fot. sxc.hu

Koniec roku szkolnego spędza sen z powiek wielu pomorskim nauczycielom. Dla ponad stu pedagogów z regionu słupskiego koniec roku szkolnego oznacza  pożegnanie ze szkołą na zawsze. Wszystkiemu winny jest niż demograficzny.

fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

W słupskich szkołach uczy się ponad 13 tysięcy uczniów. Choć pierwszego września do szkół trafi kolejnych 1300 uczniów w ogólnym rozrachunku będzie ich i tak o kilkuset mniej  niż w ubiegłym roku.

– Każdego roku do klas pierwszych podstawówek, gimnazjów szkół średnich zapisujemy ponad  300 uczniów mniej. W tym roku sytuacji nie poprawi nawet przyjęcie do szkół sześciolatków – mówi Dawid Zielkowski, rzecznik Urzędu Miasta w Słupsku.

Oficjalnie z końcem roku szkolnego prace w słupskich placówkach  straci blisko 40 nauczycieli. Statystki nie obejmują jednak tych, pedagogów, którym kończy się właśnie umowa o prace. W rzeczywistości ze szkołą będzie się musiało pożegnać ponad osiemdziesięciu nauczycieli. Kolejnych pięćdziesięciu będzie miało znacznie ograniczony czas pracy. Niestety na bezrobotnych pedagogów nie czekają żadne ofert pracy. W Powiatowym Urzędzie Pracy w Słupsku zarejestrowanych jest już bowiem 300 nauczycieli.

– Nauczycielom możemy zaproponować jedynie zdobycie nowych zawodów i przekwalifikowanie się. Jesteśmy wstanie zaoferować także dotację na założenie własnej firmy. O znalezieniu pracy w zawodzie nauczyciela, raczej nie ma mowy – wyjaśnia Paweł Kądziela, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku.

Związki zawodowe nauczycieli chcą, aby miasto  wykorzystało niż demograficzny do podniesienia poziomu nauczania w publicznych szkołach.

– Zamiast zwalniać nauczycieli miasto powinno ograniczyć liczbę uczniów w poszczególnych klasach. To najlepszy moment aby szkoły publiczne mogły konkurować z prywatnymi. W tej chwili rodzice chętniej wybiorą szkołą prywatną gdzie w klasie jest 15 uczniów niż państwową gdzie jest ich 26 – mówi Gabriela Bereżecka, prezes oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Słupsku.

O zmniejszeniu liczby uczniów w klasach nie ma mowy – mówią stanowczo władze miasta. Na taką reformę szkolnictwa samorządu po prostu nie stać.

– Subwencja oświatowa z budżetu państwa jest przydzielana na każdego ucznia. Gdy zmniejszymy liczbę uczniów w klasach koszty prowadzenia szkół się nie zmniejszą tymczasem będzie na ich utrzymanie znacznie mniej pieniędzy – tłumaczy Dawid Zielkowski.

W równie trudnej sytuacji znajdą się od września pedagodzy z powiatów bytowskiego i lęborskiego. W obu powiatach pracę starci kilkudziesięciu nauczycieli.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.