W polskich latarniach morskich znowu będą pracować latarnicy. Mimo, że światłem w obiektach od dawna sterują komputery, zwolnieni z pracy latarnicy postanowili założyć stowarzyszenie, które wydzierżawi latarnie morskie.
Na polskim wybrzeżu Bałtyku jest 17 latarni morskich. Funkcję nawigacyjną pełni piętnaście z nich. Dwa lata temu ówczesny dyrektor Urzędu Morskiego w Słupsku postanowił latarnie skomputeryzować, a latarników zwolnić. – Byliśmy rozgoryczeni, ale nie złożyliśmy broni, a ostatni zwolniony nie zgasił też światła. Latarnicy postanowili założyć stowarzyszenie i wydzierżawić latarnie morskie na środkowym wybrzeżu – mówi Piotr Witkowski, były latarnik, prezes Stowarzyszenia Pro Mari Baltico.
Na powrót latarników zgodził się już nowy dyrektor Urzędu Morskiego w Słupsku, który przyznaje, że nie wyobraża sobie latarni morskich bez latarników. – Zamiast wykonywać pracę latarnika, będą tylko o niej opowiadać i oprowadzać turystów – mówi Tomasz Bobin, dyrektor Urzędu Morskiego w Słupsku. Tym samym oprócz latarników, do latarni wrócą oczywiście także turyści, którzy od kilku lat nie mogli zwiedzać tych fascynujących obiektów.
Za dzierżawę latarni morskich w Gąskach, Darłowie, Jarosławcu, Ustce i Czołpinie stowarzyszenie zapłaci rocznie Urzędowi Morskiemu w Słupsku 75 tysięcy złotych. Pro Mari Baltica zatrudni też wszystkich emerytowanych lub zwolnionych latarników, a także zadba o dozór obiektów.
nareszcie ktoś pomyślał, przecież to jeden z wielu sposobów na turystów, których nie wykorzystujemy odpowiednio!
I owszem, warto w ten sposób dowartościować turystyczne wizyty w latarniach. Kapitał jakim są Ci ludzie jest nie do przecenienia, brawo za dbanie o niego.
pozdrawiam