Radosne oczekiwanie na narodziny Pana, to nie tylko domowe porządki, uwijanie się przy kuchni, ale również spotkania z osobami, które wniosły coś do naszego życia.
Właśnie w dzisiejszy wieczór umówiłam się jak co roku z moją wieloletnią przyjaciółką Gabrysią. Zaprosiła mnie na herbatkę. Fakt, mieszkamy w małej miejscowości i ktoś mógłby pomysleć , że możemy odwiedzać się codziennie. Ale ja i myślę, że i ja, i Gabrysia wolimy „dozować naszą przyjaźń”. Tak jest weselej i sympatyczniej.
Gabrysię znam od kilkudziesięciu lat, tak od kilkudziesięciu! Poznałam ją gdy była już żoną Włodka i miała malutką Anię. Wtedy nie zawsze patrzałam na nią jak na osobę, która została wychowana w tradycyjnej kaszubskiej rodzinie. Z latami naszej znajomości, z dojrzewaniem do pewnych priorytetów, zaczęłam ją postrzegać jako osobę wyjątkową, pełną ciepła, gospodarną, gościnną i przede wszystkim pełną optymizmu. Ale nie o tym chciałabym napisać, bo znając skromność Gabrysi, może nawet sobie tego nie życzy.
A więc, podreptałam na tą zimową herbatkę. Gabrysia zaproponowała mi herbatę wiśniową lub miętową. I nie były to herbatki z „expresówki”, ale herbatki wlasnej roboty. Miętę Gabrysia sadzi przy domu w swojej rodzinnej wsi, gdzie przebywa od maja do września. Rośnie jak szalona i można ją posadzić nawet na balkonie i zawsze będzie się odradzała. Miętę znam (pomyślałam), więc może wiśniowa?
Wiśniowa herbatka jest znakomita , pachnie latem i ma wyjątkowy aromat. Gabrysia właśnie wróciła od swojej Mamy i opowiedziała mi o tradycji kolędowania na kaszubskich wsiach.
Przy okazji odwiedziła swoją kuzynkę Bolestę (Bolesławę), która z wypiekami na twarzy opowiedziała o wizycie kolędników, tzw„gwiżdży”. Chodzą oni od domu do domu ,śpiewając kolędy i zwiastując dobra nowinę. Są to przede wszystkim dzieci i młodzież, przebrana w szaty pasterzy, których domownicy obdarowują jedzeniem i „kieszonkowym”. Ciekawostkom jest fakt , że w tym czasie wśród kolędników nie ma postaci ze świąt Bożego Narodzenia.
Dzisiaj na Kaszubach, wiele dzieci zbierając „kieszonkowe”, przy okazji kolędowania przeznacza je w swoich parafiach na pomoc najuboższym, nie tylko w naszym kraju.
Jednym z wielu ciast pieczonych na Kaszubach przed świętami Bożego Narodzenia, był tzw „fefer kuch”. Przyrządzało się go na 2-3 miesiące przed Wigliją. Jest to wspaniały piernik.
PRZPEISY GABRYSI
Przepis na herbatkę wiśniową
Kilka gałązek wiśni zebranej po owocowaniu drzewka zerwać i powiesić w ciepłym, wilgotnym miejscu i zaparzać w dzbanuszku, bądź bezpośrednio do filiżanki.
„Fefer kuch”
½ kostki margaryny, 1/2 szklanki cukru, woda, 150 grśmietany 18 %, 60 dkg maki, 4 żółtka + ubite bialko, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, szczypta cynamonu, gożdzików i pieprzu ziołowego.
Cukier przypalamy na patelni, dodajemy wody, aby się skrystalizował, powoli do skrystalizowanego cukru dodajemy śmietanę i studzimy. Wystudzoną masę wlewamy do mąki dodajemy żółtka, margarynę (można roztopić), ubite białka i przyprawy oraz proszek do pieczenia. Gdyby ciasto było zbyt jasne dodajemy odrobinę kakao. Ciasto musi mieć konsystencję babki piaskowej!
Wlewamy do formy i pieczemy w zależności od mocy piekarnika od 45 – 60 minut.
Możemy po przestygnięciu pobawić się i polać ciasto lukrem, bądź wypisać życzenia świąteczne kolorowym lukrem.
Jutro dalsza część przepisów i mojej rozmowy z Gabrysią!
(Ewa Horanin)