Zaatakowany wpierw z lewa, a potem z prawa powiedział co wiedział poza dostępną wiedzą medyczną, socjologiczną, prawną. Wypowiedział się stricte ideologicznie, aby przede wszystkim nie stracić poparcia Kościoła z którego korzysta i na które ciągle liczy. Wypowiedział się jako polityk przystrojony w maskę moralisty, rzekomego obrońcy życia od chwili poczęcia. Ale, aby życia bronić wpierw trzeba je komuś dać. A osobnicy w rodzaju J. Kaczyńskiego nie mają pojęcia o prawdziwym życiu i dlatego powinni być bardzo powściągliwi w ferowaniu wyroków, ocen i formułowaniu prawnych regulacji w tak delikatnej, lecz obecnej od zarania dziejów człowieka, problematyce.

Bez wątpienia wartością toczonej od 25 lat w Polsce dyskusji o aborcji jest to, że dzisiaj mało kto uważa przerwanie ciąży za zwykły zabieg medyczny porównywalny z wyrwaniem zęba, czy usunięciem ślepej kiszki. Aborcja jest złem o dalekosiężnych skutkach szczególnie dla dokonującej jej kobiety. Ale jej specyfika polega na tym, że dotyczy najbardziej intymnej sfery ludzkiego życia i nie można jej włączać w bieżącą walkę polityczną. A tak niestety dzieje się. Ponadto, gdy próbuje się narzucić restrykcyjne ramy prawne dla tej problematyki to tym samym zmierza się w kierunku państwa wyznaniowego na wzór reżimów obowiązujących w niektórych państwach muzułmańskich. A wydawało się, że ten rozdział historii, jako członkowie europejskiej rodziny państw i narodów, mamy już za sobą. Przecież także Kościół rzymskokatolicki wziął z tą doktryną zdecydowany rozbrat, czego dowiódł Sobór Watykański II oraz społeczne nauczanie kolejnych papieży. Kościół jest bowiem zobowiązany aby odpowiednio kształtować sumienia swoich wyznawców, a nie podpierać się prawem państwowym, które obejmuje wszystkich obywateli, a nie wyznawców tylko jednej religii.

A tu okazuje się, że Jarosław („Polskę zbaw” – jak wykrzykują jego wyznawcy) zamierza odegrać rolę Pierwszego Taliba RP próbując narzucić kobietom w jakich okolicznościach mają rodzić. Więc nie czas na upajanie się „sukcesem” czarnego protestu parasolek gdyż nie znamy ani dnia, ani godziny kiedy „dobra zmiana” dotrze do łon polskich kobiet. Bo już do nich zagląda.

Osobiście bardzo przeżywałem swój udział w debacie i decyzjach zakończonych tzw. kompromisem aborcyjnym. Po latach okazuje się, że ta obowiązująca ciągle ustawa działa słabo bo w praktyce eliminuje prawo do aborcji nawet w tych trzech wymienionych w niej przypadkach (gwałtu, zagrożenia życia matki i nieodwracalnego uszkodzenia płodu). Skłaniam się więc obecnie ku rozwiązaniom niemieckim dopuszczającym przerywanie ciąży z tzw. względów społecznych lecz pod bardzo rygorystycznymi warunkami połączonymi z ofertą pomocy dla kobiet pozostających w niechcianej ciąży. Wielkim orędownikiem tych rozwiązań był i jest wierny syn Kościoła, ojciec wieloletniej rodziny, mój mentor w tych kwestiach, wieloletni senator i poseł Andrzej Wielowieyski.

Oficjalne statystyki mówią o około 1800 legalnych aborcji wykonywanych w Polsce w ostatnim roku, co oznacza tendencję wzrostową spowodowaną coraz dokładniejszymi i powszechniejszymi badaniami prenatalnymi. Natomiast w miarę wiarygodne szacunki informują o 150-200 tys. aborcji dokonywanych przez Polki w podziemiu lub za bliską zagranicą (Niemcy, Czechy, Słowacja, Austria). Warto skończyć z tą hipokryzją gdyż okazuje się, że najniższą liczbę aborcji dokonuje się w krajach zachodu gdzie jest dozwolona, ale w których jednocześnie edukacja seksualna oraz antykoncepcja są rozpowszechnione. Oczywiście, że aktualnie nie ma warunków do takich rozwiązań w naszym kraju gdyż nawet osiągnięty przed 20 laty kompromis jest zagrożony.  Nie oznacza to jednak, że nie należy walczyć o zmianę sytuacji. Najlepszą drogą do rozwiązania aborcyjnego dylematu byłoby referendum, w którym mogłyby wziąć udział tylko kobiety. Ale na taką propozycję też nie ma szans. Pozostaje zatem obywatelska edukacja i takie decyzje wyborcze, aby kolejna fala rodzimych Talibów nie nadawała tonu debacie i charakterowi rozstrzygnięć ustawowych w tym obszarze. I tutaj tkwi niebagatelna siła polskich kobiet, której udaną próbkę zademonstrowały.

Jan Król, 17.10.2016.

1 KOMENTARZ

  1. Ma Pan rację, ale niepotrzebnie miesza Pan do tego kler i Kościół pisząc „Wielkim orędownikiem tych rozwiązań był i jest wierny syn Kościoła, ojciec wieloletniej rodziny, mój mentor w tych kwestiach, wieloletni senator i poseł Andrzej Wielowieyski.”

    Ziemia jest okrągła, a prawo powinno być ludzkie. Jest tak nie dlatego, że jakiś autorytet tak uważa, że tak uważa KK, że ktoś ma dużą rodzinę, tylko dlatego, że to jest albo dowiedzione (nauka), albo dobre (etyka).

    Nie ma definicji pojęcia „DOBRO” i nie da się jej wprowadzić, bo nie zawsze to co dobre dla jednych jest dobre dla innych. Często to co dobre dla mnie jest złe dla kogoś. Dlatego NIE WOLNO wkraczać ustawami w sferę DOBRA. Tu musi działać sumienie.

    Sumienie to rzecz osobista, należy do jednostki. To osoba, która ma sumienie decyduje o tym co i jak robi. Państwo może (powinno) sprawić, że sumienie jest wrażliwe.

    Nasze państwo wystawiło ludzkie sumienia na żer korporacji albo kleru i teraz próbuje własne zaniechania naprawić kosztem praw kobiet. Takie państwo stanie się więzieniem obywateli. Będzie biedne i zacofane. To pozycja i prawa kobiet decydują o tym, czy kraj się rozwija czy bankrutuje. Im wyższa pozycja kobiet, tym ludziom żyje się lepiej, a państwa się bogacą.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.