fot. Hubert Bierndgarski/dwumiasto.pl

Śmiertelnie trujący fosfor biały, który w maju skaził plażę w Czołpinie, mógł pochodzić z arsenału wojska. Mimo to słupska prokuratura zamierza umorzyć sprawę.

fot. Hubert Bierndgarski/dwumiasto.pl

W maju w Czołpinie pod Ustką, na terenie Słowińskiego Parku Narodowego,  morze wyrzuciło na brzeg  smoliste polepione i częściowo płonące grudki, które przypominały napalm. Skażenie objęło 13 km wybrzeża. Plażę zamknięto na kilka dni, a strażacy z Gdańska zebrali ponad 720 kg zanieczyszczeń. Próbki substancji były badane przez chemików Marynarki Wojennej. Wojsko podało, że materiał zawiera związki fosforu i bromu, ale wówczas wykluczyło, by był to bojowy środek trujący.

Gazeta Wyborcza  dotarła do niejawnego raportu chemików z Politechniki Gdańskiej, którzy stwierdzili, że znaleziony na plaży materiał jest „ze wszech miar niebezpieczny” i „może stanowić rodzaj środka bojowego, który celowo lub przypadkowo trafił do morza”. Według GW  prokurator Dariusz Iwanowski z prokuratury w Słupsku, zajmujący się ta sprawą, chce umorzyć dochodzenie.  Przesłanką do umorzenia dochodzenia jest to, że ta substancja mogła pochodzić z czasów II wojny światowej. Podobnego zdania jest gen. Frydrych z poligonu w Wicku Morskim, który przekonuje, że jednostce fosfor nie jest wykorzystywany. Mimo tej opinii, jest wielce prawdopodobne, że za skażeniem stoi wojsko. Jak podaje Gazeta Wyborcza, trzy tygodnie przed zanieczyszczeniem w okolicach odbywały się manewry 13 polskich okrętów, które ćwiczyły m.in. osłonę szlaków komunikacyjnych. To właśnie „zasłona dymna”, którą tworzy się przy pomocy fosforu, mogła spowodować  zanieczyszczenia fosforem na naszych plażach.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.