Od blisko 27 lat żyjemy w państwie wolnym i demokratycznym. Nas Polaków, wolność wyjątkowo drogo kosztowała. Przypomnijmy bohaterską wojnę obronną 1939 roku, ogromny wysiłek AK (Armii Krajowej) największej podziemnej armii Europy, heroizm Powstania Warszawskiego 1944 roku, wielką batalię PSL o wolne wybory w powojennej Polsce i wreszcie dramat „Żołnierzy wyklętych”. Polska była państwem, które znajdując się w obozie państw zwycięskiej koalicji, utraciła suwerenność i historyczne Kresy Wschodnie z Wilnem i Lwowem. Wydarzenia 1956 roku, Marca 1968, Grudnia 1970, protestów robotniczych 1976 roku i nade wszystko powstanie wielkiej „Solidarności” w 1980 roku, wytrwanie i danie  narodowego świadectwo wolności w stanie wojennym i wreszcie rozważne rozmowy „Okrągłego Stołu” – to droga do polskiej wolności w 1989 roku. Dzień 4 czerwca 1989 roku, dzień częściowo (ale jakże ważnych) wolnych wyborów do Sejmu i całkowicie wolnych wyborów do Senatu, dał początek polskiej drogi do suwerenności i demokracji.

Zawsze warto i trzeba pamiętać o cenie wolności w Polsce. Właśnie dla wolności, Polacy byli i są gotowi ponieść największy wysiłek i trud. Dlatego też powinniśmy cieszyć się i radować, chociaż w życiu codziennym nie zawsze łatwo jest, tym odzyskanym Darem wolności. Jakże pięknie o tym darze wolności i zagospodarowywaniu wolności mówił Jan Paweł II. Może najdobitniej wyraził to podczas swojej wizyty w Sejmie RP, dnia 11 czerwca 1999 roku. Papież podziękował wtedy „Panu historii” za dotychczasowy kształt polskich przemian, za wielki trud i pracę, aby życie w naszej Ojczyźnie „uczynić lepszym, bardziej ludzkim”. Wtedy to również Papież-Polak podkreślił, że fundamentem rozwoju wolnego i demokratycznego społeczeństwa jest „poszanowanie godności osoby ludzkiej i jego praw”. Te wielkie i zobowiązujące słowa Papież wygłaszał w pierwsze 10. lecie odrodzonej wolności i demokracji. Minęło kolejnych 17 lat.

W tym roku przypada już 27. rocznica zwycięskich wyborów parlamentarnych z 1989 roku. Wydawałoby się, że jest i powinno to być wspólnym świętem rządzących i opozycji politycznej. Taka też była intencja uchwały sejmowej z 24 maja 2013 roku. W uchwale tej (przy braku sprzeciwu posłów PiS) ustanowiono dzień 4 czerwca „Dniem Wolności i Praw Obywatelskich”. Nie przypadkiem słowa wolność i prawa obywatelskie, zapisano tutaj dużymi literami. W moim przekonaniu docelowo dzień 4 czerwca jako „Dzień Wolności i Praw Obywatelskich”, powinien być również dniem wolnym od pracy. Z tym dniem nastały wielkie wydarzenia nie tylko dla Polaków. Ale jak podkreślono w przywołanej tutaj uchwale sejmowej, zapoczątkowano „uwalnianie Europy od komunizmu”. Młodszym czytelnikom przypomnijmy, że u progu 1989 roku komunizm radziecki (w orbicie wpływów ZSRR) panował nad 1/3 ludności ówczesnego świata.

Jak wspomniano, wolność trzeba szanować i pielęgnować. Nigdy też nie jest ona dana raz i na zawsze. Dlatego też bardzo zdziwiłem się, gdy z polecenia rządu premier B. Szydło wydano niedawno nakaz pracy dla administracji rządowej i państwowych urzędów centralnych w dniu 4 czerwca 2016 roku (!?), w zamian za dzień wolny 27 maja tego roku. Nie wnikając w motywy tej decyzji, oznacza to, że tysiące Polaków zamiast świętować 27. rocznicę odzyskania wolności i demokracji, będzie musiało 4 czerwca (sobota) 2016 roku pracować. Dlaczego, dlaczego, dlaczego, oto jest pytanie? A uchwały sejmowej o ustanowieniu „Dnia Wolności i Praw Obywatelskich” nikt nie odwołał, ani dotychczas nie kwestionował.

Jan Kulas

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.