A Marszałek, którego 150-tą rocznicę urodzin właśnie obchodzimy wypowiedział świętą prawdę. Ale jak ta prawda ma się do bieżącej polityki władzy PiS, szczególnie w relacji do Unii Europejskiej, której od 14 lat jesteśmy za zgodą suwerena członkami?

Źle się ma. I konstatuję to ze smutkiem u progu 2018 roku w którym przypada 100-tu lecie odzyskania niepodległości.

Komisja Europejska wdrożyła przeciwko naszemu krajowi art.7.1 Traktatu, będącego swego rodzaju konstytucją UE. Oznacza to złożenie formalnego wniosku do Rady UE, by ta stwierdziła „wyraźne ryzyko naruszenia praworządności przez Rzeczpospolitą Polską”. Niby taki niewinny wniosek, a jednak zawiera w sobie potężny ładunek. Otóż Komisja Europejska po dwuletnim okresie bezskutecznych prób podjęcia poważnego dialogu z rządem na temat łamania przez Polskę konstytucyjnej zasady trójpodziału władzy uruchomiła cytowany artykuł. Co istotnego zawiera się w tej decyzji? Po pierwsze to, że owa procedura nie była dotąd zastosowana wobec żadnego kraju członkowskiego. W ten sposób z przykładnego wzoru staliśmy się wytykanym palcem uczniakiem. Po drugie jest sygnałem dla międzynarodowej opinii publicznej, rządów innych krajów, świata biznesu, że Polska zaczyna być na bakier z praworządnością. Ubezwłasnowolnienie Trybunału Konstytucyjnego oraz likwidacja niezależności sądów tego dowodzą. Po trzecie podjęta decyzja może skutkować dalszymi konsekwencjami, łącznie z pozbawieniem Polski prawa głosu czy wyraźnym zmniejszeniem pieniędzy pomocowych płynących z budżetu UE. A od 2004 roku przypłynęło ich 140 miliardów Euro, co odpowiada ponad dwuletnim wydatkom budżetu państwa. Nie będę wymieniał jak dzięki tym pieniądzom zmienił się krajobraz Polski, gdyż każdy średnio rozgarnięty obywatel winien to dostrzec.

Rząd stoi na stanowisku, że UE nie ma prawa ingerować w kwestie praworządności krajów członkowskich i pociesza się, że do ostatecznych sankcji nie dojdzie, bo do tego potrzebna jest zgoda wszystkich pozostałych krajów członkowskich, a Węgry deklarują, że owym sankcjom sprzeciwią się. Warto więc odwołać się do prostego rozumowania i literalnie odczytać treść podpisanych przez Polskę dokumentów, które otworzyły nam drzwi do członkostwa w UE. A ponadto cóż za pocieszenie z deklaracji Węgier, przesuwających się również w kierunku autorytaryzmu, skoro, podobnie jak przy wyborze Donalda Tuska na prezydenta Europy, zostajemy osamotnieni stając się ułomnym dzieckiem Europy, izolowanym, wytykanym palcem, nie budzącym zaufania, pozbawionym wpływu na bieg spraw w UE, która jest gwarantem praworządności, bezpieczeństwa i dobrobytu.

Wyczuwał to swoją nietuzinkową intuicją właśnie Józef Piłsudski przed blisko 100-u laty.

Jak to jest zadajemy sobie pytanie, że ponad 80% Polaków jest za członkostwem w UE, a jednocześnie ponad 70% jest przeciwko wprowadzeniu Euro czy jakiejkolwiek solidarności w sprawie uchodźców. Sceptycyzm dominuje także jeśli idzie o pogłębienie współpracy w zakresie polityki zagranicznej, obronnej i bezpieczeństwa? Otóż wydaje się, że większość rodaków ma nastawienie wyłącznie klientystyczne wobec UE.

Prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz napisał wprost, „że korzyści, którymi kuszono nas do akcesji, już się kończą (…) nasz region dostanie znacznie mniej „funduszy strukturalnych” (…) tak postanowiono już dawno temu (…). Co było do wzięcia w większości wzięliśmy, i nie ma potrzeby by Polska w przyszłości tkwiła w niekorzystnym dla nas układzie jakim jest Unia Europejska”.

Czy zatem dopiero gdyby faktycznie doszło do wstrzymania dotacji dla rolników, samorządów i rządu, do zamknięcia granic i rynku dla naszych towarów i usług, do braku możliwości swobodnego podejmowania pracy na terenie UE, to istotna część narodu ocknęłaby by się i zawołała rzewnym głosem „UNIO WRÓĆ!”, a w wyborach poparłaby szczerze proeuropejskie formacje? Wiarygodność tak w życiu jak i w polityce buduje się na dotrzymywaniu zobowiązań. A więc należyprzestrzegać zasad i dotrzymywać umów na których zbudowana jest UE jako wielka wspólnota państw i narodów będąca reakcją na okrucieństwo II wojny i przedzielenia Europy „żelazną kurtyną”. Nie chciałbym doczekać realizacji takiego scenariusza bo szkoda życia na zabawę w kotka i myszkę. A tak wygląda obecnie polityka naszego rządu w stosunku do UE.

Nastąpiła zmiana premiera. Z prowincjonalnej Beaty Szydło na „europejskiego” Mateusza Morawieckiego, który zapowiada rekonstrukcję rządu po Trzech Królach. Ale czy zostanie zmieniona polityka krajowa i zagraniczna? Na razie nic takiej zmiany nie zapowiada. Bo gdyby miało do niej dojść to premier musiałby zadeklarować co najmniej: powrót do trójpodziału władzy, respektowanie Konstytucji, odpartyjnienie publicznych mediów, wzmocnienia osłabianych samorządów, partnerstwo wobec organizacji pozarządowych, przywrócenie służby cywilnej, określenie perspektywy wprowadzenia Euro, wypełnienie zobowiązań w sprawie uchodźców. A za taką deklaracją musiałyby podążyć, gwarantujące jej realizację, decyzje personalne. Póki co nadzieje na TAKĄ „dobrą zmianę” są znikome.

I dlatego samo wejście w Nowy 2018 Rok nie budzi we mnie większych nadziei. I dlatego tradycyjne życzenia „Szczęśliwego Nowego Roku” kieruję do indywidualnego doświadczenia ludzi, którym sprawy publiczne nie są jednak obce.

Jan Król, 31.12.2017.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.