Piszę te skromne refleksje dnia 20 maja 2016 roku, nie ukrywajmy, w trudnym czasie dla  polskiej polityki na forum międzynarodowym. Było wiadome i do przewidzenia, że eskalacja konfliktu z Komisją Europejską nikomu nie służy. Skoro poprosiliśmy (polski minister spraw zagranicznych) o werdykt Komisję Wenecką, to należy jak najszybciej wprowadzić go w życie. Zawsze jest dobry czas na działania kompromisowe i pojednawcze. Nawet mając większość bezwzględną w parlamencie, trzeba poszukiwać dialogu i porozumienia z opozycją polityczną w sprawach dla Polski najważniejszych, a do takich niewątpliwe należą polityka zagraniczna, troska o pozytywny wizerunek Polski w świecie oraz bezpieczeństwo państwa i obywateli. Wbrew pozorom władza absolutna, nawet w systemie konstytucyjnym, może obrócić się przeciw tym, którzy ją sprawują.

Bardzo mnie ostatnio zmartwiła wypowiedź wicepremiera i ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego, ta z dnia 18 maja 2016 roku, na temat wyborów prezydenckich w USA. Jak wiadomo wybory te znajdują się w stanie finalnego etapu. Polski wicepremier i minister M. Morawiecki, dotychczas uchodzący za profesjonalnego i odpowiedzialnego menedżera oraz  bankowca, określił je jako „wybór pomiędzy dżumą i cholerą”. Oczywiście to jednoznaczne i bardzo obraźliwe określenie. Zauważmy, że mówimy nie tylko o największym (pod względem gospodarczym i politycznym) i najbardziej wpływowym państwie we  współczesnym świece. Ale mówimy również o polskim sojuszniku, państwie zaprzyjaźnionym, państwie, gdzie mieszka i głosuje w wyborach prezydenckich wiele milionów obywateli polskiego pochodzenia. Jak wiadomo, w Stanach Zjednoczonych wybory prezydencki są najważniejsze i decydują m.in. o polityce zagranicznej USA. Za niespełna pół roku Hillary Clinton albo Donald Trump – ktoś z nich zostanie Prezydentem USA!?

Dyplomacja należy do bardziej profesjonalnych i wrażliwych sfer życia publicznego. Wypowiedź polskiego wicepremiera i ministra M. Morawieckiego nie minie w USA bez echa. Tam dużo bardziej ceni się wagę i odpowiedzialność za słowo, szczególnie oficjalnych przedstawicieli rządu, niż może się nam wydawać. Z punktu widzenia polskich interesów taki podstawowy błąd, niestety, trzeba próbować jak najszybciej naprawić. Najlepiej jeszcze przed  Szczytem NATO w Warszawie! Być może wskazana jest reakcja pani premier Beaty Szydło? Sam autor wyjątkowo niefortunnej wypowiedzi, też nie może umywać rąk. W takich sytuacjach obowiązuje podstawowa zasada, im wyższe stanowisko, tym większa odpowiedzialność. Nie zapominajmy, że z bardziej błahych powodów, politycy europejscy rezygnowali ze stanowisk państwowych. Pamiętajmy również o uprawianiu polityki w dobrym stylu. A na pewno do dobrego stylu, tonu, nie należy komentowanie wyborów prezydenckich w jakimkolwiek państwie, tym bardziej w państwie zaprzyjaźnionym i nam bardzo życzliwym.

I ostatnia refleksja. Trzeba stanowczo oddzielić sferę sporów i konfliktów wewnętrznych od polityki zagranicznej. Tu też obowiązuje zasada kompetencji i nikomu nie wolno ulegać emocjom. Nadrzędną powinnością wszystkich przedstawicieli państwa polskiego jest troska i zaangażowanie na rzecz dobrego wizerunku Polski w świecie.

Jan Kulas

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.