Aż 55 osób z całej Polski stara się o posadę wiceprezydenta Słupska. Wśród kandydatów na to stanowisko są nawet byli wiceministrowie. Prezydent Słupska chce, aby jego zastępca był młody, doświadczony, odporny na stres i… kochał ludzi.
W słupskim Urzędzie Miasta od samego rana trwały przesłuchania kandydatów na stanowisko wiceprezydenta. Przed pierwszym spotkaniem Maciej Kobyliński przyznał, że znalezienie kandydata idealnego będzie bardzo trudne.
– Mógłbym zażartować, że taki kandydat nie istnieje. Nie mniej jednak szukam osoby młodej, ale zarazem doświadczonej. Odpornej na stres i… kochającej ludzi – mówi Maciej Kobyliński, prezydent Słupska.
Oprócz odporności na stres czy miłości do ludzi, kandydat na wiceprezydenta musi mieć także wyższe wykształcenie, znać języki obce i mieć co najmniej sześcioletnie doświadczenie zawodowe.
Z bardzo wysoko postawioną poprzeczką jako pierwszy musiał się zmierzyć Jerzy Kepka wieloletni wójt gminy Wejherowo.
– Dlaczego się zdecydowałem wziąć udział w konkursie? Mam duże doświadczenie samorządowe. Między innymi przez osiem lat byłem wójtem gminy Wejherowo. Chętnie podzielę się swoją wiedzą z prezydentem Słupska – mówi Jerzy Kepka.
O stanowisko wiceprezydenta Słupska stara się 55 osób z całej Polski. Po wstępnej selekcji Maciej Kobyliński umówił się na rozmowę jedynie z połową kandydatów. Prezydent przyznał, że przeszłość i doświadczenie zawodowe wielu osób bardzo go zaskoczyło.
– Wielu kandydatów na mojego zastępcę to osoby z ogromnym doświadczeniem. Zdradzę, że są wśród nich nawet byli wiceministrowie. Kila osób może pochwalić się doktoratem i znajomością czterech języków obcych. Dopiero po rozmowach z nimi przekonam się czy są to pracownicy naukowi, czy doskonali fachowcy z samorządu, których właśnie szukam – zapowiada Maciej Kobyliński.
Wiceprezydent Słupska zostanie wybrany prawdopodobnie dopiero w połowie stycznia.
