Kiedy oznajmiłem bliskiej mi osobie, że wybieram się na film pt. „Smoleńsk”, usłyszałem po co i czy warto nabijać frekwencję? Odpowiedziałem ze spokojem po to właśnie, aby przekonać się jaki to jest film i ażeby umieć dyskutować o tak ważnej tematyce jak  największa katastrofa polskiej elity politycznej po Katyniu i po Powstaniu Warszawskim. Poza tym, w moim skromnym przekonaniu, potrzebny jest dialog i rozmowa pomiędzy Polakami o ważnych elementach dziejów ojczystych. Nie ukrywam, że pewną marką był dla mnie wybitny dorobek reżyserski Antoniego Krauze (nie mylić z śp. Krzysztofem Krauze m. in. reżyserem film „Dług”) w zakresie filmów fabularnych i dokumentalnych. Dla nas, ludzi Pomorza, wysoko ceniony był i jest film w reżyserii A. Krauze pt. „Czarny czwartek”, znakomicie oddający dramat, faktografię i klimat tragedii grudniowej w Gdyni (17.12.1970). W konsekwencji pierwszego dnia krajowej premiery (9.09.2016) w tczewskim kinie „Helios” obejrzałem film „Smoleńsk”. Wbrew pozorom filmu tego nie da się krótko i jednoznacznie zwekslować. I to jest właśnie pytanie, jaka jest faktografia filmu i jakie towarzyszy jemu przesłanie?

Film „Smoleńsk” trwa stosunkowo długo, blisko 2 godziny i chwilami dla naszej młodzieży może być nużący i męczący. Naturalnie dla osób nieco bliżej zainteresowanych najnowszą historią Polski i życiem politycznym polskiej transformacji, film wydaje się być interesujący. Należy też pamiętać, że prace nad filmem trwały blisko 3 lata. Wbrew enuncjacjom prasowym nie mam zastrzeżeń do gry aktorów, w tym do głównej bohaterki dziennikarki Niny (aktorki Beaty Fido). W niektórych przypadkach gra aktorska ma również niepospolity wymiar. Tak należy ocenić rolę aktorską Lecha Łotockiego, który wcielił się w rolę prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Być może najwybitniejszą rolę zagrała Aldona Struzik, w filmie żona generała Andrzeja Błasika. Wyraźne i czytelne wrażenie robi gra aktorów w roli rosyjskich kontrolerów lotniska wojskowego w Smoleńsku. Niewątpliwie mocną stroną filmu A. Krauzego jest znakomita muzyka Michała Lorenca. Ta muzyka współtworzy niezwykły i przenikliwy obraz narodowego dramatu.

Jak wspomniałem film „Smoleńsk” trzeba zobaczyć. Ale warto wziąć pod uwagę kilka uwag i zastrzeżeń. Nade wszystko film eksponuje wszystkie podstawowe wątpliwości związane z dotychczasowym stanem wyjaśnienia tej wielkiej, narodowej katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku. W filmie poddano ostrej krytyce rosyjski jak i polskie raport z tej katastrofy. W tym kontekście chyba jednak zabrakło w filmie głosu ówczesnego premiera RP Donalda Tuska?  Za to sugestywnie pokazano  jego spotkanie i rozmowy na sopockim molo (1.09.2009) z ówczesnym premierem Federacji Rosyjskiej Władymirem Putinem. W pewnym momencie filmu, silnie wyeksponowano wizytę prezydenta L. Kaczyńskiego w Gruzji (23.11.2008). Jeden z bohaterów filmu  stwierdza, że właśnie tu tkwi główna przyczyna tragedii smoleńskiej! Dalej dopowiada, że Rosjanie niejako wydali swoisty wyrok na ówczesną głowę państwa polskiego. Naturalnie reżyser filmu nie rozstrzyga na ile podwójna linia polskiej polityki zagranicznej służyła Polsce, a na ile ją osłabiała? Przypomnijmy, że finałem tej podwójnej polityki zagranicznej ze strony Polski było m.in. wysłanie dwóch delegacji do Smoleńska – właśnie dla uczczenia 70. rocznicy tragedii katyńskiej (z wiosny 1940 roku). A mianowicie dnia 7 kwietnia 2010 roku (środa) była to delegacja polska na czele z premierem D. Tuskiem, a 10 kwietnia 2010 roku (sobota) również delegacja polska, ale na czele z Prezydentem RP L. Kaczyńskim. Mało się zwraca uwagę, że gdyby nie miała miejsce ta podwójna polityka zagraniczna, to być może do tragedii smoleńskiej w ogóle by nie doszło?

Pomimo pewnych wątpliwości, film „Smoleńsk” warto zobaczyć. Wychodząc z kina, ma się odczucie, „a jednak to kontrolerzy rosyjscy ze Smoleńska doprowadzili do tragedii prezydenckiego samolotu Tupolew 154”. Taka jest bowiem, jak można sądzić, podstawowa teza filmu. Wrażenie jednostronności w filmie robi też wizyta i rozmowy głównej bohaterki Niny w Chicago. Tutaj zaprezentowano głos anonimowego eksperta amerykańskiego, który zupełnie zdyskredytował raport strony polskiej z katastrofy smoleńskiej. To stanowisko było w Polsce często i dość jednostronnie eksponowane, szczególnie w mediach krytycznych wobec rządu PO-PSL. Jak należy sądzić, zawsze warto zachować umiar.

I na sam koniec. Po obejrzeniu filmu, każdy ma prawo wyrobić sobie własny pogląd. Jednakże prapremiera filmu w dniu 5 września 2016 roku miała wyraźnie polityczny kontekst. Do szerszej opinii publicznej dotarła wyraźnie pozytywna ocena filmu ze strony Prezesa PiS. Naturalnie Jarosław Kaczyński, osoba niezwykle boleśnie dotknięta katastrofą smoleńską, ma szczególne prawo do własnej oceny. Czy jednak jego konstatacja, że film mówi prawdę o katastrofie, nie jest zbyt daleko idąca i może przedwczesna? Nie da się przecież wykluczyć faktu, że pełne i ostateczne wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej, może potrwać jeszcze wiele lat, i być może z niewiadomym skutkiem. Jako historyk i obywatel RP zastanawiam się również, w jakim stopniu wyjaśnianie polskiej katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem, wpłynie na całokształt stosunków polsko-rosyjskich?

Jan Kulas

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.