Kreśląc zatem parę słów o organizacjach pozarządowych, zwanych też popularnie NGO-sami  (od  angielskiego non-governmet organization) nie czynię tego teoretycznie, z pozycji zewnętrznego obserwatora, lecz z pozycji obywatela wspierającego ten ważny obszar życia społecznego tworzącego specyficzną jego tkankę, swoistą infrastrukturę społeczeństwa obywatelskiego, którego członkowie są świadomymi i aktywnymi  uczestnikami życia publicznego. I właśnie tacy ludzie powołali do dnia dzisiejszego, w wyniku odzyskanej wolności w 1989 roku, około 17 tysięcy fundacji i i ponad 100 tysięcy stowarzyszeń. Skorzystali oni z możliwości samoorganizowania się dla realizacji wielorakich zadań społecznych. Istnienie i działalność organizacji pozarządowych bierze się z respektowania konstytucyjnej zasady pomocniczości, promowanej również przez naukę społeczną Kościoła, a która mówi, że tam gdzie państwo nie jest niezbędne ze swoją obecnością pozostawia miejsce i jedynie ewentualnie wspiera ludzi i instytucje działające na własny rachunek i odpowiedzialność. Tak rozumieją swoją rolę i tak działają powołane organizacje. Oczywiście czynią to lepiej lub gorzej. Na ogół borykają się z problemami finansowymi. Ciągle nie powstał w Polsce na tyle silny finansowo sektor prywatny, aby mógł finansować działalność NGO-sów, chociaż pierwsze jaskółki już pojawiły się. Nie mamy też zbyt bogatych tradycji w ich działaniu i finansowaniu.

Mimo to sektor pozarządowy może pochwalić się poważnym dorobkiem mierzonym nie tylko osiągnięciami tych największych jak „Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy”, Polska Akcja Humanitarna, Caritas czy wspomniana i bliska mi FRDL, która w swojej 27-letniej historii m.in. przeszkoliła 1,5 miliona samorządowców, ale również setkami tysięcy inicjatyw podejmowanych przez pozostałe. Bez tej aktywności dziesiątków tysięcy społeczników o ile uboższa byłaby współczesna Polska.

Tymczasem od kilkunastu dni obserwujemy bezprzykładny atak jaki przypuściły media rządowe, na czele z TVPiS, na wybrane organizacje zaczynając od FRDL-u, Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia” czy Stowarzyszenia 61. Mętnie przytaczane są argumenty jakoby organizacje te miały uprzywilejowaną pozycję w pozyskiwaniu pieniędzy od samorządów terytorialnych. Ale żadne dowody nie są przytaczane poza sączonymi insynuacjami. Prawdziwym bowiem powodem ataku jest to, że były prezes Trybunału Konstytucyjnego, a obecnie sędzia w stanie spoczynku Jerzy Stępień, jako jeden z założycieli FRDL, a po śmierci prof. Jerzego Regulskiego, powszechnie uznawanego za ojca chrzestnego polskiej samorządności terytorialnej, został przewodniczącym Rady Fundatorów i w sprawach związanych z atakiem władzy na TK i państwo prawa zachowuje się przyzwoicie, czyli pozostaje w opozycji do PiS. Z kolei fundacja „Stocznia” stała się wygodnym chłopcem do bicia ze względu na to, że pracuje  w niej córka byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, a córka prezesa TK prof. Andrzeja Rzeplińskiego jest prezeską Stowarzyszenia 61. A więc wszyscy mają niewłaściwe konotacje polityczne więc trzeba takich ludzi unicestwić, a przy okazji organizacje w których pracują. Ale jak Pan Bóg chce kogoś ukarać to mu rozum odbiera. I tak PiS-owscy  autorzy tych działań niedopatrzyli mianowicie tego, że  w Radzie Nadzorczej fundacji „Stocznia”zasiada też żona aktualnego pierwszego wicepremiera. Niespodziewanie zatem dla wszystkich, łącznie z jego politycznymi mocodawcami, Piotr Gliński niby przeprosił na konferencji prasowej pomawiane panie – Komorowską i Rzeplińską oraz guru ruchu NGO Jakuba Wygnańskiego za przypuszczony na nich atak. Napisałem „niby przeprosił” bo nie powiedział po prostu „przepraszam” tylko użył formuły, że „jest gotów przeprosić”. Dodatkowo występując w „swojej” telewizji powiedział: „to jest kompromitacja TVP. Państwo żeście oszaleli. TVP to dom wariatów”. A uczynił to ponoć nie sam z siebie lecz pod naciskiem swojej żony. Więc brawo dla żony, a nie dla Glińskiego.

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że rozpoczęta dezawuacja  „nie swoich” organizacji pozarządowych jest kolejną odsłoną autorytarnych zapędów rządzącej ekipy. Nieprzypadkowo równocześnie pojawiła się rządowa inicjatywa powołania Narodowego (a jakże) Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego, które z 60-cio milionowym budżetem, miałoby wspierać powolne władzy organizacje, pozostające już tylko z nazwy pozarządowymi. Cała ta sytuacja pokazuje jak daleko ludzie PiS nie rozumieją istoty obywatelskich wolności i jak boją się świadomego swych praw i obowiązków społeczeństwa. Wkraczają tym samym na drogę na którą ostatnio weszły Rosja, Egipt, Turcja i Węgry. Niezłe towarzystwo. Nieprawdaż? Mam jednak cichą nadzieję, że ciągle tworzące się polskie społeczeństwo obywatelskie da odpór takim zakusom.

Jan Król, 30.11.2016.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.