Jak to się stało, że z mocarstwa którym byliśmy do połowy XVII wieku staliśmy się łatwym łupem ościennych władców. Tak to bywa w historii. Wiele jeszcze większych potęg rozpadło się.  Gdzie Imperium Rzymskie władające ludami północnej Afryki i niemal całej zachodniej Europy. A czy można sobie wyobrazić, że ciemiężony dzisiaj przez Chiny dzielny naród tybetański panował w średniowieczu, pod wodzą swoich cesarzy, nad terytoriami ciągnącymi się od Bengalu i granic Kaszmiru przez całe Chiny, aż po Mongolię na północy. Po Imperium Brytyjskim pozostały stosunkowo silne więzy polityczne i kulturowe państw byłego królestwa. Rosja ciągle leczy rany po rozpadzie Kraju Rad i całego bloku sowieckiego. Nie tyle więc nie ma co żałować, że nie władaliśmy terytorium i narodami go zamieszkującymi od Odry po Ural i Morze Czarne ile warto żałować, że w ogóle straciliśmy swą liczącą się pozycję. Nie udało się bowiem stworzyć naszym przodkom silnego, sterowalnego przez króla państwa, z zasobnym skarbem i dobrym, wystarczająco licznym wojskiem. Partykularne interesy możnowładców i szlachty destabilizowały państwo, a słynne liberum veto, którym się chełpiliśmy nie pozwalało na podejmowanie potrzebnych decyzji. Król, na podstawie artykułów henrykowskich, nie mógł posiadać więcej niż trzy tysiące żołnierzy, choć kilku magnatów miało ich w sumie kilkadziesiąt tysięcy.

Wysiłek kilku pokoleń walczących o niepodległość plus korzystna koniunktura międzynarodowa, jaka wytworzyła się dla sprawy polskiej po I wojnie światowej, przyniosła upragnioną wolność. Nie na długo, bo dramat II wojny ponownie nam ją zabrał na kolejne lat 50. Mimo bohaterstwa byliśmy znów za słabi aby obronić się przed agresorami. I tak dotrwaliśmy, bynajmniej nie z założonymi rękami, do obecnej wolności i niepodległości. Pozwala ona na tak różnorodne obchody 11 listopada i są one ich potwierdzeniem. Bo jest i pochód prezydencki „Razem dla Niepodległej” i bieg uliczny gromadzący tysiące uczestników i manifestacja smoleńska i „Marsz Niepodległości” organizowany przez radykalną „prawicę” i wiele innych wydarzeń.

W toczonych z tej okazji debatach socjologów, politologów, historyków, polityków i publicystów pada pytanie czy nie możemy być jako społeczeństwo-naród bardziej zjednoczeni z tej okazji. Okazuje się, że nie, ponieważ jesteśmy mocno podzieleni: na prawicę, lewicę i centrum, na radykałów i umiarkowanych, na beneficjentów przemian i tych, którzy czują się przegrani. I rzecz nie w tym, że istnieją takie podziały, ale w tym, że istnieje jeszcze jeden najważniejszy i najniebezpieczniejszy. Czyli podział na tych, którzy uważają, że mamy rzeczywistą wolność i niepodległość i na tych, spod znaku Młodzieży Wszechpolskiej, ONR-u i częściowo PiS-u, którzy uważają, że tą prawdziwą wolność i niepodległość musimy dopiero odzyskać. Ale na czym ta ich wolność i niepodległość miałaby polegać, w globalizującym się świecie i w jednoczącej się Europie, już w zasadzie nie precyzują.

Gdy obserwowałem uczestników „Marszu Niepodległości” dominowali w nim młodzi mężczyźni, często z kapturami na głowach. Niestety dołączają do nich zwykli zadymiarze z zamaskowanymi twarzami. Widać, że szukają okazji do rozróby i znowu im się to powiodło, chociaż organizatorzy tego marszu wzięli odpowiedzialność za pokojowy jego przebieg. Niestety nie podołali temu zadaniu. Doszło do bijatyki i prowokacji wobec rosyjskiej ambasady. Musimy się za nich wstydzić.

Zapewne wielu z nich szuka swojego miejsca w społeczeństwie, a potrafi go odnaleźć jedynie w demonstracji. Ewidentnie brakuje im płaszczyzn dla ekspresji swoich lęków i niepokojów ale też oczekiwań i nadziei. Wielkim zadaniem pozostaje jak ich włączyć do normalnego społecznego i politycznego życia, aby nie mieli poczucia pozostawania na marginesie. Niebagatelna rola przypada tu mediom. Należy ich zapraszać do debat, pytać, przekonywać i wysłuchiwać. W innym przypadku ten podział może się jeszcze pogłębić.

Osobiście nie uczestniczyłem w żadnej z oficjalnych imprez. Nie miałem takiej potrzeby. Świętowałem prywatnie czyniąc porządki w domowym obejściu, czytając kilka rozważań o naszej narodowej tożsamości i pisząc niniejszy komentarz. Jednym słowem pracowicie. Bo tego najbardziej potrzebuje Ojczyzna.

Jan Król, w Święto Niepodległości, 11 listopada 2013.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.