dominującą rolą PiS. Jednak próba została podjęta. I co się okazało? Otóż ten właśnie projekt został odrzucony, w pierwszym czytaniu z braku 9 głosów, ale nie głosami PiS lecz za przyczyną zachowania się 30 posłanek i posłów PO i „Nowoczesnej”. Dodatkowo pikanterii tej całej sytuacji dodał fakt, że 58 posłów PiS na czele z Jarosławem Kaczyńskim głosowało za skierowaniem również tego projektu do dalszych prac. Opozycja znalazła się z przysłowiową „ręką w nocniku”, albo jak ktoś woli została „zrobiona w konia”. A Kaczyński i jego najbliżsi współpracownicy okazali się bardziej „dialogowi” (co oczywiście nie jest prawdą, ale wizerunkowo tak to wyszło), aniżeli ci posłowie opozycji, którzy albo nie wzięli udziału w głosowaniu, albo zagłosowali przeciwko dalszemu procedowaniu tego projektu. Trudno powiedzieć czy Kaczyński zrobił taki ruch z powodów czysto taktycznych, czy też, czego nie wykluczam, osobiście jest przeciwnikiem skrajnie restrykcyjnych zapisów prawa w tym zakresie, lecz mając w swoich szeregach zwolenników takiego rozwiązania oraz nie chcąc otwartej wojny z Kościołem gra na zwłokę.

Głosowanie nad dalszym losem tych dwóch projektów pokazało, zresztą nie po raz pierwszy, jak nieprzewidywalne są określone rozstrzygnięcia w polskiej polityce. Nieraz zbieg okoliczności, nieraz zwykły przypadek, nieraz czyjaś zła wola decydują o poważnych decyzjach dotykających wszystkich. I jak tu myśleć o jakiejś wielkiej prodemokratycznej koalicji skoro w tak prozaicznej sprawie jak określenie dalszego trybu pracy nad konkretnymi projektami ustaw dochodzi do blamażu? Nic nie usprawiedliwia tych 30 posłanek i posłów PO i „Nowoczesnej” z takiego zachowania. A powoływanie się na sumienie czy oczekiwania swoich wyborców nie wytrzymuje krytyki. W tym przypadku chodziło głównie o uszanowanie woli 400 tysięcy sygnatariuszy obywatelskiego projektu i zapewnienie prawa do reprezentowania go w toku dalszych prac. Przecież tu nie chodziło o ostateczne decyzje związane z prawem, lub jego brakiem, do aborcji.

Czy jest jakieś dobre rozwiązanie trwającego, ostrego sporu wokół aborcji. Coraz bardziej skłaniam się ku pomysłowi referendum (Włosi mają je już za sobą, a Irlandczycy przed sobą) i odpowiedzi na trzy pytania: czy jesteś za całkowitym zakazem; ograniczonym, bliskim obecnie obowiązującego praw; czy za pełną swobodą przerwania ciąży? Dodatkowo ograniczyłbym prawo do udziału w takim referendum osób, które pozostają w celibacie, programowo nie chcą mieć dzieci, tworzą tzw „białe małżeństwa”, lub mają powyżej np. 60-ciu lat. Wiem, że taki postulat jest ograniczeniem praw obywatelskich i w zasadzie jest niemożliwy do zrealizowania więc przynajmniej niech takie osoby ograniczą swoją aktywność publiczną w tym zakresie. Bo rzeczywiście prawdziwa odpowiedź na tak postawione pytania rodzi się w konkretnych sytuacjach, gdy indywidualnie ktoś musi podjąć decyzję o narodzinach nowego człowieka.

Jan Król, 18.01.2018.

1 KOMENTARZ

  1. Kto narusza KOMPROMIS, ten powinien liczyć się z PORAŻKĄ. TOTALNA OPOZYCJA w Platformie, prawem kaduka narusza PRAWA CZŁOWIEKA, wymuszając głosowanie swoich posłów niezgodnie z ich sumieniem.
    Nowoczesna z założenia miała być inna niż Platforma, ale to tylko pozory.
    Uczestniczy w działaniach TOTALNEJ OPOZYCJI, a w sejmowym głosowaniu dała popis nieudolności. Szefowa partii Lubnauer, usprawiedliwiając NIEWYPAŁ w głosowaniu, kłamie już podobnie, jak Platforma. Przecież trudno uwierzyć, że „posłowie Nowoczesnej nie mają doświadczenia i nie wiedzieli jak głosować”.
    Jeżeli w tym tkwi prawda, to jest jakiś problem z poziomem intelektualnym posłów Nowoczesnej, którzy przez dwa lata kadencji nie poznali mechanizmów sejmowych.
    W sprawach sumienia, zawsze najlepszy jest KOMPROMIS, a wyszła KOMPROMITACJA.
    Tak skompromitowana TOTALNA OPOZYCJA, żyjąca z budżetowych pieniędzy, nie powinna istnieć, nie wnosząc żadnych pozytywnych rozwiązań w obradach Sejmu.
    Idąc DROGĄ PALIKOTA, dobrze, że nie jest w stanie przeszkodzić, w oczekiwanych przez większość społeczeństwa, pożytecznych działaniach rządu, bo droga PLATFORMY prowadzi DONIKĄD.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.