Sobotnie konwencje tak PO jak i PiS nie wniosły w tym względzie niczego szczególnie interesującego. Ewa Kopacz poinformowała o powołaniu 10 zespołów programowych, zaproponowała debatę Jarosławowi Kaczyńskiemu i jak zwykle, aż do znudzenia, zadeklarowała wytężoną pracę i wsłuchiwanie się w głos ludu. Beata Szydło powtórzyła kilka punktów z kampanii prezydenta elekta (500 zł na każde dziecko, skrócenie wieku emerytalnego, podniesienie kwoty wolnej od podatków) nie mówiąc o źródłach finansowania takich obietnic. Nadmieniła też, że nie będzie zamykania kopalni i szkół, a armia zostanie wzmocniona (życzę powodzenia). Nie usłyszeliśmy natomiast nic o sytuacji Polski na tle światowych i europejskich dramatów, o mechanizmach zapewnienia szybkiego wzrostu gospodarczego i zmniejszaniu bezrobocia, niewiele o usprawnieniu działania państwa i jego agend czy o poprawie bezpieczeństwa socjalnego i ekonomicznego w powiązaniu z równowagą budżetową, niską inflacją i silną złotówką.
Czy tylko będziemy mieli zadowalać się sympatycznymi twarzami pań polityczek? Byłby to zły sygnał, który dała już w prezydenckiej kampanii niejaka Magdalena Ogórek, wybranka, niezłomnego w trwaniu w politycznej scenerii, Leszka Millera.
Jedną mamy pewność, że rezultat nadchodzących wyborów parlamentarnych stanowi zagadkę. Nieprzewidywalna jest też rola dwóch nowych, stosunkowo młodych działaczy z PiS, czyli Andrzeja Dudy i Beaty Szydło. Większość publicystów nieprzychylnych temu środowisku uważa, że będą oni marionetkami w rękach starych wyjadaczy, z J. Kaczyńskim na czele. Ale może być też odwrotnie. Biorąc pod uwagę różnicę pokoleniową oraz to, że będą dysponowali społecznym mandatem mogą chcieć zapisać się w historii jako samodzielni politycy. Niejednokrotnie sytuacja tworzyła nietuzinkowe postacie. Oczywiście, że J. Kaczyński będzie chciał wpływać na kierunki ich działania. Ale sam fakt, że nie wychodzi na plan pierwszy i kreuje kolejne kariery nienawiedzonych osób, pokazuje, że ma świadomość upływającego czasu i nieuchronnie zbliżającej się generacyjnej zmiany. I to można zapisać mu na plus.
Straszenie PiS-em, jako czarnym ludem, już nie przemawia do większości Polaków. Co więcej ludzie są wściekli na zegarki, pistolety, podsłuchy, panoszącą się biurokrację, arogancję, przewłaszczenie pieniędzy odłożonych w OFE, które zafundowali im rządzący od 8 lat Platformersi. I te złe emocje, nie bacząc na sukcesy, przerzucają na poparcie PiS i rodzące się ruchy Pawła Kukiza i Ryszarda Petru. To, że emocje tak mocno zawładnęły wyborczymi decyzjami Polaków jest faktem. Ludzie są wkurzeni, roszczeniowi, pełni pretensji i żalów. Co z tego, że 70% Polaków zadowolonych jest ze swojej sytuacji (wg badań(?)) skoro nie są zadowoleni z politycznych okoliczności w jakich przychodzi im żyć. Czy tak mocna pozycja pań w polityce odmieni ten nastrój. Pożyjemy, zobaczymy.
Jan Król, 23.06.2015.
Komentarze do artykułu (dodaj własny »).
Jeszcze nikt nie skomentował tego artykułu.
Jeżeli masz ochotę, rozpocznij dyskusję.
Skorzystaj z formularza znajdującego się poniżej.