fot. Wilhelm Gustloff w Gdańsku / fot. Wikimedia

Początek roku to czas smutnych rocznic wielkich katastrof morskich na Bałtyku związanych z końcówką II wojny światowej i niemieckimi ewakuacjami na zachód. 30 stycznia wspominaliśmy zatonięcie statku MS Wilhelm Gustloff, a już 10 lutego minie 70 lat od zatonięcia SS General von Steuben.

fot. Wilhelm Gustloff w Gdańsku / fot. Wikimedia
fot. Wilhelm Gustloff w Gdańsku / fot. Wikimedia

MS Wilhelm Gustloff w styczniu 1945 roku zatonął w największej katastrofie morskiej w historii. O godzinie 21:16 czasu pokładowego przy mijaniu Ławicy Słupskiej na wysokości Łeby został trafiony 3 torpedami, wystrzelonymi przez radziecki okręt podwodny. Eksplozje wywołały ogromną panikę. Prawie wszystkie kobiety ze służby pomocniczej, skoszarowane na dnie osuszonego basenu, zginęły niemal od razu. Okręt bardzo szybko przechylił się na lewą burtę. Masy ludzkie skierowano na oszklony pancernymi szybami pokład spacerowy, skąd niemal nikt nie był w stanie wydostać się na pokład. Nie wszystkie szalupy można było spuścić, gdyż żurawiki były zamarznięte. Kilka łodzi odczepiono zbyt wcześnie i te powpadały do morza, inne przewracały się na falach z powodu dużego przeciążenia. Na pokładzie walczono o dostęp do łodzi i o tratwy ratunkowe, dochodziło do bójek, padały nawet strzały, również samobójcze. Pokład przechylał się coraz bardziej. Każdy, kto dostał się do wody, ginął w wyniku hipotermii w ciągu kilku minut. Około godziny 22:25, 65 minut po storpedowaniu, okręt całkowicie zanurzył się w morzu.

Była to największa tragedia morska w zapisanej historii ludzkości (największa znana liczba ofiar zatonięcia jednego statku). Storpedowanie jednostki pomocniczej, idącej w konwoju okrętów wojennych, było jednak całkowicie zgodne z prawem wojennym, a konkretnie z układem londyńskim z 1936 roku regulującym zasady prowadzenia wojny podwodnej. Podczas przygotowania ostatniego rejsu statku popełniono szereg kardynalnych błędów, z których najważniejszymi były – użycie uzbrojonej jednostki pomocniczej MW do ewakuacji ludności cywilnej, dopuszczenie do jej znacznego przeładowania, i wysłanie jej w rejs z eskortą.

Według badań Heinza Schöna, członka załogi okrętu Wilhelm Gustloff’ a zarazem wieloletniego badacza katastrofy liczba ofiar poparta w dokumentach oraz relacjach załogi wynosi 6600 osób i jest to obecnie jedyna potwierdzona badaniami liczba ofiar. Praktycznie poza kilkudziesięcioma osobami które zginęły w trakcie wybuchu torped większość ofiar zamarzła w wodzie, rozbitków jednej z szalup zabiło jednak wypadające działo przeciwlotnicze z rufy okrętu. Część z ofiar została w tajemnicy pochowana w Łebie i Ustce.

SS General von Steuben w swój ostatni rejs wyruszył z Piławy (dziś Bałtijsk w Prusach Wschodnich) do Swinemuende (Świnoujście) 9 lutego 1945. Był eskortowany przez torpedowiec T 196, okręt pomocniczy TF-10 (poławiacz torped). Wytropiony został przez sowiecki okręt podwodny. Trafiony został u wybrzeży Polski w dniu 10 lutego 1945 o godzinie 0:50 dwiema torpedami. Pierwsza z nich uderzyła na wysokości pomostu a druga w kotłownię. Powstała ogromna panika. Nie było żadnej możliwości zorganizowania ewakuacji i ratunku. Po 3 minutach kotły zaczęły eksplodować a statek stanął w płomieniach. Po 5 minutach statek już był położony na prawej burcie. W tych warunkach załoga nie była w stanie spuścić łodzi ratunkowych z powodu braku czasu a ponadto dlatego, że żurawiki były pokryte lodem i były zamarznięte. Po 7 minutach Steuben zatonął. Torpedowiec T 196 uratował łącznie około 300 osób, gdzie ponad połowę stanowili żołnierze. Steuben zatonął 10 dni po Gustloffie.

3 KOMENTARZE

  1. a gdzie pamięć o tych co pogrzebani zostali w lasach piaśnickich?

    liczba ofiar porównywalna! jedni i drudzy udziału w walkach nie brali ale to niemcy zbierali żniwo zasianej przez siebie wojny i nienawiści rasowej tkwiącej w nich od pokoleń po dziś dzień

    co za różnica: zginąć w lodowatej wodzie czy zostać uwięzionym, katowanym przez wiele dni i być następnie rozstrzelanym?

    że jedni zginęli jednego dnia a inni byli mordowani przez miesiące?

    jak zobaczę niemców płaczących nad grobami w lasach piaśnickich, to uronię łzę nad ich bratankami…

  2. Moja prababcia Prakseda Teresa Dąbrowska – Stencel spoczywa w lesie w Paraszynie, zamordowana wraz z innymi partyzantami z TOW GRYF w lipcu 1944 roku … jej mordercy pewnie dożyli spokojnej starości, i jeździli na wczasy po całym świecie…

  3. …a gdzie pamięć o żyjących statkach?… I gdzie duma morskiego narodu, potrafiącego docenić wysiłki kraju, próbującego zaistnieć na morzach i oceanach? gdzie pamięć o wspaniałych latach służby, na przykład, „Steubena” jako „Muenchen”, czy „Cap Arcony”, która potrafiła zagrać „Titanica”?! Grajdoł nazywany RP de facto nie jest wart tego dostępu do morza, jaki posiada.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.