fot. archiwum rodzinne

Ponad sześćdziesiąt lat poszukiwali grobu swojego wujka – oficera Armii Radzieckiej. Lata śledztwa i przeszukiwanie archiwów przyniosły jednak efekty. Żydowscy krewni Jakowa Kamienkowicza odnaleźli mogiłę oficera na słupskim cmentarzu wojskowym.

fot. archiwum rodzinne

Jakow Kamienkowicz z pochodzenia żyd był dziewiętnastoletnim  porucznikiem Armii Radzieckiej. O jego wojennych losach rodzina wiedziała tylko tyle, że zimą 1945 roku zginął na terenie dzisiejszej Polski. Po II wojnie światowej najbliższa rodzina Jakowa wyjechała do Izraela. Przez ponad sześćdziesiąt lat nie ustali jednak w poszukiwaniu grobu krewnego. Przełom w ich prywatnym śledztwie nastąpił dopiero po upadku komunizmu.

– Krewnym Jakowa Kamienkowicza udało się po pięćdziesięciu latach starań dostać do archiwum Armii Radzieckiej. Dzięki odnalezionym w nim dokumentom udało się ustalić nie tylko datę śmierci Jakowa, ale także dokładne jej miejsce. W radzieckich archiwach wojskowych opisana była potyczka w której zginął, a także plan sytuacyjny opisujący dokładne miejsce pochówku – mówi Andrzej Obecny, kierownik Izby Pamięci na Cmentarzu Komunalnym w Słupsku.

Krewni Jakowa przyjechali do Polanowa na Pomorzu. Dzięki pomocy miejscowej ludności odnaleźli dąb pod którym była zborowa mogiła żołnierzy radzieckich.  Tu natrafili też na pierwszy grób swojego krewniaka.

Jak mówi Andrzej Obecny, podczas walk frontowych Rosjanie chowali żołnierzy, którzy zginęli na froncie w zbiorowych mogiłach – często bezimiennych. Aby być pochowanym w pojedynczym grobie trzeba było się czym zasłużyć. Jakow Kamienkowicz nie zasłynął z wielkiej odwagi na froncie. Były za to bardzo zdolnym tenorem operowym i skrzypkiem.

– W dniu swoich dziewiętnastych urodzin zorganizował dla swoich frontowych kolegów niezwykły koncert – niemal na polu bitwy. To właśnie podczas niego został śmiertelnie raniony przez wybuchający moździerz. Dowódcy i koledzy Jakowa zdecydowali, że młody oficer powinien spocząć w oddzielnej mogile – relacjonuje Obecny.

fot. archiwum rodzinne

Choć wiadomo przy jakim dębie został pochowany Jakow, gdy po sześćdziesięciu latach  dotarli w to miejsce  jego krewni szczątków żołnierza już tam nie było.

– W latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, a nawet jeszcze siedemdziesiątych  z całego Pomorza ekshumowano szczątki radzieckich żołnierzy i przenoszono na centralne cmentarze wojskowe. Między innymi w Lęborku, Szczecinku czy Słupsku – tłumaczy historyk Warcisław Machura.

Tylko dzięki temu, że Jakow Kamienkowicz nie został pochowany w zbiorowej mogile wiadomo było, że jego szczątki trafiły na słupski  cmentarz żołnierzy radzieckich.  Choć pochowano tu ponad 1300 czerwonoarmistów z imienia i nazwiska znamy jedynie kilkuset. W tym roku po raz pierwszy od śmierci żołnierza grób Jakowa odwiedzili jego bliscy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.