Wyobraźmy sobie, że anioł nakazuje Józefowi uciekać do Polski. A Polacy mówią: obcych nie przyjmujemy. I słowo Boże by się nie wypełniło. Ale Polacy i tak mieliby poczucie, że służą dobrej sprawie. Taka oto analogia nasunęła mi się w kontekście, pełnej emocji, dyskusji o tym jak zachować się wobec setek tysięcy ludzi, którzy zmuszeni są opuszczać swoje kraje objęte wojną, nędzą i barbarzyństwem w poszukiwaniu bezpieczeństwa pozwalającego im na przeżycie i życie. Nie szukają luksusów, lepiej płatnej pracy, przygody, chęci nauczenia się obcych języków, jak czynią to emigrujący rodacy. Szukają przystani, miejsca na ziemi w obliczu zagrożenia śmiercią i prześladowaniami.

ucieczka-do-egiptu

Na szczęście Polacy są w tej sprawie podzieleni, aczkolwiek większość z niechęcią czy wręcz wrogością odnosi się do możliwości przyjęcia imigrantów z Bliskiego Wschodu, nie mówiąc już o Północnej Afryce. Stąd też wziął się sprzeciw kilku rządów z Europy Środkowo-Wschodniej, członków UE, na czele z Polską i Węgrami, aby zaakceptować zaproponowaną przez Komisję Europejską (KE) liczbę uchodźców. Dlatego z propozycji 4 tysięcy rząd polski wyraził zgodę na przyjęcie 2 tysięcy nieszczęśników z Syrii i Erytrei. Pierwszy transport 150 osób – syryjskich chrześcijan – już dotarł na naszą ziemię.

Mam świadomość dramatycznie trudnej sytuacji w jakiej znaleźli się ludzie decydujący się na niebezpieczną podróż przez Morze Śródziemne do „ziemi obiecanej”, jaką jest dla nich Europa. Ale mam świadomość równie trudnej sytuacji w jakiej znalazły się głównie Włochy i Grecja na których terytorium dopływają łodzie z uciekinierami liczonymi w dziesiątkach tysięcy. Nie dziwię się zatem, że przywódcy tych krajów usilnie zabiegają o pomoc i solidarność w ramach UE, aby zaradzić temu problemowi, który obok agresji Rosji na Ukrainę stanowi aktualnie główne, zewnętrzne wyzwanie Europy.

Co więcej nie ma dobrego rozwiązania dla tej sytuacji, kiedy nie zanosi się na stabilizację w krajach z których już miliony szukają schronienia w innych, a liderzy islamskiego radykalizmu próbują przerzucać terrorystów razem z uciekinierami. Nie ma więc miejsca ani na bezwarunkowe otwarcie granic dla przybyszy, jak chcieliby „obrońcy praw człowieka”, ani na całkowite ich zamknięcie, jak z kolei chcieliby nacjonaliści spod znaku „prawdziwych Polaków” czy „Polaków katolików” karmiących się narodowym egoizmem. Należy szukać rozwiązań pośrednich, co stara się czynić KE, próbując ograniczyć sam przemyt ludzi oraz wyciągnąć rękę do tych, dla których jedyną alternatywą jest śmierć. Tak też należy chronić ludzkie życie. Polskę stać na szersze otwarcie się na ludzi, którzy znaleźli się w niesłychanie dramatycznym położeniu.

Warto odnotować w tym miejscu głos polskiego Kościoła, który sięgnął tym razem do ewangelicznej zasady miłości bliźniego, bez względu na jego pochodzenie, kolor skóry, płeć czy wyznanie i zachęcił do przyjmowania uchodźców. Znaczna część Polaków specyficznie rozumie przesłanie miłości i solidarności. Uważają oni bowiem, że nam się należą: i pomoc, i równe traktowanie w innych krajach, i miliardowe dotacje z UE, i współczucie z powodu historycznych nieszczęść, które były naszym udziałem. A w życiu trzeba umieć nie tylko brać, ale i dawać. Bo prawdziwą miłość bliźniego należy praktykować, a nie tylko deklarować.

Jan Król, 12.07.2015.

3 KOMENTARZE

  1. O ile generalnie można się zgodzić z przesłaniem tego felietonu, o tyle jak myślę na tą jego część która dotyczy głosu polskiego Kościoła, warto spojrzeć nieco uważniej i bardziej krytycznie.
    – Otóż przywołując słowa klasyka uważam, że akurat w tej sprawie Kościół po raz kolejny nie skorzystał z okazji by siedzieć cicho i powołał się na ewangeliczną zasadę miłości bliźniego.
    Rzecz jasna tradycyjnie zaleca ją (tą miłość) państwu i swoim wiernym, ani słowem nie wspominając o sobie. A przecież byłoby się czym z tymi nieszczęśnikami podzielić, zamiast tradycyjnie zwracać się do niebogatego na ogół społeczeństwa, dotkniętego światowym kryzysem, z którego chyba nikt tak jak Kościół nie wyszedł obronną ręką – prawda?
    – No nie można w nieskończoność na wszelkie potrzeby brać sobie za żyranta Pana Boga kwitując wszystko co się otrzyma tradycyjnym Bóg zapłać. Uważam że Kościół który stać na bardzo wiele dzięki szczodrobliwości wszystkich po kolei ekip rządzących po 1989 roku tolerujących działalność wszechwładnej Komisji Majątkowej i niemal 2 mld zł rocznie funduszu kościelnego, mógłby bez większego wysiłku przyjęcie pod swój dach i utrzymanie 2 tys uchodźców z powodzeniem potraktować jako nic nie znaczący ekumeniczny epizod, pokazując tym samy, że „prawdziwą miłość bliźniego należy praktykować, a nie tylko deklarować”…

  2. Panie Janku,
    zasiadam do artykułu polemicznego. Muszę. Tekst bardzo opiniotwórczy i należą się za niego podziękowania pod Pańskim adresem ale…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.