Gospodarstwa rybackie rozpoczęły odławianie karpi na świąteczne stoły. W tym roku musimy się jednak przygotować na to, że cena świątecznego dania pójdzie w górę. Wszystko za sprawą wirusa który zdziesiątkował ryby w wielu polskich hodowlach.
Choć do Świąt Bożego Narodzenia pozostały jeszcze trzy tygodnie, w gospodarstwach rybackich trwa właśnie najbardziej pracowity okres. Hodowcy ryb rozpoczęli bowiem odławianie karpi na świąteczne stoły. Zanim jednak karp trafi do naszej wanny najpierw musi przejść kilkutygodniową kwarantannę, jeszcze w gospodarstwie rybackim.
– To właśnie dzięki kilkutygodniowej głodówce i przymusowemu pobytowi w źródlanej wodzie, mięso karpi nie ma już zapachu mułu. Oczywiście ryby w tym czasie nie są już karmione – mówi Teodor Rudnik z Polskiego Związku Wędkarskiego.
Hodowcy zapewniają, że mimo długiej głodówki ryby niewiele stracą na wadze. W tym roku Polacy zjedzą w Wigilię ponad 25 tysięcy ton karpi. Niestety musimy się przygotować, że za kilogram tej ryby zapłacimy więcej niż rok temu – od 12 do 20 zł za kilogram. Wszystkiemu winna jest jednak nie tylko inflacja i podwyżki. Karpie w hodowlach zdziesiątkował w tym roku wirus KHV.
– Największe starty poniosły hodowle karpi na południu Polski. Hodowcom z północy kraju udało się przed groźnym wirusem obronić. Niestety KHV dziesiątkuje karpie w polskich hodowlach nie po raz pierwszy – mówi ichtiolog Kornel Łabęcki. – Mimo, że wirus jest śmiertelny dla ryb, kupując karpia na święta nie musimy drżeć o własne życie – dla nas jest nieszkodliwy – dodaje.
Jak twierdzą fachowcy, idealny karp na świąteczny stół powinien mieć złocisty kolor, jak najmniej łusek i wagę około dwóch kilogramów. Co ciekawe, aż 90 procent hodowanych przez cały rok karpi sprzedaje się w ciągu kiku przedświątecznych dni. Tymczasem już dziś pierwsi klienci kupowali świąteczne karpie w gdyńskim Realu. Cena 11,99 za kg!