fot. Magdalena Horanin: Birma. Inle Lake

Zaprzyjaźnione z nami podróżniczki z Łeby kontynuują swoją podróż po Azji. Tym razem dzielą się swoimi wrażeniami z wizyty w Yangonie oraz nad Jeziorem Inle.

fot. Magdalena Horanin: Birma. Inle Lake
fot. Magdalena Horanin: Birma. Inle Lake

W Bangkoku spędziłyśmy dwa raczej leniwe dni.  Do Yangonu doleciałyśmy zmęczone i głodne. Znalezienie hostelu zajęło nam trochę. Pierwszy, do którego weszłyśmy był brudny i ciemny, do drugiego nawet nie weszłyśmy. Już od drzwi śmierdziało i kręciły się tam koty z połamanymi nogami.

W końcu trafiłyśmy na w miarę przyzwoity. Co prawda dzieliłyśmy pokój z innymi osobami, ale przez to mogłyśmy się z nimi wymienić informacjami. Na szczęście udało nam się wymienić dolary, o co się trochę wcześniej martwiłyśmy. Dolary tutaj muszą być w nieskazitelnym stanie, bez zagięć i wyglądać, jakby były dopiero wydrukowane. Słyszałyśmy też, że muszą być z 2010 roku, a nasze były z 2006 i stąd nasze zmartwienie, ale na szczęście poszło gładko. Przelicznik tutaj to 1 dolar = 852 kyaty. na początku wymieniłyśmy 200 dolarów. W życiu nie trzymałam tyle pieniędzy na raz! Dla porównania dodam, że jedzenie na ulicy kosztuje ok 1500 kyatow a picie ok 400.

Na początku znienawidziłam Yangon. Jest brudny i śmierdzi jak góra zgniłych śmieci. Na ulicach pełno jest ulicznych straganów z jedzeniem, ale za każdym razem kiedy próbowałyśmy coś zjeść ,  to od razu nam przechodził na głód! Spędziłyśmy tam w sumie 2 głodne dni. Później doradzono nam, żeby jadać w restauracjach przeznaczonych tylko dla zachodnich turystów. Teraz jadamy w knajpach z klima – normalnie jak królowe :)

Yanogn jest bardzo egzotyczny. Ludzie chodzą tam w tradycyjnych strojach, roi się tam od mnichów i mniszek, turystów jest tam jak na lekarstwo i to my byłyśmy swego rodzaju atrakcją. W zasadzie jedyna fajną stroną Yangonu jest Schwedagon Pagoda, najważniejsza Birmańska świątynia, która zdobiona jest większą ilością złota niż ma w posiadaniu Bank Angielski. Robi wrażenie. Dopiero tam zobaczyłyśmy troche białych turystów.

Z Yangonu jechałyśmy autobusem cala noc przez wyboiste birmańskie drogi do Jeziora Inle. Przez cala drogę towarzyszyło nam birmańskie karaoke i opery mydlane. Ludzie śpiewali razem z artystami. Było naprawdę ciekawie :) Przyjechałyśmy rano.  Jest tutaj więcej turystów i jest trochę lepiej niż w Yangonie. Spędzimy tutaj 4 dni, a później jedziemy do Mandalay.

Joanna Szreder

Galeria

fot. Magdalena Horanin

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.