O jakie zatem idee chodziło młodym inicjatorom powstałego przed 82 laty Obozu? Marzyli o Wielkiej Polsce(Adriatyk-Bałtyk-Morze Czarne) zbudowanej na „gruncie zasad Katolickich”. Chcieli budować tę potęgę z pozycji nacjonalistycznych czyli w nienawiści do Białorusinów, Rusinów, Ukraińców, Niemców i przede wszystkim Żydów, w oderwaniu od zagranicznego kapitału i międzynarodowych organizacji, a „Państwo Polskie powinno być organizacją zbrojną narodu”.
W 1993 roku zbuntowana część polskiej młodzieży reaktywowała ONR, który obecnie na fali tworzonej przez władze PiS, parlamentarne ugrupowanie „Kukiz15”, gigantyczny problem uchodźców oraz w 82-gą rocznicę powstania przedwojennego ONR przystępuje do ofensywy. W ich deklaracji ideowej jak echo odbijają się sformułowania zawarte w programie ich protoplastów. A więc idea „Wielkiej Polski”, cokolwiek by ona dzisiaj miała znaczyć, „odrzucenie demokracji jako reżimu wrogiego Cywilizacji Europejskiej”, zhierarchizowany, autorytarny porządek polityczny „Narodu organicznego”, sprzeciw wobec Unii Europejskiej i przyjętego przez kraje je tworzące systemu wartości, w tym skodyfikowane prawa człowieka. A cały ten bełkot ponownie jest zanurzany w „Chrześcijaństwie jako religii objawionej”.
Ciarki przechodzą po plecach gdy poznaje się takie pomysły na funkcjonowanie państw i społeczeństw, rodem z tradycji faszystowskiej. Idą one przede wszystkim w poprzek tak Ewangelii jak i aktualnej, współczesnej, posoborowej myśli Kościoła Rzymskiego jak i innych kościołów chrześcijańskich. Bo gdzie w takim myśleniu miejsce na miłość, wolność, solidarność, szacunek dla innych, brak dyskryminacji, które ukształtowały nasz, euroatlantycki krąg cywilizacyjny dający pokój i dobrobyt za którym tęsknią i podążają narody objęte nieprzejednaniem, nienawiścią i przemocą. Ponadto przywracanie tradycji ONR nie bierze pod uwagę dramatycznych doświadczeń Europy związanych z dwiema ostatnimi wojnami światowymi oraz nie tak odległymi zbrodniczymi waśniami krajów byłej Jugosławii, u których źródeł legły ideologie kierujące się nacjonalizmem.
Tak się ułożyło moje polityczne życie, że jako członek kierownictwa ruchu społecznie postępowych katolików PAX, miałem okazję współpracować (lata 1972-81) z ludźmi tworzącymi przedwojenny ONR i RNR „Falanga”, a w okresie okupacji Konfederację Narodu – Bolesławem Piaseckim, Ryszardem Reiffem, Jerzym Hagmajerem. Nie miejsce i czas na pełną ocenę tych historycznych postaci oraz Stowarzyszenia PAX, które po wojnie założyli. Na jeden jednak aspekt, ich i całej formacji, którą reprezentowali, działalności chciałbym zwrócić uwagę. Otóż po dramatycznych przejściach II wojny, w której z bronią w ręku brali udział, stracili najbliższe osoby, przeżyli więzienia i zsyłki uznali, że ideologia, której hołdowali przed wojną, była błędna. „W uczciwej rewizji przeszłości chodzi o to, aby pamięć czystości własnych intencji nie przesłaniała, nie utrudniała nazwać po imieniu nie tylko materialnych, ale i moralnych szkód, jakie się własnymi błędami społeczeństwu wyrządzało. W wypadku nacjonalistycznej przeszłości założycieli „Dziś i Jutro” (tygodnik wydawany przez to środowisko w latach 1945-55), (……) z punktu widzenia rzeczywistych interesów Polski służyli oni w polityce wewnętrznej i międzynarodowej linii obiektywnie szkodliwej” – pisał Bolesław Piasecki w przedmowie do „Zagadnień Istotnych” (wydawnictwo Pax 1954 r.).
Nie oceniam intencji zarówno założycieli przedwojennego ONR jak i dzisiejszych ich naśladowców. Wielu z nich jak Jan Mosdorff, Stanisław Piasecki czy Paweł Musioł zginęło z rąk hitlerowców. Inni jak Bolesław Piasecki i jego koledzy, którzy przeżyli, uznali, że warto nawet zawrzeć pakt z komunistami w imię obrony biologicznej tkanki narodu. Czy współcześni ONR-owcy defilujący, nawet w kościołach, pod sztandarami złowrogiej ideologii, chcieliby zaliczyć także próbę życia swoich poprzedników? Nie życzę im tego, bo nie życzę tego ani swojemu, ani każdemu innemu narodowi.
Jan Król, 03.05.2016.