Czy istnieje problem z zagrożeniem zdrowia konsumenta w sprzedawanych w naszym kraju artykułach spożywczych? Konkurencja cenowa zmusza między innymi producentów wędlin do obniżania cen swoich produktów. Konkurencja nie dotyczy tylko rywalizacji pomiędzy producentami, ale dotyczy również bezwzględnej walki pomiędzy sieciami handlowymi o rynek. Według autorów artykułu w piśmie „Handel” producenci kiełbas wykazują dużą innowacyjność, co do smaków i zawartości w produkowanych przez nich wytworach.

Jednym ze sposobów pozyskania klienta jest atrakcyjnie niska cena sprzedawanych produktów. Niska cena zawsze musi się wiązać z jakością używanych do produkcji składników. Klient chce kupować tanio, ale jednocześnie z gwarancją wysokiej jakości wyrobów. Jeżeli tani produkt nie może być wysokiej jakości to klient chce móc decydować i mieć możliwość dokonania wyboru. Klient musi wybrać czy chce kupić tanie parówki z tzw. MOM (masa mięsno – tłuszczowa z elementów zwierzęcych oddzielonych mechanicznie i z udziałem białka sojowego), czy też chce wybrać i dokonać zakupu parówek z mięsa i bez dodatków będących wypełniaczami. Uzyskanie takich informacji gwarantują nam, klientom, przepisy krajowe jak i powszechnie obowiązujące w UE przepisy Rozporządzenia, których strażnikiem wykonania jest Minister Rolnictwa przy pomocy podległych mu, powołanych do tego celu instytucji. Przepisy prawa krajowego i unijnego nałożyły na producentów i sprzedawców wiele obowiązków, w tym obowiązek szczegółowego informowania klienta o tym, co kupuje. Według obowiązujących przepisów w widocznym miejscu na etykiecie musza być umieszczone: nazwa rodzajowa produktu (np. kiełbasa podsuszana), wykaz składników łącznie z danymi dotyczącymi wody, dodanych substancji dozwolonych (dla przykładu: konserwantów, barwników, spulchniaczy, zagęstników, środków zapachowych czy smakowych), termin przydatności do spożycia, warunki przechowywania, masa zawartości netto i nazwa producenta. Producenci dosyć szybko dostosowali się do obowiązujących przepisów i już dzisiaj na produktach bezpośrednio od nich trafiających na półki (np. konserwy) obowiązek informacyjny jest wypełniany.

Inaczej rzecz ma się bezpośrednio w handlu. Znaczna część wędlin i innych wyrobów sprzedawana jest na wagę i nie posiada informacji, jakie winien wypełnić sprzedający wobec klienta. Sprzedawca wędlin ma takie same nałożone przez odpowiednie przepisy obowiązki jak producent. Producent informacje o wyrobie zamieszcza w opakowaniu zbiorczym i ślad po tej informacji ginie. Dokładne obowiązki w tym zakresie wobec klienta określone są w odpowiednim Rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a od 2014 r.. będą w tym przedmiocie wspólne jednolite przepisy we wszystkich krajach UE, które wprowadza już odpowiednie Rozporządzenie. Powracając do obowiązku informacyjnego o sprzedawanym produkcie to sprzedający obojętnie, w jakiej formie sprzedaje, np. kiełbasę czy szynkę to jest zobowiązany do wypełnienia w miejscu sprzedaży obowiązku informacyjnego polegającego na podaniu informacji: o składzie, czyli, z czego jest wyprodukowana określona kiełbasa o zawartości wody, konserwantów i innych dodatków, a także składników, które mogą stanowić zagrożenie dla naszego zdrowia. Informacje powinny być podane w kolejności malejącej zawartościowo.

A propos zawartości wody to nowe przepisy UE zmieniają zasady znakowania i nazywania produktów. Wędliny ze wstrzykniętą wodą nie będą już mogły się nazywać np. szynka wiejska tylko po prostu szynka z wodą. Ponadto na etykietach informacyjnych wszystkich produktów będzie musiała być informacja, z jakiego kraju składniki tego produktu pochodzą. Wspomniane przeze mnie Rozporządzenie UE ujednolici przepisy regulujące dystrybucję artykułów spożywczych w całej UE z dniem 13 grudnia 2014 r. W stosunku do stanu dzisiejszego te rewolucyjne zmiany dotyczą branży mięsnej i rybnej. Szczególnie dotyczy to produktów z zawartością wody. Dzisiejsza szynka, której cena jest niska np. około 10 zł to produkt o zawartości około 50 % wody. Nowe przepisy wprowadzają rygor obowiązku podania w informacji o wszystkich przypadkach, gdy woda w produkcie przekracza 5 %. Można powiedzieć, że już za rok taka wspomniana szynka będzie musiała się nazywać „szynka z wodą” lub „woda o smaku szynki”. Oczywiście można oczekiwać i innych nazw, które będą próbowały nie być aż tak wyraziste a z drugiej strony będą wypełniać nałożone prawem obowiązki (np. „szynka wysokowydajna”). Według Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno – Spożywczych ilość wędlin o zawartości wody (ponad 5 %) obejmie nawet 90 % produktów, które kupujemy.

Ktoś rozsądny może podważyć moje słowa twierdząc – jak może być 50 % wody w wędlinach. Ta woda przecież wypłynie z produktu. Tak, o ile nie zostanie poddana odpowiedniemu przerobowi. Do tego służy składnik o nazwie karagen. Karageny, są to naturalne występujące gumy węglowodanowe otrzymywane przez ekstrakcję glonów Rhodophyceae. Pierwotnie karagen identyfikowano najczęściej z ekstraktem z czerwonych alg morskich rosnących wzdłuż atlantyckich wybrzeży Irlandii, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Hiszpanii, Portugalii oraz Francji (Bretania). Karageny są rozpuszczalne w wodzie i dają roztwór o dużej lepkości. Standaryzacja otrzymanych mieszanek różnych odmian karogenów za pomocą chlorku potasu, chlorku sodu, cukrów zapewnia wysoka siłę żelowania. Mogą być zastosowane podczas kutrowania, mieszania oraz jako składnik solanek peklujących zarówno zastrzykowych jak i zalewowych. Do tego w skrócie (wielkim) przedstawionego opisu należy jeszcze dodać komponenty smakowe czy zapachowe o smaku i zapachu, jaki sobie można wyobrazić i mamy pełny obraz produktu ogólnie dostępnego i o którym w trakcie zakupu nie posiadamy dostatecznej informacji.

W rzeczywistości zjadając rano smakowitą, różowiutką i pachnąca szyneczkę a na obiadek ulubione przeze mnie gołąbki oblane znakomitym sosem pomidorowym to, nie mam wiedzy, że pochłaniam składnik, który nazywa się karagen a mający symbol E-407. Ten E – 407 używa się do zagęszczania w przemyśle spożywczym i dodawany jest do wędlin, konserw, mleka w proszku, lodów, śmietanki kulinarnej, dżemów, galaretek, niektórych wyrobów cukierniczych, koncentratów napojów, serków twarogowych, napoi mlecznych itp. Lista jest szeroka i łatwiej byłoby szukać produktu, który tego składnika nie zawiera. Jest to całkowicie legalna substancja dozwolona prawem polskim i unijnym. Jednak dodawanie go do produktów podlega kontroli. Według inspektorów Wojewódzkiego Inspektora Jakości Handlowej Art. Rolno – Spożywczych nie udało się zachęcić nikogo z kręgów decyzyjnych do rozmów na temat ewentualnej szkodliwości dla zdrowia tego stosowanego dodatku. Są jednak w środowiskach naukowych (światowych) informacje o niebezpiecznych dla zdrowia oddziaływaniach tego powszechnie stosowanego dodatku.

Mówi się, iż stosowany karagen natywny jest nieszkodliwy, ale z drugiej strony nie odrzuca się ewentualności, iż (według IARC, czyli Międzynarodowej Agencji Badania Raka) w połączeniu z bakteriami, procesami przetwórczymi i sokiem żołądkowym jest po prostu dla naszego zdrowia szkodliwy. Ostatecznie konsument, czyli każdy z nas ma prawo wyboru, jaki produkt ma kupić, ale musi być dostatecznie poinformowany, co już dzisiaj gwarantują nam przepisy prawa a od grudnia następnego roku w sposób jednolity wprowadzą to prawo w życie przepisy Rozporządzenia UE.

W ostatnim czasie głośno było o wprowadzonych przez firmę z sąsiedniego kraju zatrutych wyrobach alkoholowych. Głośno o tym zdarzeniu było dlatego bo jego efekt, czyli śmierć po skonsumowaniu był natychmiastowy. Ale to, co nas zabija powoli i na pozór niewidocznie nie powoduje takiej reakcji ze strony odpowiedzialnych instytucji. Prawie rok temu bez szerokiego rozgłosu przeszła wiadomość, iż UE i Polskę zalewa fala chińskiego, nielegalnie wprowadzanego czosnku. Dlaczego jego import jest zagrożeniem dla zdrowia? Według informacji (WirtualnaPolska) jest on genetycznie modyfikowany, nafaszerowany szkodliwymi dla zdrowia związkami chemicznymi, między innymi zakazanymi w UE antybiotykami. Organizacje konsumenckie w UE ostrzegają: czosnek ten może mieć działanie rakotwórcze. Przykrą wiadomością jest, iż to Polska obok Wielkiej Brytanii i Włoch jest głównym celem tych przemytniczych operacji. Nie wszystkie dostawy są przemytnicze gdyż UE od 2001 r. wprowadziło cło na ten produkt sprowadzany do krajów unijnych. Jest to zastraszająca informacja, ponieważ wprowadzane bariery celne nie zmniejszają zagrożenia dla naszego zdrowia.

Nasuwa się pytanie czy informacja o tym, że w danym produkcie jest użyty chiński czosnek będzie dostępna dla konsumenta. Odpowiedź wydaje się jednoznaczna raczej nie. Kto to powinien sprawdzić? Jeszcze do niedawna panowała dosyć powszechna opinia, iż to rynek i prawa rynkowe powinny być powszechnie dominujące i decydujące, co na rynku się sprzedaje. Uważano, iż takie instytucje jak Państwowa Inspekcja Handlowa powinny przejść do lamusa. I tak poniekąd się stało. W UE jest inaczej, gdyż powołany został Europejski Urząd do kontroli tej sfery produktów. We Włoszech działa specjalna policja do spraw kontroli jakości artykułów spożywczych. Za powołaniem takich wyspecjalizowanych służb opowiada się Polska Federacja Producentów Żywności. Należy poważnie podejść do tego problemu to znaczy jakości sprzedawanych artykułów spożywczych i do obowiązku udzielenia prawnie nakazanej informacji klientowi. Nie pozwólmy zbagatelizować problemu w ramach walki z nakazami i preferencjami wyrażającymi enigmatyczną wolność.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.