Historia polskiej muzyki rozrywkowej w dużym stopniu jest odbiciem historii PRL. Po 1956 roku nastąpiło pewne otwarcie ówczesnych władz i co za tym szło, mediów na prądy muzyczne i kulturowe z Zachodu. Na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku do Polski dotarły echa (a niekiedy i płyty) muzyki rockowej. Ówczesne władze polskie nie były jej przychylne, ale z pewnym trudem godziły się na tolerowanie tzw. bigbitu. W latach 1962-1964 polski bigbit spopularyzowały dwa kultowe zespoły młodzieżowe tj. „Czerwono-Czarni” i „Niebiesko-Czarni”. W tych inspiracjach i pierwiosnkach muzycznych prawie zawsze był Franciszek Walicki (1921-3.10.2015), nazywany też „ojcem polskiego rocka”. W tych czasach skutecznie lansowano hasło „polska młodzież śpiewa polskie piosenki”, już z aprobatą władz. W legendarnym zespole Niebiesko-Czarni wyrósł Krzysztof Klenczon (1942-1981) ze Szczytna, na Mazurach, późniejsza gwiazda pierwszej wielkości „Czerwonych Gitar” i zespołu „Trzy Korony”. Biografia K. Klenczona ze wszech miar jest ciekawa, nieco romantyczna i dramatyczna, a w dodatku otoczona pewną legendą. Dlatego z tym większym przekonaniem polecam lekturę książki Dariusza Michalskiego pt. „Krzysztof Klenczon, który przeszedł do historii”. Warto zauważyć, że tytuł tej bardzo ciekawej i wartościowej biografii jest odwróceniem tytułu jednego z największych przebojów muzycznych K. Klenczona pt. „Nie przejdziemy do historii” (rok 1971, zespół „Trzy Korony”).

Nad książką-biografią K. Klenczona, autor D. Michalski pracował zapewne kilka lat. Nikomu wcześniej nie udało się nawet przygotować zarysu tej ciekawej i wielowątkowej biografii, także w wymiarze polsko-amerykańskiego okresu życia. Książka D. Michalskiego pod inspirującym tytułem „Krzysztof Klenczon, który przeszedł do historii” jest bardzo solidnym opracowaniem i interesująco napisanym. Autor przestudiował masę źródeł pisanych i najważniejsze archiwa polskiej muzyki. Przeprowadził dziesiątki rozmów i wywiadów. Zweryfikował wiele różnorakich opinii i w konsekwencji dał nam biografię rzetelną, profesjonalną i interesująco napisaną. Te blisko 500 stron tekstu, nawet dla laika, czyta się dobrze. I to nie tylko za sprawą dobrego języka dziennikarskiego, ale również dzięki przejrzystej i wyrazistej strukturze solidnego opracowania, podzielonego na 44 rozdziały. W zakończeniu książki mamy bardzo refleksyjne i syntetyczne, wartościowe, słowa „Od autora”. W części „Kronika podróży” mamy skondensowane kalendarium życia wybitnego artysty. Nie tylko dla ludzi z branży muzycznej użyteczna będzie „Chronologia nagrań”. Na pewno każdy będzie mógł skorzystać z Indeksu nazwisk ujętych w tej niepospolitej książce. Zatem warto i zachęcam do lektury biografii K. Klenczona.

Jak zawsze przy omawianiu tak znaczącej i ciekawej książce biograficznej, warto z myślą o różnych czytelnikach zmieścić ABC życia i działalności naszego bohatera. K. Klenczon urodził się w patriotycznej rodzinie w Pułtusku w 1942 roku. Od 1946 roku mieszkał w Szczytnie. Tutaj uczył sie w szkole powszechnej, tu ukończył Liceum Ogólnokształcące i zdał maturę. Kolejne dorosłe lata życia związał z Trójmiastem. Wiosną 1972 roku postanowił poszukać szczęścia artystycznego w Stanach Zjednoczonych (gł. Chicago). Niewątpliwie K. Klenczon świadomie wybrał drogę artysty-muzyka, gitarzysty i kompozytora, chociaż zrobił dyplom Studium Nauczycielskiego W-F (18.06.1962) w Gdańsku-Oliwie. Jako piosenkarz i gitarzysta młody Krzysztof zadebiutował w duecie (z Karolem Warginem) na I Festiwalu Młodych Talentów (1962) w Szczecinie. Po tym sukcesie przez 2 lat grał z Niebiesko-Czarnymi. Tu jak można sądzić opanował rzemiosło muzyczne i osiągnął dojrzałość artystyczną. W latach 1965-1970 K. Klenczon był liderem i głównym autorem sukcesów niezwykle popularnego zespołu – „Czerwone Gitary”. W styczniu 1970 roku opuścił on Czerwone-Gitary i stanął na czele nowego zespołu bardziej rockowego pod nazwą „Trzy Korony” (1970-1972). Po wyjeździe do USA przez kilka lat występował w klubach polonijnych, z umiarkowanym powodzeniem. Niestety, płyta muzyczna K. Klenczona na rynku amerykańskim nie odniosła sukcesu. Dnia 26 lutego 1981 roku zginał on w wypadku samochodowym na przedmieściach Chicago. Popularyzacją jego biografii, a szczególnie dorobku artystycznego, zajmuje się kilka stowarzyszeń i ośrodków, szczególnie rodzinne miasto Szczytno (m.in. Park jego imienia, pamiątkowa tablica, pomnik). W skali kraju dużo miejsce poświęcono K. Klenczonowi w nr 40-41 odcinku (1984) telewizyjnego „Leksykonu polskiej muzyki rozrywkowej”. W 2006 roku obroniono pracę magisterską pt. „Per aspera ad astra – Krzysztof Klenczon. Studium poświecone życiu i twórczości artysty”. Tytuł magisterki „Przez ciernie do gwiazd”, dobrze oddaje drogę życiową, pasje i niepokój twórczy naszego bohatera.

Nie ukrywam, że biografię K. Klenczona przeczytałem z dużym zainteresowaniem. Albowiem w jego biografii odbijają się blaski i chmury polskiej muzyki rockowej (i pop), nadzieje i rozczarowania, wzloty i upadki, sukcesy i dramaty. Obok tej wartościowej książki biograficznej, trzeba zwrócić uwagę na dwa filmy dokumentalne poświęcone K. Klenczonowi, a mianowicie film pt. „Zagubiona dusza” (1992) i „10 w skali Beauforta” (2011). I chociaż nie udało się K. Klenczonowi zrobić kariery w USA, gdzie mieszkał w latach 1972-1981, to jednak nie zrezygnował on z swoich marzeń i ambicji. Przynajmniej dał sobie szansę. U schyłku życia, w zasadzie przygotowywał się do powrotu, do Polski. Dramatyczna śmierć w wieku zaledwie 41 lat, przerwała te zamiary. Na zawsze jednak pozostaną po K. Klenczonie piękne i wyraziste piosenki oraz pieśni (niekiedy songi), jak np. np. „Matura”, „Powiedz stary, gdzieś ty był”, „Jesień idzie przez park”, „Kwiaty we włosach”, „Historia jednej znajomości”, „Wróćmy nad jeziora”, „Port”, „Wiosenna miłość”, „Biały krzyż” (Festiwal w Opolu 1969 r.), „10 w skali Beauforta” oraz „Nie przejdziemy do historii”. Okazuje się, że tymi nietuzinkowymi przebojami interesują się kolejne pokolenia młodzieży. Może też warto zauważyć, że motorem sukcesów K. Klenczona były szczególne cechy jego indywidualności: „pracowitość.. ambicja, upór i konsekwencja”. I co niezwykle istotne, jak sam nierzadko mawiał: „Przez życie trzeba iść uczciwie. Być uczciwym wobec siebie, wobec własnej rodziny, wobec przyjaciół”. Z kolei jego małżeństwo z Alicją Cywińską (ślub w 1967 roku) było trwałe (dwoje dzieci Karolina ur. 1969 r., Jacqueline ur. 1973 r.) i w tym różnorodnym środowisku artystycznym „było wzorem dla innych naszych kolegów i koleżanek”. Jak się wydaje, legenda K. Klenczona wciąż powraca na nowo. Jak wiadomo, ten przywilej losu, dany jest jedynie najsławniejszym i najwybitniejszym artystom.

Jan Kulas

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.