Otóż od zawsze, a w ostatnim czasie, dosyć często podnoszone są wątki, które z pozoru tylko wiążą się z rozwojem regionalizmu kaszubskiego. Takim niewątpliwie jest głos w kwestii stołeczności Kaszub, podniesiony tu niedawno na tej mównicy. Sprawa ta dla mnie ma marginalne znaczenie, powiedziałbym nawet, że jej podnoszenie wywołuje negatywne konotacje nawiązujące do feralnego turnieju z 1969 roku pomiędzy Kościerzyną a Kartuzami, który przyniósł Kaszubom przede wszystkim wiele złego. Dlatego podnoszenie kwestii praw do jakiejś nieokreślonej stołeczności przynosi raczej negatywne skutki dla mieszkańców Kaszub. Mówię o tym dlatego, żeby w kontekście tamtego głosu zwrócić uwagę na sprawy, o których z reguły się milczy, a o znacznie ważniejszym znaczeniu, fundamentalnym, wręcz strategicznym dla naszych powiatów. Należałoby zamiast pytania „Czy Kartuzy są stolicą Kaszub?” zapytać: „Co czynią Kartuzy, czy może szerzej obszar całego powiatu, żeby można je określić mianem stolicy kaszubskiego regionu?”. Na pewno nie może być tu odpowiedzią, coś co z zażenowaniem przeczytałem w „Gazecie Kartuskiej”, że od wielu lat w Muzeum Kaszubskim śpiewa się „To je krótczé, to je dłudżé, to kaszëbskô stolëca…”. Dla mnie jako – bądź co bądź – działacza kaszubskiego, tego rodzaju argument nie odpowiada powadze ważnej problematyki związanej z naszym regionem i naszą tożsamością.

Podstawową wartością decydującą o zachowaniu i rozwoju jakiejkolwiek tożsamości regionalnej czy etnicznej jest kondycja etnolektu, w jakim się ta społeczność porozumiewa. Dlô nas je to kaszëbsczi jãzëk. Jaczi je jegò stón i co më robimë, żegò gò ùlepszëc? Prôwda je przikrô – kò nasz jãzëk je ju na ùmercym! W naszym powiecie tempo jego zaniku jest dokładnie takie samo, jak w powiatach sąsiednich. A więc niczym pozytywnym się tu nie wyróżniamy. Ale nie tylko język decyduje o pozycji regionalnej. W kontekście stolicy musimy mówić o zjawisku socjologicznym określanym mianem „syndromu kaszubskiego”. Jego składowymi są – oprócz kondycji języka – ilość i zaangażowanie organizacji zajmujących się ochroną kultury regionu, ilość i stan zespołów regionalnych współczesnych i tradycyjnych, inna twórczość artystyczna (np. manualna), twórczość literacka w języku regionu, istnienie przekazu pokoleniowego języka i kultury, ilość celebrowanych mszy po kaszubsku, obecność języka w przestrzeni publicznej, np. w urzędach administracji samorządowej i szereg innych czynników, spośród których obecnie na plan pierwszy wysuwa się nauczanie języka kaszubskiego w szkołach. We wszystkich wymienionych wyżej czynnikach ani gmina Kartuzy, ani powiat kartuski, nie zajmują wiodących pozycji w regionie. Natomiast, w tej najważniejszej – ostatniej – nasz powiat wyprzedziły już powiaty: pucki (dla porównania powiem, że w tym powiecie 10 % uczniów szkół ponadgimnazjalnych objętych jest nauką kaszubskiego, a w naszym zaledwie 1,7 procenta), także powiaty bytowski i kościerski.

Co roku wysłuchujemy sprawozdania pani dyrektor Wydziału Edukacji Jolanty Tersy z realizacji działań oświatowych i co roku słyszymy zapewnienia o licznych zabiegach mających poprawić kwestie wyżej poruszane. Z należnym szacunkiem trzeba stwierdzić, że takie działania oczywiście istnieją: Marsz Czôrlińsczégò, promocja Remusa Majkowskiego, próby dokształcania nauczycieli kaszubskiego – to są jedne z nich, na pewno bardzo cenne i potrzebne. Efekty jednak nie w pełni zadowalają, skoro w tej najważniejszej kwestii niewiele się zmienia. Oznacza to, że trzeba być może pewne rzeczy przewartościować, wykreować nową jakość. Dlatego chcę złożyć tu konkretną propozycję. Otóż, już drugi rok działa na Uniwersytecie Gdańskim Etnofilologia Kaszubska kształcąca głównie nauczycieli języka kaszubskiego. Początki – jak zawsze – trudne. Są problemy z naborem, mimo że istnieje duży brak nauczycieli kaszubskiego, zwłaszcza w powiatach ziemi słupskiej, ale i w naszym także. W tej kwestii – jako powiat kartuski – mamy pewien szczególny walor. Otóż w naszym powiecie międzypokoleniowy przekaz języka kaszubskiego został przerwany później niż w sąsiednich powiatach. Oznacza to, że czterdziesto-, częściowo trzydziesto-, a nawet trochę dwudziestolatkowie posługują się jeszcze rodną mową w sposób naturalny. To jest duży potencjał cenny dla całego regionu. W tym celu należałoby nawiązać ścisłą współpracę z twórcami Etnofilologii, wśród których są także nasi byli mieszkańcy, np. prof. Marek Cybulski, dr Małgorzata Klinkosz, czy dr Hanna Makurat. Intensywna promocja Etnofilologii w naszym powiecie daje szansę na dalsze obniżanie bezrobocia, zwłaszcza zaś na wzmocnienie tożsamości naszego powiatu i całego regionu w oparciu o zweryfikowane przez setki lat wartości. Niejako przy okazji, dodatkowym efektem, byłby znaczący wzrost dochodów powiatu. Gdyby założyć – teoretycznie – że wszyscy uczniowie szkół ponadgimnazjalnych uczęszczają na lekcje kaszubskiego, subwencja oświatowa – po odjęciu kosztów koniecznych na organizację tego nauczania – wzrosłaby dla naszego powiatu o około 8 mln złotych.

Cała sprawa ma wielkie znaczenie. Dotyczy naszej tożsamości, fundamentalnych pytań: Kim my naprawdę jesteśmy? W którym kierunku zmierzamy? Czy – jak przez wiele minionych lat bywało – chcemy z własnymi kompleksami podążać w roli outsidera śladem niezdefiniowanej w żaden sposób tak zwanej „europejskości”. Czy odwrotnie, w oparciu o własną kaszubską tożsamość, uświęconą ponadtysiącletnią tradycją opartą o chrześcijańskie korzenie, chcemy dumnie – wraz z innymi – kształtować tę europejskość. Zwłaszcza w obecnej dobie politycznej Europy kwestia ta nabiera szczególnej wagi.

Dziękuję za wysłuchanie!

_______________________________________

Eugeniusz Pryczkowski, Interpelacje, Sesja Rady Powiatu Kartuskiego 22 grudnia 2015r.

2 KOMENTARZE

  1. Czasem tak bywa, że ten kto nie zna historii Kaszub, zawęża bardzo swój punkt widzenia. Gdyby chociaż wtedy znał historię swego podwórka, a potem swojej wsi, może miałby szansę uświadomić sobie, że jeszcze daleka droga, by poznać dzieje kaszubszczyzny, a zaczynać trzeba od uświadomienia sobie faktów historycznych na temat Wielkiego Pomorza. Historia tego Pomorza, to nie tylko Gryfia (obecnie Greifswald), Wolin, Szczecin, ale najbliższy nam Gdańsk – „naju stoleczny gard Gduńsk. Kto lansuje Kartuzy, jako stolicę Kaszub, to tylko mąci w głowach mniej wtajemniczonych. Stolica regionu, to przede wszystkim historia tak długa, jak historia kaszubszczyzny. Kartuzy nie mają żadnych predyspozycji w tym kierunku, bo nie wystarczy MEGALOMANIA. Miasto, które nie ma jeszcze nawet stu lat jest zaprzeczeniem stołeczności regionu kaszubskiego, bo takie pojęcie stolicy degraduje jej powagę. Jeszcze jest inna potrzeba, by poznać historię Kaszub, bo to pozwala uświadomić sobie swoją etniczną TOŻSAMOŚĆ. Kiedy ktoś ma kaszubskie korzenie, to pewne jest, że jest Kaszubą. Przynależność państwowa zależy zawsze od miejsca, w którym się mieszka. Był taki czas, kiedy Kaszubi mieszkali w państwie niemieckim i nie przestawali być Kaszubami, choć ktoś błędnie określał ich, że byli Polakami. Podobnie jest dziś, kiedy mieszkają w państwie polskim. Tak więc, żeby wiedzieć o czym mowa, warto zgłębić szczególnie historię Kaszub i co najważniejsze, BYĆ SOBĄ.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.