Czyż nie jest potrzebne uzdrowienie finansów publicznych aby inflacja nie zżerała naszych dochodów? Czyż nie jest wskazane zwiększenie aktywności zawodowej tak młodszych jak i starszych osób? Czyż nie potrzebujemy nowoczesnej infrastruktury i usług publicznych (edukacja, zdrowie, pomoc społeczna)? Czyż nie ma zapotrzebowania na efektywnie działający wymiar sprawiedliwości? Czyż nie potrzebujemy wzrostu  rzędu 5-7 % rocznie i innowacyjnej gospodarki? Itd., itp. W każdym z tych obszarów niezbędny jest reformatorski zapał i z żelazną konsekwencją realizacja, przyjmowanych, licznych programów. I tutaj jesteśmy słabi.

Jacek Żakowski przywołuje wielkie reformy czasu transformacji. Polityczną, gospodarczą i samorządową z lat 1989-1990 oraz administracyjną, edukacyjną, emerytalną i zdrowotną z lat 1999-2001. Te pierwsze w powszechnym odczuciu udały się lepiej niż te drugie. Dlaczego? Te pierwsze miały poparcie w zasadzie wszystkich sił politycznych zasiadających w tzw. Sejmie Kontraktowym oraz szerokiej opinii publicznej. Te drugie były przygotowywane i wdrażane przez większość parlamentarną (AWS-UW) przy sprzeciwie opozycji (SLD-PSL). Zdecydowanie wpłynęło to na ich jakość i kompleksowość. Wielkie reformy czy wieloletnie programy,  jak chce Żakowski, wymagają szerszego, aniżeli aktualna większość parlamentarna (na ogół krucha), wsparcia. Bez niego kolejne ekipy zaczynają przy nich majstrować powodując z reguły cofanie przyjętych rozwiązań. Wówczas wpadamy w dryf, który prowadzi do poczucia bezsensowności wprowadzanych zmian. W mojej ocenie wielkie, polskie  reformy nie były pomyłkami co sugeruje autor artykułu. Ich niezawinioną wadą było natomiast to, że stawały się przedmiotem politycznej walki zamiast współpracy. Bo polityka, jak ostatnio powiedział premier Tusk, bardziej przypomina polowanie aniżeli aktywność na rzecz dobra wspólnego. Stąd też wiele niekonsekwencji, zahamowań i lęków związanych z wprowadzaniem ich w życie.

PS.  W przytoczonym artykule J. Żakowski przywołuje, cytuję: „reformę samorządową Mazowieckiego z 1990 r.” Nie wiem dlaczego w przypadku udanej reformy samorządowej pomija się jej głównego autora i sprawcę. Był nim prof. Jerzy Regulski powołany przez premiera Tadeusza Mazowieckiego na stanowisko Pełnomocnika Rządu ds. Reformy Samorządu Terytorialnego. Nad tą reformą prof. Regulski wraz z grupą współpracowników pracował od 1980 r. czyli od narodzin „Solidarności”. Mało kto wówczas rozumiał sens i znaczenie tej reformy łącznie z niektórymi najbliższymi współpracownikami Mazowieckiego. Władze lokalne za komuny nie miały istotnego znaczenia. Dobrze więc ze wszech miar stało się, że już przy Okrągłym Stole problematyka zasadniczej reformy na poziomie gmin stanęła. W niespełna rok przygotowana została ta tak istotna zmiana ustrojowa. I tak jak o reformie gospodarczej mówi się zasadnie jako o reformie Balcerowicza, tak o reformie samorządowej należy mówić jako o reformie Regulskiego. Natomiast, drogi Jacku Żakowski, premier Mazowiecki stworzył polityczną możliwość ich przeprowadzenia i w tym jego niekwestionowana, historyczna zasługa.

Zwróciłem na ten fakt uwagę gwoli historycznej prawdy. A tytuł do tego mam taki, że jako ówczesny parlamentarzysta wspierałem Leszka Balcerowicza, a jako zastępca prof. Regulskiego byłem bezpośrednio przy narodzinach Polski samorządowej.

Jan Król, 23.09.2012 r.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.