To niesłychane jak pytanie to staje się dziś aktualne, mimo, że nie jesteśmy całkowicie osamotnieni (UE, NATO) oraz, że mamy piękne, udane doświadczenie pokojowego przejścia od komunizmu do demokracji i gospodarki rynkowej. Polacy pokazali światu, że można dokonywać rzeczy wydawałoby się niemożliwych. Ale przytoczone pytanie nabiera ponownie sensu w obliczu zagrożeń wobec konstytucyjnego ładu, które funduje nam obóz rządzący wspierany przez liczącą się, co nie oznacza, że większą, część naszych rodaków.

Na 13 grudnia br., w 35-tą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, szeroko rozumiana opozycja, z piękną tradycją tej wielkiej z 1980 roku „Solidarności”, wezwała do marszu protestu spod siedziby dawnego KC PZPR pod aktualną siedzibę centrali PiS, jako partii rządzącej. Jednocześnie zdyscyplinowany prokurator tegoż stanu wojennego, a dzisiaj poseł PiS i przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości jest twarzą „dobrej zmiany” w łamaniu Konstytucji i odchodzenia od demokratycznego państwa prawa. Można powiedzieć, trawestując znaną wypowiedź J. Kaczyńskiego, że wszyscy są znowu na właściwym miejscu.Dawna opozycja jest znowu na ulicy, a władza w swojej Centrali, tylko pod zmienionym adresem. Na szczęście nie jest on utajniony. To jakiś chichot historii, że prawdziwi bohaterowie obalenia komunizmu tacy jak Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk, Bogdan Borusewicz, Zbigniew Janas, Antoni Pikul muszą dzisiaj konfrontować się z rzeczywistym sługą tamtego systemu, którego PiS instrumentalnie wykorzystuje do rozwalania porządku konstytucyjnego. Widocznie i takie doświadczenie musimy zaliczyć.

Okazuje się, że tak jak 35 lat temu trzeba demonstrować skoro zawodzą instytucjonalne kanały komunikowania się społeczeństwa i władzy. Zapowiadany dialog stał się fikcją, co widać jaskrawie choćby na przykładzie przepychanej na siłę, wbrew opinii zainteresowanych i znających się na rzeczy, antyreformie oświaty. U wielu osób pojawia się pytanie czy 13 grudnia to dobra data na demonstrowanie swojej dezaprobaty dla poczynań rządzących? Moim zdaniem jest to sprawa wtórna. Jeśli protest rodzi się z autentycznej potrzeby to nie jest ważna data, bo nie data lecz jego siła decyduje o biegu zdarzeń. Akurat w przypadku 13 grudnia jest coś symbolicznego w tym, że trasa przemarszu zaplanowana została od dawnego Komitetu Centralnego partii, która uważała się za przewodnią siłę narodu, i taki też zapis zafundowała sobie i społeczeństwu w ówczesnej Konstytucji, do siedziby PiS aspirującego aktualnie do takiej roli, chociaż, póki co, bez zamiaru wpisywania jej do ustawy zasadniczej. Uznawanie bowiem, że uzyskanie 19% poparcia, spośród uprawnionych do głosowania w ostatnich wyborach, daje tytuł do powoływania się na „suwerena” i podnoszenia ręki na Konstytucję jest zwyczajnym nadużyciem.

Biuro analiz Sądu Najwyższego w opinii do kuriozalnego projektu ustawy o zgromadzeniach napisało: „ma wszelkie cechy prawa ‘stanu wyjątkowego’,  którego, o ile wiadomo, nikt w Polsce dotąd nie wprowadził (….). Oznacza to podjętą świadomie i oczywistą dla każdego prawnika próbę naruszenia ładu konstytucyjnego, w szczególności art.2 Konstytucji RP, w zakresie wyrażanej w niej zasady państwa ‘prawnego’”. Takie, i podobne im, działania władz zachęcają do protestu ludzi przywiązanych do wolności i rządów prawa.

Bezpośrednim zapalnikiem zaapelowania o manifestację 13 grudnia było aresztowanie Józefa Piniora, legendarnego działacza „Solidarności” pod wątpliwym zarzutem przyjęcia łapówki . To tenże Pinior, który skutecznie, po wprowadzeniu stanu wojennego, ukrył  80 milionów złotych będących własnością związku, o czym nakręcony został popularny film, miałby dzisiaj pokusić się na 46 tys.? Śmieszne! Dlatego sąd uchylił areszt, o który wnioskowała prokuratura, nie widząc wystarczających podstaw do jego zastosowania. Ale oczywiści cała akcja musiała odbyć się skoro świt, z udziałem kamer, gdyż znów potrzebne są igrzyska, kiedy kasa państwa zaczyna być pusta. Na takie praktyki władzy zgody być nie może. A pod wpływem społecznego nacisku PiS dwukrotnie już cofnął się, chociaż tylko częściowo, w przypadku próby dalszego zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej jak i w przypadku absurdalnej ustawy o prawie do zgromadzeń. Więc warto mobilizować opinię publiczną. Warto demonstrować skoro parlament i prezydent stali się wyłącznie maszynkami do głosowania i podpisywania.

Coraz częściej pojawia się pytanie jak długo na takie rządy jest skazana nasza ojczyzna  kochana? Zależy to od tego czy uda się przekonać 1-2 milionów wyborców, poza tymi, którzy są już przekonani, że odchodzenie od trójpodziału władz, rozdawnictwo pieniędzy w oderwaniu od pracy, budowanie egzotycznych sojuszy (Węgry, Białoruś, Albania), cofanie edukacji do poprzedniego wieku, lęk przed „obcymi” skazują Polskę, w dłuższym okresie, na uwiąd. A więc do dzieła!

Jan Król, 12.12.2016.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.