„Tusk zdrajco, poczujesz zemstę Polaków”, „Komorowski zdrajca Polski”, „Sikorski won z Polski”, „Komorowski do Moskwy”, „Znajdzie się kij na Tuska ryj”, „Smoleńsk pomścimy”. Może wystarczy. A to tylko wybrane z tych o podobnej zawartości haseł, które towarzyszyły demonstracjom zorganizowanym przez PiS i „Gazetę Polską” w drugą rocznicę smoleńskiej tragedii. Przeplatały się one z przyniesionymi krzyżami, religijnymi pieśniami i odprawianymi mszami. To, że owe zawołania nawołują do nienawiści nie powinno budzić wątpliwości. Ale jak się one mają do katolickich wątków tych manifestacji? Nijak! Co więcej pozostają z nimi w fundamentalnej sprzeczności. Postawmy zatem kropkę nad „i” – nie można być katolikiem i głosić takich haseł. Dlaczego jednak są w Kościele tolerowane? Ponieważ ogromna i wpływowa część księży i biskupów nie dostrzega w tym niczego niestosownego. Taki też, przykro mówić, jest w bardzo dużej mierze polski katolicyzm. Smutne to, aczkolwiek prawdziwe.

Kiedy przed ponad 20-tu laty tworzyła się nowa polityczna rzeczywistość i rozpoczął się podział wielkiego obozu Solidarności Jarosław Kaczyński,  tworzący swoją grupę, która przybrała potem nazwę Porozumienia Centrum, i mnie próbował na swoją stronę przekabacić. Byłem świeżo  upieczonym posłem ziemi słupskiej, a więc i częściowo kaszubskiej, a w rządzie T. Mazowieckiego współodpowiadałem za wdrożenie wielkiej reformy samorządowej. Zapytałem wówczas Jarka po co się dzielić, skoro mamy przed sobą tak wielkie zadania do wykonania, które wymagają jedności w stosunku do wszechobecnych postkomunistycznych układów? To nie widzisz – odpowiedział – że Mazowiecki i Geremek prowadzą Polskę do nieszczęścia. Nie zgadzam się z taką oceną –odpowiedziałem. I na tym nasza rozmowa skończyła się. Czułem jednak, że u podłoża takiej opinii J. Kaczyńskiego nie leżała rzetelna ocena sytuacji, lecz osobista niechęć do tych dwóch wybitnych polityków. Dzisiaj w miejsce 85-letniego (właśnie obchodzi urodziny) Tadeusza Mazowieckiego i niestety świętej pamięci, Bronisława Geremka weszli  Bronisław Komorowski i Donald Tusk. To na nich wylewa Kaczyński cały swój ból, gorycz, kompleksy, zawiść posiłkując się insynuacjami, bo taką metodę uprawia na ogół. Włącza  w to smoleńską katastrofę, w której, czego nikt nie lekceważy i nie wykorzystuje, stracił ukochanego brata i bratową.

Nic jednak nie usprawiedliwia posądzanie Prezydenta i Premiera o narodową zdradę, o zmowę z Rosjanami, o wyprzedawanie narodowych interesów. W tym miejscu wolność słowa obraca się w jego przeciwieństwo. Bo wolność wymaga odpowiedzialności. A tej odpowiedzialności w takiej retoryce brak. Co więcej służy ona tym wszystkim, np. po stronie rosyjskiej, którzy źle życzą naszemu krajowi. A tych nigdy nie brakuje. Szczęśliwie większość społeczeństwa nie da się chyba zwariować, a „lud smoleński” ze swoją prawdą pozostanie w mniejszości. Oczekiwałbym jednak od naszych najwyższych władz energiczniejszego monitowania najwyższych władz rosyjskich w sprawie wyjaśnienia wszystkich okoliczności katastrofy. Może to czynią, ale opinia publiczna o tym nie wie. Brak mi też miejsca wymiany opinii ekspertów mających różne zdanie w tej materii. Czy byliby tu pomocni zagraniczni znawcy problematyki co postuluje prof. M. Kleiber, prezes PAN ? W tej sprawie nie mam wyrobionego zdania.

Jan Król; 15.04.2012

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.