Gdańsk, Ratusz Staromiejski. Uroczystość 70. urodzin prof. Józefa Borzyszkowskiego. // Autor: Wojtek Jakubowski/www.gdansk.pl

Zastanawiam się, kiedy po raz pierwszy usłyszałem o Józefie Borzyszkowskim? Musiało to być już na początku moich studiów historycznych na Uniwersytecie Gdańskim, czyli jesienią 1976 roku. Kilkanaście miesięcy później, w gronie studentów, w tym m.in. Donalda Tuska i Wojciecha Dudy, zdawałem u dr (wtedy) J. Borzyszkowskiego egzamin z nowożytnej historii Polski. Egzamin ten, nie bez racji, uchodził za jeden z trudniejszych. Odnajduję indeks i siebie sprawdzam. Na egzaminie (24.01.1978) otrzymałem ocenę „dobry plus”. To była wówczas naprawdę bardzo wysoka ocena, i jestem z niej dumny. Przy okazji spotkań na UG i wspomnianym egzaminie, chyba po raz pierwszy usłyszałem o działalności Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego (ZKP). Zawdzięczam to niewątpliwie J. Borzyszkowskiemu. Dodam, że w najtrudniejszych latach stanu wojennego, przystąpiłem właśnie do Zrzeszenia. Obecnie od ponad (chyba) 10 lat jestem aktywnym członkiem Rady Naczelnej. Ta „aktywność” nie wynika zbyt małej mojej skromności, ale z wyniesionego przekonania z zajęć z dr J. Borzyszkowskim, że nie wystarczy należeć, być, ale trzeba odważnie i odpowiedzialnie zmieniać rzeczywistość. To wciąż ważna i aktualna lekcja.

Gdańsk, Ratusz Staromiejski. Uroczystość 70. urodzin prof. Józefa Borzyszkowskiego. // Autor: Wojtek Jakubowski/www.gdansk.pl
Gdańsk, Ratusz Staromiejski. Uroczystość 70. urodzin prof. Józefa Borzyszkowskiego. // Autor: Wojtek Jakubowski /www.gdansk.pl

Kiedy powstawała „Solidarność” i historia stanęła przed nami, ucieszyłem się, że wśród najaktywniejszych działaczy ZKP był Józef Borzyszkowski. Wtedy też postrzegałem już go jako jednego z najbliższych współpracowników Lecha Bądkowskiego. Dzięki takim ludziom jak J. Borzyszkowski w czasach wielkiej „Solidarności” (1980-1981) i w najtrudniejszych latach stanu wojennego, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie pięknie i godnie zdawało życiowy egzamin. Z tego okresu warto wspomnieć pogrzeb Lecha Bądkowskiego (ostatnie dni lutego 1984). Chowaliśmy postać sztandarową i zarazem wielki autorytet. Chyba z ponad 5 tysięcy ludzi uczestniczyło w tym niezwykłym pogrzebie. Pomimo głębi stanu wojennego, miałem wrażenie że idee i wartości którym służył wielki Lech, prędzej czy późnie zwyciężą. Wtedy wśród bliskiego otoczenia L. Bądkowskiego znajdował się J. Borzyszkowski. To właśnie jego pokolenie symbolicznie przejmowało testament wielkiego mistrza. Budziło to moją ufność i nadzieję.

Prof. Józef Borzyszkowski był jednym z głównych organizatorów legendarnych „Spotkań Pelplińskich”. Do Pelplina zjeżdżali się animatorzy społeczni, pomorska inteligencja, profesorowie duchowni i świeccy. Przybywali zainteresowani i wrażliwi obywatele z ówczesnych wielkich granic Diecezji Chełmińskiej. W Pelplinie, dzięki prof. J. Borzyszkowskiemu i ks. dr Wiesławowi Meringowi, odbywały się prawdziwe debaty, nacechowane troską o dobro Kościoła i naszej Ojczyzny. W trudnych latach 80. minionego wieku, było to kapitalne doświadczenie i twórcze przygotowanie do nowych czasów.

W 1989 roku Polska odzyskała wolność i demokrację. Wtedy na Pomorzu o naszej przyszłości stanowiło środowisko Lecha Wałęsy i Bogdana Borusewicza. Tak bowiem ułożyły się okoliczności polityczne. Wtedy środowisko kaszubsko-pomorskie jeszcze pozostawało w nieco dalszym tle. Zapewne nie bardzo z takim stanem rzeczy mógł pogodzić się Józef Borzyszkowski. Faktem jest, że w wyborach do parlamentu z 4 czerwca 1989 roku na listach wyborczych zabrakło liderów ZKP. Ale też nikt nie spodziewał się tak wielkiego zwycięstwa i to w tak krótkim czasie.

Kandydowanie Józefa Borzyszkowskiego do Senatu RP w 1991 roku z listy Komitetu Wyborczego ZKP, było naturalne i oczywiste. W pełni na to zasługiwał. Przypomnę, że wtedy nasze woj. gdańskie miało do dyspozycji dwa mandaty senatorskie. Kandydowało do Senatu kilku znanych profesorów i legendarna postać „Solidarności” pomorskiej służby zdrowia, Alina Pienkowska. Wyniki wyborów (27.10.1991) sprawiły mi ogromną radość i znowu dały poczucie obywatelskiej satysfakcji. Albowiem A. Pienkowska i J. Borzyszkowski w znakomitym, doskonałym stylu zostali senatorami Rzeczypospolitej Polskiej. Ponieważ w tych samych wyborach zostałem posłem RP, dlatego miałem przyjemność obserwować ich pracowitość i oddanie sprawie dobra wspólnego. J. Borzyszkowski aktywnie działał w dwóch komisjach senackich. Był członkiem Komisji Spraw Emigracji i Polaków za Granicą, a w Komisji Spraw Zagranicznych był jej wiceprzewodniczącym. Szkoda, że kadencja tamtego parlamentu trwała niecałe 2 lata.

Kolejne ważne spotkanie z Józefem Borzyszkowskim miało miejsce w 1992 roku. W połowie czerwca tego roku w gdańskim NOT-cie odbywał się II Kongres Kaszubski. Oczywiście jego animatorem i liderem był J. Borzyszkowski, sprawujący funkcję Prezesa Zarządu Głównego ZKP. Wraz z Bogdanem Borusewiczem, jako parlamentarzyści pomorscy, dostaliśmy honorowe zaproszenia. Pamiętam, że Bogdan wahał się, czy trzeba tam pójść. Udało mi się go przekonać. Na kongresie B. Borusewicz wygłosił w naszym imieniu mowę. Zależało nam na tym, aby NSZZ „Solidarność” wspierał dalszą decentralizację państwa. I w takim duchu prosamorządowym mówił też B. Borusewicz. Może tym samym dołożyłem cegiełkę do dzieła kongresowego.

Józef Borzyszkowski w latach 90. ubiegłego wieku kilkakrotnie gościł w moim rodzinnym mieście. Odniosłem wrażenie, że polubił Tczew. Zawsze też miał ogromne poszanowanie dla dynastii książąt gdańsko-pomorskich z XIII wieku. A jak wiadomo książę Sambor II swoją mądrą polityką dał Tczewowi historyczny kierunek rozwoju. Może szkoda, że dwaj wybitni książęta, a zarazem rodzeni bracia, Świętopełk II i Sambor II, tak mało ze sobą współpracowali. Z innych wystąpień J. Borzyszkowskiego w Tczewie zapamiętałem jego trochę profesorskie kazanie, że demokracji trzeba się uczyć, a narody osiągają sukcesy poprzez dobrą organizację, intensywną pracę i poszanowanie własnego państwa. Miał rację. Miał i ma wciąż rację o potrzebie budzenia aktywności i odpowiedzialności obywatelskiej. Te głębokie i w pełni słuszne przekonania J. Borzyszkowskiego, wynikają z jego wielkiej erudycji, jak też doświadczalnej praktyki.

Rok 1993 zapisał się w polskiej historii jako trudny, a niekiedy i dramatyczny. Do wyborów szła podzielona prawica, podziały miały też miejsce w NSZZ „Solidarność”. Większość tych ugrupowań nie weszła do parlamentu z uwagi na nie przekroczenie 5 % progu wyborczego. J. Borzyszkowski wtedy już nie kandydował do Senatu RP. Za radą doświadczonych działaczy ZKP, wybrał dalsze sprawowanie funkcji wicewojewody gdańskiego. Wojewodą był wtedy Maciej Płażyński. Na pewno J. Borzyszkowski jako wicewojewoda gdański w latach 1990-1996 zrobił dużo dobrego. Miałem okazję przekonać się o tym kilkakrotnie, a w szczególności podczas organizacji I Kongresu Kociewskiego w 1995 roku. Bardzo wtedy, nam Kociewiakom, pomógł.

W latach 1994-1996 miałem okazję kilkakrotnie gościć w gabinecie wicewojewody gdańskiego Józefa Borzyszkowskiego. Było dla mnie zaszczytem być jego gościem i po partnersku debatować nad rozwojem naszego województwa. Byłem wtedy wiceprzewodniczącym Sejmiku Samorządowego Województwa Gdańskiego. Ta funkcja dawała pewne możliwości działania. Dzięki naszym spotkaniom udało się dofinansować kilka publikacji ważnych dla tożsamości i dziedzictwa Pomorza Nadwiślańskiego. Takiej nazwy, wtedy często używaliśmy, rozmawiając o Pomorzu.

I prawie na zakończenie, bo trzeba też umieć wysłuchać innych, wspomnę jeszcze o książkach prof. Józefa Borzyszkowskiego. Dokładniej o trzech publikacjach spośród ogromnego dorobku naukowego profesora. Na pierwszym miejscu stawiam książkę pt. „Inteligencja w Prusach Zachodnich w latach 1848-1920” (wydanie 1986). Ta źródłowa i mądra książka mówi o pomorskim rodowodzie inteligencji, w tym i duchowieństwa. Na drugim miejscu stawiam książkę pt. „Aleksander Majkowski. Biografia historyczna” (wyd. 2002). Jest to bowiem wzorcowa biografia o wielkiej i ważnej postaci dla całego Pomorza. Na trzecim miejscu stawiam biograficzny cykl wydawniczy pt. „Pro memoria”, oryginalny, użyteczny i niepowtarzalny. W tej serii eksponuję, z uwagi na spotkanie i życzliwość prof. Józefa Borzyszkowskiego, książkę pt. „Pro memoria Anna Łajming (1904-2003)” (wyd. 2004). Nie ukrywam, że mam w tej publikacji swój artykuł poświęcony związkom Anny Łajming z Tczewem. Mało kto dzisiaj pamięta, że wraz z mężem Mikołajem Łajmingiem, blisko 15 lat Pani Anna mieszkała w Tczewie. Mojemu miastu A. Łajming poświęcił trzeci tom swoich wspomnień pt. „Mój dom”. Marzą mi się jeszcze dwie nowe książki autorstwa lub pod red J. Borzyszkowskiego, a mianowicie biografia Floriana Ceynowy oraz bardzie popularna publikacja pod roboczym tytułem „100 najwybitniejszych Pomorzan w minionym tysiącleciu”. Oczywiście naszego profesora stać na znacznie więcej. Ale chciałbym, Drogi Profesorze, aby to moje marzenie spełniło się np. w najbliższym dziesięcioleciu. Wiem bowiem, że wielkie i ambitne dzieła wymagają wielu lat pracy.

Rzadko się zdarza, że tak wielu i tak wiele – zawdzięcza jednemu człowiekowi, prof. dr hab. Józefowi Borzyszkowskiemu. I na sam koniec, może najważniejszy jest konsekwentnie głoszony przez Profesora etos dobrej i sumiennej pracy.

Jan Kulas

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.