Miałem okazję blisko 10 lat zasiadać w polskim parlamencie. Jednakże do takiej sytuacji, jak w dniu piątek 16 grudnia 2016 roku, nigdy wcześniej nie doszło. Prowadzący obrady Sejmu Marszałek Marek Kuchciński swoją arbitralną i arogancką postawą wywołał głęboki kryzys polskiego parlamentaryzmu. Oczywiście przejawy takich zachowań miały miejsce już dużo  wcześniej. Ale większość parlamentarna powoływała się na „wolę narodu” i bezwzględny werdykt wyborców. W imię absolutyzowania swojej władzy, rządzący obóz polityczny PiS od wielu miesięcy paraliżował Trybunał Konstytucyjny, jeden z głównych filarów demokratycznego państwa. Pani premier demonstracyjnie oznajmiała, że nie dopuści do wydrukowania orzeczeń tegoż Trybunału. W Europie i cywilizowanym świecie, rzecz nie do pomyślenia. Przypomnijmy, że wiele ważnych ustaw uchwalano nocną porą. Nawet obecny Prezydent RP odbierał ślubowanie nowo wybranych członków Trybunału Konstytucyjnego przed godziną 1.00 w nocy. Zaczęto też ograniczać prawo zadawania pytań poselskich. Rezygnowano z zasięgania szerszych opinii, odrzucano system konsultacji społecznych, albowiem nad wszystkim dominował pospiech i jeszcze raz pośpiech. A przy ustawie o systemie oświaty, naruszano wszystkie podstawowe standardy. Zlekceważono protesty i stanowiska ogólnokrajowych środowisk samorządowych, a przecież to samorządy terytorialne są głównie organami założycielskimi szkół. I prawie na końcu, niestety, zaczęto ograniczać prawo dziennikarzy do swobodnego relacjonowania obrad parlamentu.  I tak złe zwyczaje zaczęły się coraz bardziej upowszechniać w polskim parlamencie. Dlatego w piątek dnia      16 grudnia br., wykluczenie przez Marszałka Sejmu młodego i nie agresywnego posła Michała Szczerby, wywołało burzę polityczną i lawinę zdarzeń. Zdesperowana opozycja polityczna zablokowała mównicę sejmową. W nocy, z piątku na sobotę kilka tysięcy obywateli pod Sejmem RP protestowało w obronie wolnych mediów. W następnych dniach w kolejnych miastach manifestowano w obronie wolności mediów w parlamencie.

Czarę goryczy przelała decyzja Marszałka Sejmu o przeniesieniu obrad do Sali Kolumnowej Sejmu. Dla posłów opozycji drzwi zostały zamknięte. Nie zapewniono gwarancji większości konstytucyjnej dla stanowienia ustaw. I znowu miejsce dialogu i poszukiwania kompromisowego rozwiązania, zajęła praktyka arbitralnej i bezwzględnej większości. Tym razem bezceremonialnie potraktowano projekt ustawy budżetowej państwa na 2017 rok. Skomasowano liczne i róże głosowania (a było ich razem ponad 320) i w pospiechu … ogłoszono uchwalenie ustawy budżetowej. Przypomnijmy, że ustawa budżetowa jest najważniejszą ustawą każdego roku. A ponieważ pracowałem w swoim czasie w sejmowej Komisji Finansów Publicznych, która to Komisja przedkłada Sejmowi pod głosowania zapisy projektu ustawy budżetowej, dobrze pamiętam reguły i zwyczaje parlamentarne jej towarzyszące. Zwyczajowo takich głosowań budżetowych bywało od ponad 300 do 500-600.  Dobrym zwyczajem było też prawo zadawania pytań poselskich, w sytuacjach gdy decydowano o milionach i miliardowych wydatkach. I właśnie dlatego w imię należytej staranności i dochowania szacunku dla najważniejszej ustawy, na głosowania projektu ustawy budżetowej, rezerwowano dużo czasu, najczęściej od 3-9 godzin. Po prostu w tak ważkiej dla obywateli i społeczeństwa kwestii, nie można iść na skróty i trikiem uchwalać ustawę. Niestety, obecnie rządzący przy głosowaniu projektu ustawy budżetowej na 2017 rok, naruszyli prawie wszystkie zasady. A przecież można było podjąć dialog i spokojnie, rzeczowo oraz odpowiedzialnie, następnego dnia (sobota, 17.12.2016) procedować projekt ustawy budżetowej, z zachowaniem wszystkich reguł sztuki parlamentarnej.

W moim przekonaniu trzeba podjąć próbę przywrócenia powagi i znaczenia parlamentu. Przecież od ostatnich wyborów minęło zaledwie 14 miesięcy. Trzeba powrócić do  respektowania Konstytucji RP. A dobro publiczne i kompromis, znowu powinny stanowić obszar politycznego porozumienia obozu rządzącego i opozycji politycznej. Nawet największe spory i różnice zdań, powinny być omawiane i rozstrzygane w parlamencie. Przenoszenie sporów i rywalizacji politycznej na ulicę, może zaszkodzić wszystkim uczestnikom polskiej sceny politycznej. To bowiem grozi radykalizacją i narastaniem agresji.  Nie zapominajmy również, że „przygląda się” Polsce dużą część międzynarodowej opinii publicznej. My, obywatele, mamy prawo oczekiwać od współczesnej klasy politycznej – zdania egzaminu w ważnym momencie naszych dziejów. A wszyscy posłowie i senatorowie, niech wezmą sobie do serca to, że praca parlamentarna z natury rzeczy jest żmudna, ciężka i profesjonalna. Z reguły na uznanie trzeba pracować wiele lat. I z natury rzeczy i istoty parlamentaryzmu, tu nie ma miejsca na pośpiech, chwyty i triki.

Jan Kulas

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.