Michał Kochańczyk, alpinista i podróżnik wystąpił do gdańskich radnych z prośbą o zbadanie pracy Biura Prezydenta ds. Promocji Miasta. To jego reakcja na wiadomość o tym, że Jan Lisewski – kitesurfer, który na desce próbował przepłynąć Morze Czerwone, za swoją nieudaną wyprawę dostanie od miasta 40 tys. zł.
Wyprawa Jana Lisewskiego skończyła się skandalem. Kitesurfer chciała przepłynąć na desce z latawcem Morze Czerwone, ale okazało się, że do wyprawy jest kompletnie nieprzygotowany. Akcja ratunkowa trwała dwie doby, a śmiałka udało się uratować olbrzymim nakładem sił i kosztów. Co ciekawe, Lisewski płynął jako ambasador Gdańska i zgodnie z umową, jaką zawarł z UM Gdańska, miał używać sprzętu i stroju z herbem oraz nazwą miasta. Mimo wielkiej klapy tej wyprawy, zdaniem urzędników Lisewski z umowy się wywiązał. Oznacza to, że dostanie obiecane pieniądze.
Znany pomorski alpinista Michał Kochańczyk w liście, który trafił do radnych, podkreśla, że dotacja dla Lisewskiego poruszyła środowisko podróżników. „Próby pokonania w poprzek Morza Czerwonego na kitesurfingu podjęła się osoba zupełnie nieprzygotowana, bez jakiegokolwiek wsparcia na wodzie, bez rozeznania meteorologicznego, z kompromitującym stanem wiedzy w sprawie obsługi posiadanego elektronicznego sprzętu. W dodatku osoba ta wyruszyła w morze bez uzgodnień ze stroną egipską i saudyjską, także bez wizy saudyjskiej” – pisze Michał Kochańczyk w liście do radnych. – „Cały ten »wyczyn« z wielkim logo miasta Gdańska (…) miał żenujący charakter, który z pewnością odbije się złowrogim piętnem na wizerunku gdańskich podróżników”. Zdaniem Kochańczyka także poprzednia wyprawa Lisewskiego, gdy przepłynął na desce Bałtyk, była „nieodpowiedzialna i nieprofesjonalna”.
Gdański podróżnik oburzony jest decyzją urzędników o przyznaniu 40 tys. zł za próbę przepłynięcia Morza Czerwonego. Tym bardziej że podania gdańskich alpinistów o chociażby 2 tys. zł, wyruszających na trudne himalajskie szczyty, spotykały się z odmową – wskazuje Kochańczyk i jako przykład podaje Klub Wysokogórski Trójmiasto. Jego zdaniem wnioski o grant od kilku lat są przez miasto odrzucane z powodu braku pieniędzy.
Podstawowym czynnikiem, decydującym o tym, że Lisewskiemu przyznano aż 40 tys. zł, była „potencjalna wartość medialna przekazu” – informuje rzecznik prasowy UM w Gdańsku Antoni Pawlak. Kochańczyk czeka na decyzję radnych.