W dniu przypadającym na 7-mą rocznicę smoleńskiej tragedii, czyli 10 kwietnia br., udałem się na Krakowskie Przedmieście pod Pałac Namiestnikowski, w którym urzęduje nasz malowany prezydent. To tutaj zwolennicy teorii zamachu, sprokurowanego przez Rosjan w osobach kontrolerów lotów i ich przełożonych, a ostatnio też przez niezidentyfikowanych sprawców wybuchu bomby termobarycznej, czczą naszą polską nieodpowiedzialność, którą nazywam polskim dziadostwem, a która była głównym sprawcą tamtej katastrofy. I cóż zastałem w tym ważnym miejscu? Gromadzących się wyznawców tej spiskowej koncepcji, na czele z „naczelnikiem” i jego podopiecznymi z rządu i parlamentu, odizolowanych od tzw. zwykłych ludzi potrójnym kordonem policji, metalowymi barierkami i całą procedurą sprawdzania kto zasługuje na wpuszczenie do obozu władzy. Wszystko to odbywało się pod hasłem bezpieczeństwa i w zgodzie z nową ustawą tworzącą instytucję „zgromadzeń cyklicznych”. A do takich smoleńskie miesięcznice aspirują. Nie próbowałem nawet forsować chronionego ściśle wejścia, gdyż bardziej interesowała mnie demonstracja organizowana przez Obywateli Rzeczpospolitej, będąca pokojowym protestem wobec pełnych nienawiści, podejrzeń i niedomówień uczestników kolejnej miesięcznicy. Pomyślałem sobie wówczas: skoro władza tak szczelnie oddziela się od społeczeństwa, to albo ma nieczyste sumienie, albo się go boi. Stanął mi wówczas przed oczami stan wojenny. Wtedy też pomyślałem sobie:  jeśli władza odgradza się od obywateli wojskiem to znaczy, że nie ma już nic innego im do zaoferowania. I tak rzeczywiście było.

Ale kilka dni temu inny obraz zapadł w moją pamięć. Otóż wezwany przez prokuraturę na przesłuchanie w charakterze świadka Donald Tusk, mimo pełnienia przez niego funkcji przewodniczącego Rady szefów wszystkich państw UE,  przeszedł na piechotę ze swojego sopockiego mieszkania na dworzec kolejowy, wsiadł do pociągu 2 klasy i przyjechał do stolicy gdzie został powitany przez rzeszę swoich zwolenników. Następnie, również pieszo, udał się do prokuratury w towarzystwie licznie zebranych sympatyków. Po 8-miu godzinnym przesłuchaniu (odpowiadał na około 100 pytań ręcznie protokółowanych przez śledczego), wzmocniony postawioną mu wodą i kawą, wyszedł do oczekujących go dziennikarzy i powiedział, że cała sprawa ma wybitnie charakter polityczny oraz, że czeka go jeszcze spotkanie w gronie przyjaciół. Okazało się, że z kolegami z dawnych lat zaplanował rozegrać mecz swojej ulubionej piłki nożnej.

W ten oto sposób zobaczyłem dwa oblicza Polski. Jedno zamknięte, z zaciśniętymi pięściami, nienawistne, dzielące Polaków na prawdziwych i przebranych i drugie otwarte, uśmiechnięte, na luzie, co nie oznacza, że nie przejęte niedobrym obrotem spraw publicznych we własnym kraju.

Oczywiście, pojawiły się od razu złośliwe komentarze do sympatycznej oprawy przyjazdu Tuska do Warszawy.  Nie będę ich cytował bo nie są tego warte. Ale co ciekawe pojawiły się one nie tylko ze strony jego politycznych wrogów, którzy najchętniej widzieliby go w kajdankach prowadzonego do celi, ale co smutne również ze strony lewicowej opozycji na co trafnie zwrócił uwagę Wojciech Maziarski w kolejnym trafnym artykule opatrzonym podtytułem: „Lewica utknęła w politycznej poczekalni” (GW z dn.24.04.17). Obie nieprzychylne Tuskowi strony chyba zazdroszczą, że sprawując jedną z najwyższych funkcji w polityce, nie tylko europejskiej, nie musi odgradzać się kordonem policji czy wojska od ludzi. Że można być uśmiechniętym, sympatycznym wyluzowanym, otoczonym przyjaciółmi człowiekiem.

Na pojawiające się pytanie w jakiej Polsce chciałbym żyć odpowiadam: właśnie w takiej – otwartej, solidarnej, przyjaznej, uśmiechniętej, praworządnej, szanowanej w świecie. Niestety, aktualnie Polska ma co najmniej te dwa oblicza.

Na szczęście niedługo przyjdzie czas próby, szczególny egzamin dojrzałości z poczucia obywatelskiej odpowiedzialności. Niedawno przeszli go Austriacy i Holendrzy. Aktualnie zdają go pomyślnie Francuzi. 80-cio procentowa frekwencja wyborcza i wybór większości za wspólną Europą, za otwartymi granicami wewnętrznymi, za humanitarnym odnoszeniem się do wielkiego problemu uchodźców (co nie oznacza otwarcia dla nich granic). W przeprowadzonym badaniu opinii publicznej D. Tusk wygrywa zdecydowanie z A. Dudą w przyszłych wyborach prezydenckich. PiS-owi nie przyrasta poparcie, a opozycji rośnie. Psucie państwa poprzez łamanie Konstytucji, nepotyzm, arogancję, partyjniactwo, ekscesy Macierewicza i Ziobry, Misiewicza i Berczyńskiego nie przyniosły jeszcze zasadniczego przełomu. Ciągle jednak te 500+, podwyższenie godzinowej stawki i minimalnej płacy równoważą niezadowolenie wywoływane powodami pozamaterialnymi.  Ale już nie mogę się doczekać ograniczenia sieci aptek czy zakazu handlu w niedzielę. Bo wówczas ludzie masowo odczują podwyżkę cen leków, a w soboty w sieciach handlowych, do których kolędują całe rodziny właśnie w weekendy, zrobi się horror kolejkowo-parkingowy. A jak pojawi się jeszcze wyższa inflacja zjadająca wyższe dochody to może wówczas dotrze do zdecydowanej większości, że „dobra zmiana” nie jest taka dobra.

Jan Król, 25.04.2017.

2 KOMENTARZE

  1. Też jestem po tej samej stronie, też nie mam wątpliwości w jakiej Polsce chciałabym żyć ale bardzo boję się egzaminu jaki przyjdzie nam zdawać. To, że im spada a nam rośnie, że możemy im wytknąć coraz więcej coraz poważniejszych błędów nie wiele jeszcze nie znaczy. Zaostrza się język, wyzwalają się coraz gorsze emocje, pogłębiają się podziały, wznoszą się coraz wyższe mury. Sama przeżyłam święta na których po raz pierwszy zabrakło jednej części rodziny między innymi z obawy przed konfrontacją różnych poglądów. Nawet zakładając optymistyczny wariant, że zwycięża w demokratycznych wyborach nasza wizja Polski i co zaraz potem? Odwrócimy wszystkie ich pseudo-reformy? Wytniemy w pień wszystkie kadry, a co bardziej zasłużonych wsadzimy do więzienia? Przejmiemy media? Uchwałami sejmu odbudujemy Trybunał? Sprywatyzujemy to co oni znacjonalizowali? Aż strach pomyśleć niewyjęte dwa albo trzy lata ! A co zrobimy ze wszystkimi tymi co stoją teraz po drugiej stronie zasieków i policyjnych kordonów? Niestety wiem co zrobimy: wspaniałomyślnie im wybaczymy i w poczuciu własnej wyższości i nieomylności patrzeć będziemy z politowaniem jak liżą rany żeby za cztery lata…….Czemu nie stać nas dzisiaj na chłodną analizę tego co robią, na wskazanie co z tego jest do przyjęcia a co trzeba będzie poprawić lub zmienić. Oprócz wyłapywania misiewiczów przyglądajmy się ludziom na różnych stanowiskach bo przecież nie wszyscy oni to nieudacznicy. Musimy zmniejszać amplitudę wahadła po kolejnych wyborach, bo Polska zwyczajnie tej huśtawki nie wytrzyma.Marzy nam się obywatelski zryw i osiemdziesięcio-procentowa frekwencja wyborcza a jak ją chcemy uzyskać – szczerząc zęby jedni na drugich? Co chcemy zaproponować tym którzy nie chodzą na wybory: przyłączcie się do naszego szczekania jak będzie nas więcej to będziemy szczekać głośniej. Niezaangażowani w tę wojnę czekają na nowego Kukiza i gdyby się taki znalazł mógłby i mnie kupić.

  2. Jeżeli ludzie zmądrzeją i dostrzegą PAZERNOŚĆ poszczególnych partii na PARCIE DO KORYTA, a przy tym ich FINANSOWANIE Z BUDŻETU PAŃSTWA, to wystarczy ten Kukiz 15 – jedyne ugrupowanie w sejmie, które na swoją działalność nie pobiera publicznych pieniędzy.
    Poparcie tego ugrupowania w takim stopniu, by wygrało wybory i mogło samodzielnie rządzić odmieniłoby scenę polityczną w radykalny sposób.
    Wtedy NOWY SPOSÓB RZĄDZENIA byłby rzeczywiście USTROJEM, w którym NAJWAŻNIEJSI SĄ OBYWATELE, a nie partie i ich interesy partyjne.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.