Powiatowy Urząd Pracy w Słupsku z powodu braku pieniędzy być może będzie musiał zwolnić 30 procent urzędników. Groźba zapaści finansowej to konsekwencja mniejszej dotacji z Funduszu Pracy, którą przekazuje budżet państwa.
W ostatnich miesiącach największym problemem Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku był brak pieniędzy na walkę z bezrobociem. Wkrótce jednak zabraknie środków także na utrzymanie armii urzędników, którzy pomagają bezrobotnym znaleźć pracę. W tym roku Urząd otrzymał na funkcjonowanie z Funduszu Pracy 1,75 mln zł. Wiadomo już jednak, że w przyszłym roku dotacja będzie aż o milion złotych mniejsza.
– Brak pieniędzy na funkcjonowanie Urzędu Pracy to konieczność grupowych zwolnień pracowników. Według czarnego scenariusza pracę może stracić 30 procent urzędników z ponad 120-osobowej załogi – mówi Janusz Chałubiński, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku.
Doradcy zawodowi nie wyobrażają sobie, że przy coraz większym bezrobociu będzie ich jeszcze mniej. Grupowe zwolnienia urzędników szybko odbiją się na samych bezrobotnych.
– Choć wielu z nas nie darzy sympatią urzędników, osoby bezrobotne korzystające z pomocy Urzędu Pracy w Słupsku przyznają, że doradcy zawodowi są w urzędzie bardzo potrzebni – mówi Joanna Pępka, doradca zawodowy.
Urząd Pracy może uratować przed zapaścią wsparcie finansowe z budżetu Słupska i powiatu słupskiego. Oba samorządy, które każdego roku dokładają urzędowi po dwa miliony złotych, już zapowiadają, że nie mają dodatkowych pieniędzy na walkę z bezrobociem. W ostatnich latach Urząd Pracy w Słupsku, oprócz datacji z budżetu państwa i samorządów, pozyskał dodatkowo na walkę z bezrobociem ponad 90 milionów złotych.
120 osob ??? na 100 tysieczne miasto ???
w 400 tys. szczecinie urzad pracy nie ma tylu ludzi !!!!