fot. sejm.pl / Krzysztof Białoskórski

Zasadne, choć ze zrozumiałych względów niepopularne, decyzje parlamentarna większość (PO, PSL i RP) podjęła. Trzeba przyznać, że jest to także osobisty, choć jak sam powiedział bardzo gorzki, sukces premiera Tuska, który cały swój autorytet położył na szali tej zmiany. Ciepłe słowo należy się też W. Pawlakowi i PSL-owi, który przełknął tę gorzką pigułkę. Mężów stanu poznaje się po tym czy są zdolni do przeprowadzania takich właśnie projektów – niepopularnych, ale niezbędnych. Dzięki takim decyzjom utrzymujemy wzrost gospodarczy (wciąż najszybszy w UE), równoważymy finanse publiczne i nie jesteśmy Grecją Europy.

Ale kilka słów chciałby poświęcić kontekstowi w jakim decyzje te były podejmowane.

fot. sejm.pl / Krzysztof Białoskórski

Sejm obradował pod presją Związku Zawodowego „Solidarność”, który wyczuł moment dla odbudowania swojego nadwątlonego autorytetu i z całym impetem przystąpił do oprotestowywania wydłużenia wieku emerytalnego. Ciekawe, że pierwsze skrzypce grali działacze starsi (tak to było widać w telewizyjnych przekazach), których ta ustawa mało dotyczy. Młodzież, która niedawno tak skutecznie zareagowała na próbę ograniczenia dostępu do internetu, w debacie emerytalnej, która właśnie jej dotyczy, nie wzięła udziału. Wydaje mi się , że jest to specyficzny znak czasu. Młodzi nie liczą już na gwarantowane przez państwo emerytury. Liczą na siebie i wiedzą, że od ich wysiłku, stylu życia, kwalifikacji i umiejętności poruszania się we współczesnym świecie zależy jak zabezpieczoną będą mieli starość.

Apogeum protestu „Solidarności” nastąpiło już po zakończonych obradach Sejmu, kiedy rozwścieczeni działacze postanowili zablokować wyjście z sejmowych budynków tym posłankom i posłom, którzy głosowali za ustawą. Blokada (nowy pomysł) okazała się jednak symboliczna bo przywódcy protestujących, przy zapewne walnym udziale aktualnego przewodniczącego Związku Piotra Dudy, poszli po rozum do głowy i blokadę o godz. 18 zakończyli. Dobrze, że nie doszło do siłowych rozstrzygnięć.

Jednak popis cynizmu, wulgarności i zwykłego chamstwa dali sami posłowie. Przywoływanie przez J. Kaczyńskiego Hitlera, którego stosunek do Polaków prezentuje rzekomo D. Tusk, zarzucanie premierowi nienawiści do rodaków (B. Kempa), skazywanie rolników na śmierć głodową itp., itd. Ale i po stronie parlamentarnej większości słychać było zawołania w stylu „zadzwoń do swego brata”, a Stefan Niesiołowski niepotrzebnie krzyczał „won”, do dziennikarki sprzyjającej PiS-owi, i ręką odsuwał kamerę, jak chciała zadać mu jakieś pytanie. Po raz pierwszy w wypowiedziach, wydawałoby się prominentnych polityków, jak np. wicemarszałka z SLD J. Wenderlicha, pojawiła się akceptacja dla fizycznych form „dialogu” kiedy powiedział, że na miejscu J. Kaczyńskiego dałby w twarz temu kto krzyknął „zadzwoń do brata”. Spirala nienawiści wśród polityków nakręca się. Czy dojdzie w końcu do rękoczynów w polskim parlamencie? Tego uniknęliśmy przez 22 lata, ale obecny klimat parlamentarnych, pożal się Boże, debat pokazuje, że i tu może pojawić się nowa jakość.

W 1992 roku, podczas jednego z posiedzeń Sejmu Leszek Moczulski rozszyfrował skrót PZPR jako „płatni zdrajcy, pachołki Rosji”. Było w tym porównaniu źdźbło prawdy, ale generalnie sformułowanie to uznano za obraźliwe. Chyba i sam jego autor wycofał się z niego po latach, gdy zaczął gościć na salonach u prezydenta A. Kwaśniewskiego, a sam został ofiarą niewybrednych pomówień, którymi do dzisiaj poza Sądem Najwyższym zajmuje się też Strasburg. Gdy o zdradę stanu oskarżony został ówczesny premier Józef Oleksy przez ministra swojego rządu A. Milczanowskiego stało za nim obszerne, choć jak się później okazało, wątpliwe uzasadnienie, a posłowie przyjęli je w milczeniu i byli zszokowani.

Dzisiaj zarzuty zdrady, zaprzaństwa, sprzeniewierzania się interesowi narodowemu, kłamstwa, chamstwa, bezideowości padają ot tak sobie bo są tylko inwektywami. Debata w Sejmie sięgnęła dna.

Czego więc wymagać możemy od młodzieży, opinii publicznej, zwykłych ludzi? Oni odwracają się od polityki i polityków. A szkoda. Bo bez aktywnego społeczeństwa demokracja karleje.

Jan Król 13.05.2012

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.