15 lat minęło od tamtej tragedii. Rozegrała się ona tuż obok mojego miejsca zamieszkania, w dzień po tym jak gościłem Marka i jego wspaniałą żonę na swoich urodzino-imieninach.  Smutek mój ma więc też jak najbardziej osobisty wymiar. Poznaliśmy się na początku polskiej transformacji,  potem ta znajomość przerodziła się w koleżeństwo, a dzisiaj mogę powiedzieć, że i w przyjaźń. Towarzyszyłem Markowi w jego staraniach o przywrócenie autorytetu polskiej policji, a potem, kiedy niesłusznie przestał być Komendantem Głównym w jego staraniach o wyjazd na placówkę Interpolu do Brukseli, gdzie miał zajmować się zwalczaniem przestępczości zorganizowanej. I gdy już szykował się do nowych zadań rozegrał się pod jego własnym mieszkaniem ten dramat.

Gdy w kilka dni po tym pamiętnym dniu, a raczej nocy (został zastrzelony ok.22), odpowiadałem przed policją, w charakterze świadka, na pytania dotyczące naszej znajomości na końcu postawiłem własną hipotezę na temat okoliczności zabójstwa. Albo był to przypadek, albo zaplanowany przez świat przestępczy mord, aby nie dopuścić generała do pracy w Brukseli z wiedzą, którą posiadał. I w zasadzie wokół tych podejrzeń toczyło się śledztwo.

Do dzisiaj, mimo 15 lat dochodzenia, nie znaleziono wiarygodnych dowodów dotyczących motywów i sprawców zbrodni. Wpierw, w 2007 r. amerykański sędzia Arlander Keyns z całą bezwzględnością odrzucił wniosek polskiej prokuratury o ekstradycję Edwarda Mazura wskazanego przez nieżyjącego świadka koronnego jako tego, który miał zlecić zabójstwo. A teraz orzeczenie warszawskiego sądu, który w pył rozbił akt oskarżenia przygotowany przez prok. Jerzego Mierzejewskiego. Czy postępowanie łódzkiej prokuratury, która forsuje odmienny scenariusz zbrodni, według którego jakoby Marek Papała był dość przypadkową ofiarą złodzieja samochodów, da się przed sądem obronić?

Nad błędami policji i prokuratury od chwili zabójstwa wylano już morze atramentu. Kiedy osobiście pojawiłem się na miejscu zbrodni, wspólnie z ówczesnym wiceministrem spraw wewnętrznych, a obecnie marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem, panował tam duży bałagan. Politycy, media, gapie, a na końcu policja i prokuratorzy. Sytuacja ta spowodowała, że nie zabezpieczono właściwie miejsca przestępstwa co utrudniło zebranie dowodów. A potem przez lata toczące się śledztwo przy złej współpracy policji, służb specjalnych i prokuratury. I wreszcie doprowadzenie do absurdalnej sytuacji, że dwie prokuratury próbują dowieść prawdziwości dwóch diametralnie odmiennych hipotez.

Dla mnie cała ta sytuacja pokazuje jak sprawnie rzeczywiści zbrodniarze umieją zacierać ślady i jakich mają sojuszników w niekompetencji organów ścigania. To nie pierwszy zresztą taki przypadek. Sprawcy dokonanego w 1957 roku głośnego mordu na synu Bolesława Piaseckiego, 16 letnim licealiście Bohdanie, też nie zostali zidentyfikowani, mimo licznych poszlak. Świat przestępczy może mieć powody do satysfakcji.

Pod koniec czerwca br. Uczestniczyłem w tradycyjnej mszy za duszę śp. generała. Pojawiła się na niej już tylko garstka przyjaciół. „Jest zbrodnia, musi być i kara”- powiedziała swego czasu Małgosia Papała, wdowa po generale. Zbrodnia była, a kary jak nie było tak i nie ma. Osobiście już nie wierzę w możliwość znalezienia jej sprawców. Niech więc przynajmniej pamięć o Marku Papale nie zaginie. Młodym, dobrym, kompetentnym, uczciwym Komendancie Głównym Policji. Na najwyższy szacunek zasługują też najbliższe mu osoby – żona i córka, które tak dzielnie i godnie znoszą wszystkie skutki tego dramatu mimo prób ich zaszczucia i zastraszenia. Pozostaje smutek i żal.

Jan Król, 15 sierpnia 2013.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.